 |
bawię się proszę Pana, bawię w dorosłą kobietę. nauczyłam się już malować oczy na zielono i usta ciągnąć czerwoną pomadką. ciągle się bawię w dorosłą kobietę, to tak jak mała dziewczynka zakłada za duże obcasy swojej mamy, na których nie może przejść metra, ale bardzo się stara. i ja się staram być dorosła, odpowiedzialna i silna. cokolwiek by się nie stało poradzę sobie sama. umiem już wykorzystywać swoje atrybuty, umiem malować paznokcie na czerwono. mogę udawać, że jestem dorosła, chyba nikt się nie zorientuje. ostatni tydzień dał mi sporo spokoju. złamałam paznokieć, wolę łamać obcasy. nie ma nic gorszego niż przeciętność, nie ma nic gorszego niż obojętność. jak zwykle jestem skłonna do przesady. lubię być ponad, lubię tańczyć nad przepaścią.
|
|
 |
nie szukam wrogów, nie szukam przyjaciół, nie szukam miłości, nie szukam wcześniej utraconych chwil, nie szukam nikogo i niczego, najpierw muszę sama się odnaleźć w tym świecie. a miłość? - miłość zawsze przychodzi nieproszona..
|
|
 |
rzuciła Go dziewczyna, którą pokochał bez granic i całkiem zaufał. może miała innego, może nie kochała. znienawidził ją jednocześnie wzbudził w sobie nienawiść do innych kobiet. postanowił się bawić nimi tak jak Ona to zrobiła. jedyne co mnie boli to to, że takich typów jest na świecie bardzo wiele. zastanawia mnie tylko jedno. dlaczego inne dziewczyny mają cierpieć za błędy tej, która odeszła? zastanówcie się, każdy jest inny, nie wszyscy są tacy sami..
|
|
 |
obserwuję jak to, co budowałam tyle czasu z łatwością, zaledwie w kilka chwil ulatuje bezpowrotnie. patrzę jak papieros robi się coraz krótszy, jak ogień miejsce przy miejscu wypala resztki bezsensownej miłości. dochodzę do momentu, w którym już nic nie da się zrobić. wyrzucam papierosa, tak jak Ty wyrzuciłeś mnie ze swojego serca. teraz widzę jak spada w dół, aby w końcu dotknąć dna, upaść na ziemię. leży, dalej słabo się żarzy. nikt go nie zauważa. koniec. papieros się wypalił, jak Twoje uczucie do mnie.
|
|
 |
wiesz, że uwielbiałam kiedy mnie całowałeś? wtedy czułam się, jakby słońce wybuchało mi przed oczami, jakby ktoś rzucał na mnie zaklęcie o twoim imieniu.
|
|
 |
wtedy stali mocno przytuleni, nie miała pojęcia jak długo. później zresztą żadne z nich nie mogło sobie przypomnieć co wtedy mówili. zresztą, jakie to miało znaczenie? kiedyś pragnęli przecież być jak najbliżej siebie, chcieli wykraść jeszcze choćby odrobinę czasu.
|
|
 |
a kiedy ona cię kochać przestanie, zobaczysz noc w środku dnia, czarne niebo zamiast gwiazd, zobaczysz wszystko to samo, co ja, kiedy powiedziałeś mi, że to koniec.
|
|
 |
dzięki niemu uśmiechałam się do ekranu telefonu w drodze na przystanek, do szkoły, do domu. a ludzie tak dziwnie się patrzyli. jakby uśmiech był czymś niecodziennym.
|
|
 |
nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień.
|
|
 |
obserwujesz Go zachowując dystans. kochasz patrzeć jak się uśmiecha. marzysz o tym, że może kiedyś będzie Twój, chociaż na chwilę. On podchodzi do Ciebie, Twoje serce bije coraz mocniej. próbujesz wmówić sobie, że Go nie kochasz, ale śnisz o Nim, masz nadzieję, modlisz się, żebyście mogli być razem. miałaś tak kiedyś?
|
|
 |
podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. byłeś i zawsze będziesz częścią mojego życia. zawsze.
|
|
 |
czasem się przytulali. czasem się całowali. czasem wychodzili do lasu na spacer. czasami rozmawiali ze sobą. kochali się zawsze, kiedy się spotykali. a miłość była tylko dodatkiem.
|
|
|
|