 |
tęsknię za Tobą, no kurwa tęsknię! aż mnie zaciska, naprawdę tęsknię! oddycham ciężko, z każdym wdechem jest ciężej! płacz nie pomoże, bo to niemęskie, a z braku powietrza niedługo zdechnę. / zantii
|
|
 |
toczę walkę z samą sobą. pomóż, proszę. potrzebuję Cię, żeby mieć szansę na lepsze jutro. / zantii
|
|
 |
jeśli za mną tęsknisz, to napisz do mnie. może sprawisz mi tym przyjemność, nie sądzisz? a może tak samo ja tęsknię za Tobą? / zantii
|
|
 |
Między nami są 3 lata różnicy. Nie wyszłam jeszcze z gimnazjum, ale patrząc na te ich wielkie 'przyjaźnie' jest mi źle. To nie to co my. Potrafimy krzyczec na całą ulicę co nam w sobie nie pasuje, jemy pizzę popijając następnie wódą, to ona zawsze mówi 'nie niszcz się' gdy siegam po fajkę, nigdy nie powiedziała, że mnie lubi, wali do mnie po nazwisku a nie słodkim 'Oluś', razem jebiem bez popity i ona wytrzymuje moje zajawki, słucha ze mną rapu i słucha o wszystkich chłopakach, którymi się jaram, martwi się o mnie bardziej niż matka, a wkurza czasem bardziej niż siostra, wydaje mi się, ze chyba nigdy nie zje u mnie niczego innego niż chleb z pasztetem, dzielimy się każdym niusem i nie pamiętam dnia bez przypału. Dla niej będe zawsze, a nie tylko do czasu kiedy skończy się gimnazjum.
|
|
 |
jeden z dni załamania się dobrej pogody. kropelki deszczu na jego rękach, które pokrywał jedynie krótki rękawek koszulki u góry. desperacja. gęsia skórka, szarość na około i niewiele słów. zwykłe 'zdradziłem', 'przepraszam', 'nigdy więcej', 'wybacz' i wrażenie, że klimat tego majowego dnia potęguje kłębek bólu zwinięty w moim sercu.
|
|
 |
nie ma innej, porównywanej osoby do przyjaciela. przyjaciel to przyjaciel - nie kumpel, rodzic, znajomy z wakacji, ktokolwiek inny. wyłącznie przyjacielowi, kiedy będzie siedział na pogotowiu z grypą żołądkową zapewniając przez telefon, że tylko zdobędzie receptę i wraca, odpowiadasz: "popierdoliło Cię, dziwko, zostajesz w tym szpitalu, chcę przywieść Ci rosół". to osoba pod której nieobecność wysyłasz masę wiadomości a propos tego jak zajebiście jest bez niej, co jest dobrym dowodem na to, iż brakuje ci jej bez przerwy.
|
|
 |
potem nie chcesz już, żeby to było takie jak opisywali w książkach. nie chcesz, żeby ktoś znał już te emocje, bo zapoznał się z lekturą. chcesz indywidualności i przeżywania tego w sposób, jakby takie uczucie jeszcze nie istniało. nie potrzebujesz uśmiechów ludzi na Twoje rumieńce na polikach, a jedynie Jego ramion i jelonków skaczących po wątrobie.
|
|
 |
jedynym lekiem jaki zaczęliśmy uznawać na grypę, ból brzucha czy miłość, była wódka.
|
|
 |
zakocham się na nowo, żeby zapomnieć. wypchnę Cię z serca innym.
|
|
 |
gdzieś z Pezetem w głośnikach wracają tamte obrazy. wers o wypełnianiu czasu - a mi przed oczami stają noce z upijaniem się do nieprzytomności, które było jedynym lekarstwem na rzeczywistość. papieros wypalany w niezakłóconym niczym milczeniu. 'mogłoby być dobrze...' i gorycz - dlaczego my nie mogliśmy odnaleźć na to sposobu?
|
|
 |
nie wiem nawet jak mam zareagować, jeśli chodzi o los tej dziewczyny. pogubiłam się, gdy sądząc, że pakuje się w konkretne bagno, uśmiechała się do mnie z triumfem w oczach, jakby podkreślając fakt, że znów go zdobyła - po stracie, która była podobno moją winą. chciała, żebym ja przeżywała katorgi, a mnie było stać wyłącznie na litość i ulgę, że jej ramiona, nie moje, oplata frajer, w tak zaawansowanym stadium tejże cechy.
|
|
 |
wyrosłam z dziecięcej naiwności i pochopności. zdarza mi się myśleć o konsekwencjach i patrząc w przyszłość, martwić o kontuzje czy choroby, które mogą zaprzepaścić to, co buduję. nie wierzę w ten kolorowy świat, który na moje oko, to tylko chore udawanie każdego tchnienia natury. na tym etapie jest tak, jakby ktoś odbarwił mój świat o kilka odcieni, paradoks tej całej, cudnej dorosłości tkwi tylko w tym, że wciąż wierzę w miłość.
|
|
|
|