 |
i wtedy do mnie dotarło że do cholery nie mam prawa mieć do niego czegokolwiek a już tym bardziej pretensji. Nie jest moim przyjacielem , moim mężczyzną , kochankiem , ojcem , aniołem stróżem, ochroniarzem , bratem, kimkolwiek.Nie mam dla niego określenia tym samym nie mając do niego praw , żadnych. Już większe ma starsza pani z kiosku bo codziennie widuję się z nim gdy przychodzi do niej po standardowy zestaw dwie lufki i paczka fajek.Już większe prawa ma jego była polonistka z którą użerał się przez trzy lata i która nie chciała dopuścić go do matury a nawet moja przyjaciółka z którą rozmawiając spędził bite dwie godziny gdy ja udupcona nie wiadomo jakim towarem spałam otulona jego kurtką na jego kolanach i co z tego że rozmowa dotyczyła mnie skoro nie brałam w niej udziału ? Nie mam do niego praw , żadnych , to przecież chore zważywszy na to że zawdzięczam mu tak wiele/ nacpanaaa
|
|
 |
Byliśmy razem , spaliśmy z sobą , kochaliśmy się , miał mnie albo to ja miałam jego , niezależnie jak na to spojrzeć sens się nie zmienia.Najgorsze jest to że wcale go nie pamiętam , nie wiem jak wygląda , jak ma na imię ani kim tak naprawdę jest i czym się zajmuję.Mogę minąć się z nim na ulicy , w przejściu podziemnym , w autobusie , być z nim na tej samej imprezie , rozmawiać a nawet tańczyć i nie wiedzieć że on to on, nie mieć o tym bladego pojęcia. Zna mnie , wie jak wyglądam nago , wie jakie są w dotyku moje piersi , wie jaki odcień rzucają moje włosy w zetknięciu z ultrafioletem i wie jak komponuje się moje ciało z jego , a ja do cholery jasnej nawet nie wiem czy ma dużego, nie sądzisz że to jakaś paranoja ? / nacpanaaa
|
|
 |
ja wiem, że wszystko i prawie wszyscy są przeciwko naszemu związkowi. ale dlaczego to wszystko musi się tak komplikować? przez co jeszcze przejdziemy? | umciaumciaa
|
|
 |
bardzo fajny happysad na rebel.tiwi o pierwszej piętnaście w nocy i fajna pląsająca ja!
cieszę się z moich nowych cudeniek, patrz butów, no i urządzam małe prywatne święto z powodu powrotu moblo do życia! *fanfary*
mamy dwa kwadranse po pierwszej i robimy fondue z piankami, nasza dieta idzie niebiańsko dobrze, wszyscy to wiedzą.
paćka wyżera czekoladę, zła, oj, zła. a niech żre, w depresji jest dziewczątko w końcu.
usunę się teraz z mej pozycji niekoniecznie strategicznej, patrz : z kanapy z palącym laptopem na kolanach. adieu, mon cher. // staroć z 25 lipca. o-em-dżi.
|
|
 |
jest sobie 7:41.
piję kawę i usiłuję odgonić od siebie natłok myśli, wspomnień rzucających mi się na szyję.
nie wiem gdzie jestem, nie wiem co robię, nie wiem co czuję. chcę odejść daleko stąd. zniknąć, uciec, znaleźć odrobinę szczęścia w tym pokręconym, marnym żywocie.
szlag by to. sama przed sobą nie potrafię się przyznać do tego, za czym tęsknię. kursor mruga do mnie z częstotliwością raz na sekundę a ja patrzę jak zahipnotyzowana. co robić, co robić, co robić?
psychodelicznie wiruje świat. błyszczą moje myśli.
po policzku spływa paląca łza, a kawa się skończyła. zaczyna padać. rozkosznie. "a ja gapię się w zaplute deszczem okno, widzę jak, znika Rynek, znika Stare Miasto, słyszę jak tylko dzwoni szkło o szkło... gdzie jesteś?"
dobre pytanie. tyle, że ja na nie odpowiedzieć nie zdołam.
7:53. kursor mrugnął już 720 razy. puszcza oczko i czaruje. zaczaruj mnie i Ty.
przyjedź.
wróć.
zostań.
BĄDŹ.
|
|
 |
"-ej idziesz na lola?
- no idę.
- to chodź za dom." // z Karoliną.
|
|
 |
zwiążcie mnie. zamknijcie w białym pokoiku bez klamek, z miękkimi ścianami.
|
|
 |
bite her lip and lick her neck.
|
|
 |
mózg lewym uchem wypływa, ciepłym strumyczkiem moczy bark, łaskocze, malując fantazyjne wzory na obojczyku.
|
|
 |
nie pij w czasie jazdy, za dużo się rozlewa.
|
|
 |
pusto wokół, pusto we mnie.
chodź, przynieś pół litra i pozwól mi o wszystkim zapomnieć.
|
|
|
|