 |
Jesteś mój, kocham Cię i jesteś tym przesiąknięty, wypisałam Ci to językiem na podniebieniu, pocałunkami na ciele, paznokciami na plecach.
|
|
 |
mówiłaś mi, że mam się zmienić lecz jak to zrobić gdy od lat sami jesteśmy w sobie uwięzieni komu mam wierzyć, co nazwać zaufaniem?
|
|
 |
Nie ma co gadać, po co udawać, że jeszcze coś nas łączy
|
|
 |
Z tamtych obietnic został pył, który rozsypał czas po glebie
Czytaj, że nie zostało nic, dlatego nie ma już mnie i Ciebie
|
|
 |
odkąd ostatnio gadaliśmy spotkałam Cię przelotem w sklepie i może lepiej, bo nie do końca wiem co mogłabym Ci powiedzieć.
|
|
 |
“ - Nic nie szkodzi - odparłam.
Ale szkodziło, jak wszystko, czego nie mogłam ani wytrzymać, ani zmienić. ”
|
|
 |
Uzywasz nadmiernej krytyki co do siebie. A jesteś wart o wiele więcej niż sądzisz.
|
|
 |
Pewnie nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak wiele znaczy dla mnie Twoja obecność
|
|
 |
lubimy ranić, nie umiemy przepraszać
|
|
 |
od ilu ludzi trzeba się będzie jeszcze odzwyczajać?
|
|
 |
przypadkowa znajomość czasem potrafi dać nam najwięcej szczęścia.
|
|
 |
Ty to przecież znasz, nie muszę Ci tłumaczyć. Znasz te założenia - żeby z niczym się nie spieszyć, nie popędzać, dla naszego dobra, dla dobra naszych serc. Dla nich, a właśnie one przede wszystkim popychają nas do dalszych kroków w zastraszającym tempie, moje łaknie Jego i vice versa. Wszystko ma być powolne i mamy się tym delektować, pierwszymi krokami, pierwszymi kiełkującymi uczuciami, a idziemy do łóżka i jest najcudowniej, i On, On jest najbliżej mnie jak to możliwe, a serce szaleje i pieprzy te zahamowania. Ma jeden warunek - Jego. Tu obok. Teraz.
|
|
|
|