|
bo tak to w życiu bywa, że ludzie przychodzą i odchodzą, mydląc oczy, że ważni jesteśmy, że nasze zdanie ma znaczenie, że to, że tamto, że sramto. a potem pyk. i już ich nie ma.
|
|
|
gdybym była pesymistką, myślałabym, że tylko udaje, że mnie kocha. gdybym była optymistką, wierzyłabym w każde jego słowo. gdybym była realistką, wiedziałabym, że on nigdy nawet nie spojrzał w moją stronę.
|
|
|
głupia, niedoświadczona, a przede wszystkim naiwna, bo myślała, że pod jego spojrzeniami, kryje się afekt miłosny.
|
|
|
siedząc na strychu wsłuchiwała się w krople deszczu uderzające o dach. tak bardzo żałowała, że go przy niej nie ma.
|
|
|
moje zaufanie w stosunku do ciebie spadło tak mocno, że nawet nie uwierzę ci w to, która jest godzina.
|
|
|
całujesz mnie, kochasz ją.
|
|
|
i problemy zwalają ci się na głowę, jeden po drugim, więcej i więcej, tak bez litości.
|
|
|
ty zakłamany chuju, nienawidzę cię.
|
|
|
nie miałam żyletki więc wzięłam nóż.
|
|
|
potrafił przerzucić się z dresów w garnitur, tak samo jak ze mnie na nią.
|
|
|
nazywają go pijakiem, a przecież nic o nim nie wiedzą. nie wiedzą, że jego ojciec i matka non stop piją, jest świadkiem ich wzajemnych kłótni, bójek... on nie jest pijakiem. on jest zagubiony. szuka pocieszenia ze strony wódki. próbuje topić w niej swoje smutki i brak miłości.
|
|
|
a jak kiedyś spotkam tego kogoś, kto robi to coś z moim życiem, to zabawię się w Hitlera.
|
|
|
|