 |
I nadszedł ten dzień. 1 sierpnia i Rozpoczęcie. Usłyszeliśmy tradycyjnie syrenę, zaśpiewało Mazowsze, był konduktor PKP i on, mistrz ceremonii, Jurek Owsiak. Tak kochany przez ludzkość. Po pięknym rozpoczęciu wystąpił Kamil Bednarek, z którego występu prędko umknęłam, jako że muzyka kompletnie nie w moim guście. Z otwartymi ramionami przyjęła mnie Wioska Kryszny, gdzie zjadłam przepyszną halawę i słuchałam mądrych rzeczy w jednym z namiotów. A później był pochód. Stałam oczarowana i nie mogłam się ruszyć. Wszyscy tańczyli, śpiewali, byli razem. A ja byłam częścią tej społeczności, co wywołało we mnie najlepsze uczucie – świadomość akceptacji. [cdn]
|
|
 |
Przez 3 dni trwania festiwalu kilkakrotnie odwiedziłam ASP, słuchając wykładów Kuby Wojewódzkiego, a także opowieści o historii świata prowadzonych przez profesora Wołoszańskiego. U „Haraków”, jak powszechnie nazywana jest Hare Kryszna, tańczyłam Zumbę i ćwiczyłam jogę pod okiem wykwalifikowanych instruktorów z innych krajów. Jednak najbardziej przeze mnie zapamiętaną częścią festiwalu były koncerty. Powodem tego jest z pewnością moja miłość do muzyki wszelakiej i to, że na Woodstock jechałam właśnie dlatego, że zespół happysad dostał Złotego Bączka, nagrodę od publiczności, gwarancję, że to właśnie my, Woodstockowicze, chcemy ich tam widzieć i słyszeć. [cdn]
|
|
 |
Pierwszego dnia, właściwie to już drugiego, uczestniczyłam w show Goorala, występującego z Mazowszem, a następnie w wymarzonym koncercie happysadu. Wytrzymałam pod sceną jedynie 15 minut, ale atmosfera jaka panowała tam przez te kilka chwil przed rozpoczęciem koncertu była cudowna, ludzie skandujący imiona wykonawców, żarty, wyczekiwanie. Dreszczyk emocji z niepewności, co zdarzy się za chwilę. No i zaczęło się. Weszli, przywitali się, zaczęli grać. Wpadłam w sam środek największego w moim życiu pogo. Upadłam, kilkanaście rąk wyciągnęło się ku mnie z pomocą. Następny raz upaść mi nie pozwolili. Szybko stamtąd uciekłam, aż tak wytrwała nie jestem. Stałam pod telebimem, śpiewałam całe dwie godziny i miałam, jak to mówili później, swoją własną imprezę. Było uroczo. Po zakończeniu koncertu wszyscy zgodnie śpiewali „Sto lat”, krzyczeli podziękowania. Bo tak to właśnie tam wygląda. Wszyscy się kochamy, akceptujemy, cały rok żyjemy w szarej rutynie, żeby przeżyć razem kilka dni.[cdn]
|
|
 |
Kolejnym koncertem, który zapamiętałam dobrze był nocny Anthrax, podczas którego oglądałam fire show, a także zostałam oblana błotem spod grzybka. Zespół zaserwował nam mocne brzmienia, porządne efekty świetlne i masę energii. Niektórzy „samobójcy” z naszej grupy nawet pobiegli bawić się pod samą scenę. Ja przesiedziałam półtorej godziny na kocyku, przysypiając na ramieniu kolegi. Na koniec, świetnie wspominam także występ Carrantouhill na Scenie Małej, czyli Folkowej. Są oni tam gospodarzami co roku, tym razem mieli koncert specjalny, jubileuszowy. Pod tą sceną, zabawa wygląda zupełnie inaczej. Wszyscy wspólnie się bawiliśmy, tańczyliśmy, muzyka irlandzka zmieniła nas w całkiem innych ludzi, dodała nam energii, tchnęła w nas nowe życie. Czy lepsze? Pewnie tak. Wymęczeni poszliśmy na Huntera. Mało pamiętam, nie miałam siły przyswajać już informacji. [cdn]
|
|
 |
Podsumowując, Woodstock jest cudownym festiwalem. Prawdopodobnie najpiękniejszym, jaki dane mi będzie jeszcze przeżyć. Bo jest to taki nowy świat, w którym każdy znajdzie swoje miejsce, nie ma podziałów, kłótni. Miłość międzyludzka aż promienieje od tamtej polany. To jest właśnie to miejsce i ten czas, gdzie budziłam się w środku nocy, wychodziłam na zmoczoną rosą trawę i czułam, że żyję, że to właśnie tu jest moje własne miejsce na ziemi. Rano budziły mnie promienie palącego słońca, wślizgujące się przez poły namiotu, wspólnie jedliśmy śniadanie i zaczynaliśmy nowy dzień. Nowe emocje, nowe widoki, stanie w kolejkach, wszędobylskie tłumy. Warto jechać na Woodstock. Jeśli nie boimy się odrobiny brudu i nieokrzesania, odrobiny wolności i potrzeby bycia samodzielnym, jedźmy tam, przeżyjmy oczyszczenie, miejmy co wspominać. Dajmy sobie szansę zakochać się w tej polanie
|
|
 |
jako, że pani profesor z WOKu nakazała napisać recenzję z wydarzenia kulturalnego, forysiowa oczywiście przypomniała sobie Woodstock. no i dawno nic tu nie było, więc wrzucę
|
|
 |
|
Na pewno są jeszcze normalni faceci. Mój były zagarnął tyle skurwysyństwa dla siebie, że musiało dla kogoś braknąć./esperer
|
|
 |
Mieć złamane serce i wierzyć w miłość, to tak jakbyś wyjebał się na betonie, a udawał, że to trawa.
|
|
 |
Nigdy nie myślałam, że tak mocno może boleć serce przez jednego człowieka.. A jednak..
|
|
 |
Jestem dla ciebie, dla siebie bym już nie żył.
|
|
 |
|
Boisz się?To naturalne,że ogarnia Cię strach.Przed Tobą tylko kilka histerycznych nocy pełnych płaczu, krztuszenia się własnymi łzami,to tylko próby złapania haustu powietrza,chwile budzenia się z krzykiem w środku nocy.Boisz się,że stracisz życie?Tak,tak będzie.W pewnym momencie chwycisz za żyletkę,tabletki, przejdziesz na czerwonym świetle,otwierając okno będziesz zastanawiała się czy nie skoczyć,będziesz myślała o śmierci przy każdej kolejnej łzie,której nie będziesz miała siły już otrzeć.Boisz się,że okażesz słabość?Okażesz na pewno,będziesz dzwoniła do niego by usłyszeć jego głos podczas gdy będzie spał z inną,będziesz pragnęła jego dotyku mimo,że brudzi swoje ręce innym ciałem,będziesz szukała go w tłumie chociaż nie chodzicie już w te same miejsca,będziesz pragnęła go choćby na chwilę,mając wciąż złudną nadzieję,że zostanie na wieczność.Boisz się,że zakochasz się ponownie?Zakochasz się,na pewno i popełniając wciąż ten sam błąd będziesz musiała się bać.
|
|
|
|