 |
pyknięcie czajnika wyrwało mnie z zamyślenia. ocierając łzę przypadkowo znalezioną na policzku, wstałam od stołu. wszystko było nie tak - zdrętwiały łokieć od podtrzymywania głowy, papierowe zakończenie sznureczka od torebki herbaty, które przy zalewaniu jej wrzątkiem znalazło się w środku, kukułka wyskakująca z zegara o niewłaściwej godzinie. niebo lśniło miliardem małych punkcików, takie samo jak miesiąc, tydzień temu, takie samo jak w środę, wczoraj; jakby maskując paskudną pomyłkę dokonaną przez świat.
|
|
 |
weselny klimaaat. ♥ aaaj było genialniee .. ♥
|
|
 |
przychodził - przychodził z czekoladą ukrytą za plecami, kiedy miałam zły humor, z miśkiem lub kwiatami, kiedy wypadało jakieś święto, choć zazwyczaj owe "święto" unaoczniał sobie sam, ze łzami w oczach, gdy sobie nagle, ni stąd ni zowąd, nie radził. karmił mnie swoim bólem, ja częstowałam Go wylewnymi zażaleniami na los. scałowywał moje cierpienia, obiecując, iż kiedyś wszystko stanie się proste i już nic nie stanie nam na przeszkodzie. marzył. opowiadał mi o przyszłości, o sobie i o mnie, i o naszych dzieciach, i o obiadach, które potulnie przygotuję - czego wizja za każdym razem kosztowała go przyjęciem uderzenia w żebro. i ten dzień. parny, letni poranek, ptaki rozpoczynające swoje arie, wspinające się słońce. Jego wargi, jak zwykle ułożone w uśmiech. i oczy, zamknięte oczy. zawsze opisywałam też oddech: ciężki, przyspieszony, gasnący, słaby. lecz Jego oddech już nie drażnił mojego policzka.
|
|
 |
druga w nocy. dym z papierosa nagle zamiast uspokajać, zaczął dusić. wódka paliła w gardło, zamierała w nim, zaciskała się na krtani. krzyczałam, lecz wciąż panowała grobowa cisza. nagle ten łoskot w piersi, nagle wspomnienia wypełzające z każdego kąta, zaklęte w każdym płatku kurzu, w każdym milimetrze sześciennym powietrza.
|
|
 |
- wyrzuć to, nie będę się powtarzał. - mruknął z gniewem, wiercąc mnie spojrzeniem na wylot. czekał, a ja jedynie zaśmiałam Mu się w twarz. - chcę nabyć tego cholernego raka płuc. chcę, choć ten jeden raz, być taka jak reszta, nie wyróżniać się. na coś trzeba umrzeć, nie? a ja bardzo, bardzo nie chcę, żeby po mojej śmierci wspominali: "ta, która umarła z miłości", bo dla mnie to raczej: "umarła przez Ciebie". - zaciągnęłam się podczas, kiedy mruknął coś o tym, że bredzę. - nie mogą kojarzyć mnie z Tobą. niech kojarzą mnie z tym rakiem, z fajkami i zdemoralizowaniem, bluzgami i wyparzonym językiem. byle nie z Tobą. nie z człowiekiem przez którego nie warto, wręcz nie wolno umierać, a który zrobił wszystko, by nie było najmniejszego sensu, aby żyć. skutecznie.
|
|
 |
spóźniałam się, myliłam słowa w swoich kwestiach, opuszczałam próby, wybuchałam śmiechem w środku generalnej próby. wywalili mnie; zwyczajnie biorąc za ramiona wyprowadzili na zewnątrz. gdy mój los, jakby przesądzony, wtedy, pod gmachem teatru, wygasał - wybiegł z budynku. księżyc błyszczał w Jego oczach, kiedy cieszył się, jak dziecko szepcząc, iż w końcu Jego słowa odnalazły sens. - bez Ciebie każda moja rola umiera, nie może istnieć, gnije. jak zatem mam żyć bez Ciebie? jak oddychać...?
|
|
 |
siedzieli u niego i oglądali wesele jej starszego brata. on oglądał uważnie, a ona ciągle płakała ze śmiechu - jak to wyglądała ponad dziesięć lat temu jako mała kluseczka. było zabawnie.! :p // n_e
|
|
 |
chorobooo .. wypierdalaaaaj.! muszę być zdrowaaa .. bo w sobotę baleeety są.!!!
|
|
 |
Coś się zmieniło? Tak, ja i moje życie. Jest lepsze, bardziej kolorowe i cieszy jak nigdy wcześniej. Wiem, że ten facet, który jest obok mnie i całuje moje ramię, będzie ojcem moich dzieci, moim przyszłym mężem, miłością życia, opoką - ZAWSZE :* | (wyloguj.mnie)
|
|
 |
- Wesele. - No w końcu jakaś imprezka. - Wyspiańskiego rzecz jasna. - Kurwa wiedziałam, że z tym to gorzej będzie, bo nie znam człowieka. :p // n_e
|
|
 |
Zabrał ją z sobą do swoich babć. Siedzieli z Jego rodzinką, ciągle się z czegoś śmiejąc. Ktoś go poprosił by poszedł do sklepu. Wziął ją ze sobą, szli uliczką dobrze jej znaną. Tak strasznie nie chciała spotkać na niej Damiana. Niestety wpadła na niego. Adaś zaczął rozmawiać ze swoim kuzynem, który stał i pił z Damianem piwo. Ona patrząc na Damiana, mocno wtuliła się w Adasia i zaczęli się razem całować, a D nie mógł tego widoku znieść i szybko się zmył, a ona w końcu mu pokazała, że już jej na nim nie zależy. Ma swojego cudownego Adasia i oby tak już na stałe zostało. :p // n_e
|
|
|
|