 |
kiedy Cię kocha? mniej więcej w momencie, gdy przestaje usilnie próbować zaciągnąć Cię do łóżka, dopóki nie widzi konkretnych znaków z Twojej strony, mówiących, że jesteś w pełni gotowa. odpina Twój stanik dopiero po setnym zapytaniu, czy jesteś pewna swojego czynu. jest delikatny, zupełnie spokojny, precyzyjny. nie uważa się z góry za mistrza - stara się dokonać wszystkiego idealnie, abyś Ty to stwierdziła.
|
|
 |
opanuj się, zanim nazwiesz mnie 'księżniczką', 'barbie' czy 'modnisią'. przemyśl dobrze konsekwencje, jakie może jedno z tych słów za sobą nieść. nie pozwalaj sobie na za dużo. to, że od czasu do czasu założę kolczyki w odcieniu różu, lub rozpuszczę włosy - wcale nie oznacza, że zamieniam się w plastik. i nie pierdol, że lata za mną, bo dobrałam się do Jego rozporka - w przeciwieństwie do Ciebie On, zauważa również inne wartości w życiu i patrzy przez pryzmat trochę odmiennych spraw.
|
|
 |
ten pocałunek najzwyczajniej bolał. świadomość, że to już ten ostatni, perfidny na pożegnanie była nie do zniesienia. wkładałam w niego passę jedynie po to, aby zapamiętał, jak wyjątkowe były moje usta. nie powstrzymywałam nawet łez. już nic nie miało sensu, nawet moja chora melancholia.
|
|
 |
tknij mnie, suko, a zapewniam, że odpłacę się o stokroć bardziej. chociażby w przypadku pomazania kremem nawilżającym, w tłusty czwartek.
|
|
 |
pozbyłam się uciążliwych trampek ze sznurówkami, które rozwiązywały się na każdym kroku, zamieniając je na rzepy. jednak teraz, kiedy co kilka metrów na chodniku utworzyło się istne lodowisko, potrzebuję kogoś, kto mężnie mnie przez nie przeprowadzi ściskając z całej siły dłoń. nie sugeruję żadnej osoby, jednak wysoki szatyn ze szmaragdowymi patrzałkami, byłby mile widziany.
|
|
 |
wnioskuję, że nowy rekord ustanowiony? trzy dni chodzenia do szkoły. jestem z Ciebie dumna, kochanie.
|
|
 |
chcesz, żebym Ci wybaczyła? pragniesz mojego powrotu? powrotu tamtych chwil, uścisków, pocałunków? na prawdę zależy Ci na tym, abym na nowo była z Tobą, pozorując, że uprzednio do niczego nie doszło, nie popełniłeś błędu, który miał ogromny wpływ na nasze relacje? pomyślałeś o czym będę myśleć opierając głowę na Twojej klatce piersiowej i jak nieznośne będą wspomnienia cisnące się do głowy? mogę Ci wybaczyć, na prawdę, ale nie zdołam zapomnieć. jeśli ewidentnie Ci zależy na moim szczęściu - nie dopuścisz do mojego zbliżenia się w kierunku Twojej osoby.
|
|
 |
czułam Jego dłoń muskającą moje biodro. ciepły oddech drażnił skórę na karku, a do ucha wciąż wpływały coraz bardziej wyuzdane propozycje. uśmiechałam się delikatnie, zdając sobie sprawę jak mocno jest ode mnie uzależniony. napawał się moim zapachem, niczym wieloletni palacz wciągający dym nikotynowy. tym razem to mój umysł był zupełnie trzeźwy i to moje dłonie spoczywały na sterach. manipulacja odwrócona - teraz moje zasady stają na miejscu o numerze jeden.
|
|
 |
delikatnie sunął dłonią po moim udzie jednocześnie przewiercając mnie tym cudownie morskim spojrzeniem. kręciłam niemo głową, nie skłonna do jakichkolwiek wyjaśnień. nachylił się ku mnie, próbując pocałować. mimowolnie odsunęłam się kawałek, kładąc Mu palec wskazujący na dolnej wardze. - w moim życiu nie ma miejsca na miłość, zrozum proszę. - wyszeptałam powoli, raniąc Go każdą kolejną literką. oddał mi swoje serce, a ja właśnie bezdusznie, bez skrupułów rozerwałam je na kawałki.
|
|
 |
już myślałam, że wszystko odnalazło swój kres, poukładało się we wręcz pedantyczny porządek. myliłam się. w chwili w której rzekomo byłam przekonana o Jego stałych uczuciach względem mnie - zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę najważniejsza. był ze mną, trzymał za rękę, całował, przytulał, rozmawiał, dzwonił na dobranoc i pisał słodkie wiadomości na dzień dobry, ale w Jego sercu wciąż była zupełnie inna osoba. nie zapomniał.
|
|
 |
kocham to niebiańsko szmaragdowe spojrzenie pełne miłości, którą mnie darzy. kocham te dłonie wciąż gubiące się na moim ciele w tak perfekcyjny sposób. kocham ten drżący głos, gdy mówi o swoich uczuciach. kocham Go. całego, wzdłuż i wszerz, z wszelkimi defektami. kocham za każdą rozmowę, tą zupełnie poważną, jak i tą pełną żartów. kocham za każdy uśmiech ze specjalną dedykacją dla mojej osoby. kocham za bezapelacyjną obecność, kiedy tylko jej potrzebuję. kocham... bo śnieg. bo nie ma słów, które opiszą w pełni to, co rozrywa moją klatkę piersiową i nie pozwala spać po nocach.
|
|
 |
usiądźmy przy dwóch kubkach gorącego kakao, z których wciąż będzie unosić się para. przewiercajmy się spojrzeniem, pełnym wyrzutów, pretensji i nienawiści. opowiem Ci wszystko od samych podstaw. poznasz uczucie, które dawniej płynęło wprost z mojego serca w Twoim kierunku. przypomnę Ci. nigdy nie pozwolę na zapomnienie - perfidne wyrzucenie mnie z podświadomości. będę patrzeć jak Twoja osoba definitywnie zanika, zaatakowana przez tęsknotę.
|
|
|
|