 |
możesz zajść mi drogę z pistoletem w ręku. do błędu i tak się nie przyznam do błędu. możesz przyłożyć nóż do mojego gardła, podczas czkawki. i tak nie przeproszę. możesz mnie zakneblować i schować w swojej szafie. i tak nie wydukam, że tęskniłam.
|
|
 |
w końcu, niby mimochodem - zapomniałam. przestałam odczuwać jakąkolwiek potrzebę świadomości, czy jeszcze żyjesz. przestałam się łudzić, że tego feralnego dnia, kiedy poszedłeś do kiosku, żeby kupić moje ulubione gumy balonowe, przy powrocie - zwyczajnie zabłądziłeś.
|
|
 |
Jest jeden chłopak na świecie,
o którym marzę i śnię, którego
kocham bardzo i z którym spotykać
się chcę. Lecz to są tylko
marzenia, których nie spełni
nikt i będę tak żyła w
cierpieniu aż do końca moich dni.
|
|
 |
Im bardziej się starasz tym bardziej Ci nie wychodzi...
|
|
 |
'nie jest źle' - może i nie jest, ale szczęście chyba tak nie wygląda, co?
|
|
 |
-O czym myślisz? -O życiu. -I co wymyśliłaś? -Że zajebiste jest. -Niedawno mówiłaś co innego... -Niedawno nie było jego.
|
|
 |
szukałam w sobie serca. znalazłam wielki pulsujący kamień. nie wiem gdzie mi serce wyemigrowało, ale to nie jest śmieszne, wracaj
|
|
 |
Po prostu czasem chciałabym, żebyś przyszedł i nic nie mówił, i ja bym się przytuliła, bo czasem nie trzeba słów, wystarczy być obok.
|
|
 |
morał tej bajki jest krótki i niektórym znany: faceci to chuje, a i tak ich kochamy.
|
|
 |
gdybym wiedziała, że umrzesz ... że siła wyższa z niewiadomych mi przyczyn, zabierze Cię do siebie. to uwierz, że skończyłabym z Tobą. wolałabym żyć ze świadomością, że sama się Ciebie pozbyłam niż z tą, że ktoś mi Ciebie zabrał.
|
|
 |
najbardziej brakowało mi Ciebie, kiedy poślizgnęłam się na tym wrednym i niesamowicie złośliwym lodzie. leżałam jak małe androgyniczne stworzonko w zaspie, białego puchu, krzycząc Twoje imię. obiecałeś być moim bohaterem. zanosząc się płaczem, czekałam, aż przybiegniesz mi na pomoc. nie wspominałeś, że w tej bajce zwanej życiem, bohaterowie są śmiertelni.
|
|
 |
stwierdzenie, że jestem wyglądam na zakochaną, traktuję jako obelgę. przecież nigdy naumyślnie, nie doprowadziłabym się do tak opłakanego stanu.
|
|
|
|