 |
-powiedz mi tylko czy dla Ciebie te pocałunki, spacery, trzymanie się za rękę czy to coś dla Ciebie znaczy ? -no wiesz, jak możesz pytać.. gdyby to nie miało dla mnie znaczenia nie byłbym tu teraz z Tobą.. a następnego dnia znów jest dupkiem przez którego nie wiem co myśleć i co czuć. /espoir
|
|
 |
drink za drinkiem. serce zaczyna szybciej bić. szukam Cię wzrokiem gdzieś na parkiecie, później przy barze. udaję, że nic mnie nie obchodzisz, udaję, że jestem twarda i mi nie zależy. udaję, że stokroć wolę towarzystwo moich wszystkich znajomych niż Ciebie jednego. udaję i to mnie wykańcza. /espoir
|
|
 |
zastanawiam się często nad tym czy dobrze zrobiliśmy rozstając się.. w sumie była to nasza wspólna decyzja, nie układało nam się przecież od dłuższego czasu, nie potrafiliśmy się dogadać.. ale cholera te uczucie które było między nami czy nie było piękne ? /espoir
|
|
 |
przykucnął przede mną wyjmując mi z rąk podręcznik od niemca. - Ty, fajki, rap, pół litra... i ja? wieczorem? - zagadnął odnajdując moją dłoń równocześnie zaczynając ją rozgrzewać. stopniowo było mi coraz cieplej, przestałam zwijać się w kłębek na środku szkolnego korytarza, a na usta wpełznął uśmiech. - czemu nie. - mruknęłam nachylając się w Jego stronę. podczas krótkiego buziaka w Jego policzek pierwszy raz zaczęłam żałować, że nie cofnę czasu, nie odzyskam swojego serca. po prostu to wyczekujące, czułe spojrzenie skierowane wprost na mnie oznaczało jedynie plan awaryjny.
|
|
 |
do przodu się nie bać stawiać następny krok., co przyniesie jutro, nie wiem co będzie za rok!
|
|
 |
jutro znów wrócę do rzeczywistości - z samego rana obejrzę mecz naszych siatkarzy z Iranem, potem ruszę na pierwszą lekcję ówcześnie ogarniając się niezdarnie i wsuwając miskę płatków. kolejny świetny dzień, bezcenne zastępstwa, godzinne powroty do domu, zajawki na coraz to głupsze akcje. jutro będzie tak samo, jak było tydzień, czy miesiąc temu. tylko dziś jest inaczej, bo tęsknię jakoś bardziej i rozpruwa mi się serce.
|
|
 |
dwa lata temu mówiłam, że jestem najszczęśliwszą osobą jaka w ogóle istnieje. bezwzględnie upajałam się szczęściem zawartym w Jego słowach. wzbudzałam podejrzenia mamy, bo chodziłam z dziwnym bananem na twarzy, i po raz pierwszy lekcja matematyki nie miała sensu, kiedy wyczekiwałam tylko dzwonka i kolejnej cudnej przerwy z Nim. nic się nie składało. Jego 'kocham' nie do ogarnięcia, moje mocno bijące serce - podobnie. dwa lata temu, dwudziestego trzeciego listopada był. był mój.
|
|
 |
spadam jak pezet, ale nie jestem jak grubson, nie chcę tego naprawic..
|
|
 |
zrób miauu, zrób szał. eiiwyluzuj
|
|
 |
starsze pokolenie zawsze mi powtarzało co jest ważne /kadailu
|
|
 |
nie odkładaj mnie na potem , bo potem mnie już nie będzie .
|
|
|
|