 |
nie byli razem, choć miłość czuć było od nich na kilometr.
|
|
 |
każdy ma jakieś miejsce, w którym oddycha mu się najłatwiej.
|
|
 |
i nawet niebo obficie płakało deszczem nad moim złamanym sercem, tworząc ogromną kałuże w samym środku pustki, która wypełnia moją duszę, a cała miłość, rozbita na miliony małych fragmentów rozpłynęła się we wszystkie strony, rwący prąd porwał namiętność, rozniósł uczucia, w głębi łez utonęły emocje, siły, chęci. wiatr rozniósł myśli, rozwiał sny, marzenia, ideały. potargał mi włosy i całą nadzieję, która delikatnie głaskała moje drżące dłonie, zabrał wspomnienia łagodzące ból, za to rozsiał dookoła ziarna wątpliwości. podsycił żar nienawiści, zgasił ogień wrażliwości i gdzieś w samym środku tej pustyni zasypał piaskiem sens, którego teraz nieustannie szukam, pośród milczenia, ciszy i próżni, rozciągającej się pośród milowego obszaru. całkiem sama.
|
|
 |
Bedze najlepiej, mamy czas, całe lato i mnóstwo siły, nic nas teraz nie powstrzyma, nikt nie przeszkodzi, bo nikogo nie ma tutaj dla nas, jesteśmy tylko my kochanie, my i ciepło i miłość i tyle chwil przed nami; nieprzespane noce, urwane oddechy, klimatyczna muzyka, zasypianie na tylnych siedzeniach samochodu Twojego ojczyma, uśmiechy, odgrzewane pizze z mikrofali i wino na kanapie, niesamowite rozmowy i głupie filmy, seks na tej samej kanapie, zapominanie o tym, że gdzieś tam żyją jeszcze inni ludzie poza nami, Twój zapach na moich ubraniach i to uczucie niesamowitości, przy każdym dotyku, spojrzeniu, pocałunku, słowie, w każdej chwili kiedy jesteśmy razem, jeszcze chwilkę, już prawie to mamy, będziemy mieli.
|
|
 |
gdzieś na jakichś zdjęciach szukam cię wciąż
|
|
 |
to było jak cios nożem w sam środek i tak już otwartej rany.
|
|
 |
kilkanaście godzin ze stanu nieistnienia..
|
|
 |
!!!!!!!!!! miłość jest jak echo, ile dasz jej tyle wraca
|
|
 |
czuję się jednym, wielkim rozczarowaniem. patrzę w lustro i widzę kogoś, kim tak naprawdę nigdy nie chciałam się stać. jestem przesycona mrokiem, a dziura w mojej duszy powiększa się z dnia na dzień. nie ufam własnym słowom, gestom. gubię się myślach, a z każdą kolejną chwilą coraz mniej trzeźwo pojmuję rzeczywistość. zgubiłam sens i nie potrafię odnaleźć się w tej bladej, brudnej codzienności, gdzie słońce nie świeci już od dawna. patrzę na wszystko obłąkanym wzrokiem i miotam uczuciami, które wypełzają jak jadowite węże z zardzewiałej szpary w sercu, twardym, jak kamień, skradają się, by dopaść mnie i zniszczyć do końca. nie panuję nad emocjami, które wiją się w szarej mgle łez. nie mam sumienia, strachu, własnego zdania. i nie boję się o mnie, boję się samej siebie.
|
|
 |
wiem, co ze mną będzie, więc nie mów, że sobie poradzę i że muszę.
|
|
 |
wiem tylko tyle, że jestem w stanie czekać, ile będzie trzeba. będę czekać zawsze.
|
|
 |
jestem zniszczona i wiem, że nie dam rady się już pozbierać.
|
|
|
|