 |
Miałam tyle marzeń,To wszystko stracone
Zrobiłeś dużo rzeczy, które nie są wybaczone
moje serce krwawi, gdy myśli wciąż o Tobie
Staram się zapomnieć , Lecz cały czas to robię
nieraz mnie Skłamałeś, Myślałeś , że się nie dowiem
Byłeś pewien, że twój kumpel nic nie powie
Starałam się wybaczyć i żyć dalej w kłamstwie
nie mówiąc już , że wiem ,choć to było jasne .
|
|
 |
Umarło w nich wszystko byli tak jak by martwi.
Serce biło lecz dali się w środku zabić.
Chodząc ta samą drogą nie widzieli się nawzajem.
Nawet nie próbowali się wtedy odnaleźć.
Było słychać tylko krople uderzające w chodnik.
Szli a szepty mogły się od siebie odbić.
Ustali w miejscu gdzie widzieli się po raz pierwszy.
Ujrzeli tylko swoje cienie po raz setny.
|
|
 |
Martwe serca i brud krążący po umyśle.
Chcieli nie mogli miłość jak zwiędłe liście.
Jedno raniło drugie i tak żyli w niepewności.
Odsunięci od uczucia podczas szarej codzienności.
|
|
 |
Nieistotni dla siebie a jednak było coś.
Oni razem przemierzali umysły przez mrok.
Zapatrzenie w siebie mieli tylko nadzieję,
że oboje nie spotkają się z własnym sumieniem.
|
|
 |
To na nich spadło zupełnie przypadkiem.
Byli zagadką dla siebie nawzajem.
Poezja słów dla nich tak nieistotna.
Tak różni od siebie,
różnią się też od nas.
|
|
 |
Nie potrafili chwili tej zaliczyć do wspomnień.
Chcieli spojrzeć w swoje oczy i zatopić się w milczeniu.
Chociaż raz dotknąć warg nie ulegać przeznaczeniu...
|
|
 |
Zapatrzeni w swoje oczy ,
źrenice przesłaniał cień.
Znali prawdę ale wszystkie krzyki topili we mgle,
nadal stali tam sami wokół nich same drzewa.
Czuli nadal jakby dotykali nieba.
|
|
 |
i spekulują swe uczucia i pragnienia,
udawana obojętność, której tak naprawdę nie ma
|
|
 |
ta jasność chwili dla nich tak bardzo istotna,
chcieli być razem tak, razem tak do końca,
ten blady strumień szeptu, cieknący po ich ustach,
|
|
 |
To co gdzieś tam było,
dokładnie między nimi,
to co w nich tam było,
różnili się od innych.
I to spojrzenie,
oplatające ciszą,
nikt nie był w stanie powiedzieć nic,
ich usta nadal milczą.
|
|
 |
Byłeś pewien ,że Twój kumpel nic nie powie ..
|
|
 |
Zbiegam po schodach, łzy lecą same
Czasem trzeba to wyrzucić, dziś wyrzucam to płaczem
I wiem, że mam tu komu się wygadać
Ale dziś nie pomoże nawet wódka ani trawa
Siadam na mokrej ławce, mam wszystko w dupie
Wciąż wierze, że tu przyjdziesz
Że to wszystko nie runie
Daj mi pewność, bo nie wiem na czym stoje
Choć podświadomość szeptem mówi mi, że to już koniec
|
|
|
|