 |
Bijąca życiem dżungla - Żyje na otwartej przestrzeni
Znajome odgłosy niosące się po całej dżungli
wzniecony ogień, który bucha aż do nieba, wysyłając sygnały dymne
Siedzę i zastanawiam się, czy odebrałeś ode mnie wiadomość
|
|
 |
Tętniąca życiem dżungla - Jestem daleko od nikąd
Zdany na samego siebie, jak Tarzan
Ukryć i odszukać, zrzynam pawiana gdy las tętni życiem
Małpi biznes w słoneczne popołudnie
|
|
 |
"C'est la vie!" [Takie jest życie]
|
|
 |
tu nieważne są kilometry czy miejsce, w którym się znajduje każde z nas, gdziekolwiek, dla mnie na każdym kroku, jest jakby osobistym szczęściem, nieodłącznym fragmentem mego serca, które przy nim wciąż bije najgłośniej. chcę, żeby wiedział, że znaczy dla mnie naprawdę wiele, być może najwięcej. / endoftime.
|
|
 |
'pamiętaj fakt to fakt, a brednia to brednia. jedna jest racja, tak jak miłość jest jedna' ☆ Bas Tajpan/Miuosh.
|
|
 |
tak więc em, naaajlepszego dla Maatiego! szczęścia, miłości którą w sumie już masz, i wszystkiego innego. spełnienia marzeń, ziomek! / endoftime, for siemamateusz ♥
|
|
 |
'alkohol w żyłach, we krwi amfetamina, chyba jestem zbyt słaby by na trzeźwo się zabijać' ☆ Bonson/Matek.
|
|
 |
pomimo codziennych łez, wylewanych w rękaw bluzy, pomimo blizn, po każdym z zadawanych ciosów w serce, nadal chciałabym, żeby to właśnie On był moim prezentem na gwiazdkę. / endoftime.
|
|
 |
Zamilknę, kochanie. Dopalę papierosa, zgaszę go butem o chodnik, już nic nie powiem. Nie pożegnam się. Po prostu odejdę bez słowa, tak jak chcesz. Zarysem mojej sylwetki rozproszę w cieniu wspomnienia. Spojrzysz za mną, zawsze patrzysz. Może uronisz łzę. Odwiecznie masz z nimi problem. Przypomnisz sobie. Tamte pocałunki, te pierwsze. Pierwszą spędzoną razem noc. Pierwsze, niepewne jeszcze, dotyki. Krótki szloch stłumiony przez szalik. Wiedz, że ja także będę katował się od środka. Niepocieszone serce wbije mi ostrze w brzuch, będąc w furii. Zginę. Z szyderczym śmiechem ku samemu sobie, umrę tracąc wszystko, co miałem. Przepraszam, kocham Cię. / pierdol.sie.kocie
|
|
 |
Anioł umrze
Pokryty bielą
Z zamkniętymi oczami
Z nadzieją na lepsze życie
Tym razem, znikniemy tej nocy
Prosto wzdłuż linii
|
|
 |
Rozprute rękawiczki, przeciwdeszczowy płaszcz
Próbowała płynąć i zostać na powierzchni
Suchy dom, mokre ubrania
Drobniaki, banknoty
Znużone spojrzenie, suche gardło
Dziewczyna na telefon bez telefonu
|
|
 |
A oni mówią
Należy do najlepszej klasy
Uwięziona w swoim śnie na jawie
Była taka od 18-tki
Ale ostatnio, jej twarz wydaje się
Powoli niknąć marnieć,
Kruszyć się jak ciastka
A oni krzyczą
Najgorsze rzeczy w życiu przychodzą do nas za darmo
Żyjemy na skraju nędzy
I głupiejemy dla kilku gramów.
Ona nie chcę dziś wychodzić
Wieczorem
W transie Leci do swojej ojczyzny
Lub sprzedaje się innemu mężczyźnie
Jest za zimno na zewnątrz
By anioły mogly latać
|
|
|
|