|
Wcale nie marudzę, ale są takie dni, jak dzisiejszy, że nikt do mnie nie
dzwoni, nikt do mnie nie pisze, nikt mnie nie kocha, nikt o mnie nie
myśli i nawet ziemia mnie przyciąga tylko z przyzwyczajenia
|
|
|
Nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Sam fakt, że udało mi się przeżyć w całkiem normalny sposób ponad 21 lat jest niewątpliwie sukcesem. Ale teraz normalność jest trudniejsza. Trzeba być dorosłym, podejmować dorosłe decyzje, prowadzić dorosłe życie. Tak nagle, bez uprzedzenia człowiek staje się dorosły i ma żyć i już. Tak po prostu. Kiedy to się stało? Czy tylko mnie to przerasta? Czemu nie ma przepisu na dorosłe życie?
|
|
|
Zabolało? To dobrze, jesteśmy już rozliczeni, szczęśliwego życia!
|
|
|
Nie będę kochać za dwóch, jest to zbyt wyczerpujące i nie niesie to ze sobą żadnych szczęśliwych zakończeń.
|
|
|
Potrzebuję kogoś, kto się nie podda. Potrzebuję kogoś, kto nie pozwoli
mi martwić się o jutro, kogoś, kto każdego wieczoru będzie zapewniał
mnie, że rano nadal będzie obok i zawsze dotrzyma słowa. Kogoś, kto
będzie chciał być nawet wtedy, kiedy sama siebie nie będę mogła znieść.
Wszystko, czego potrzebuję, to obecność. Poczucie bezpieczeństwa, że
ten, którego kocham, nie zniknie nagle, niezapowiedzianie, bez słowa.
Wyobrażasz sobie, jak wspaniałe muszą być noce, kiedy zasypiasz z
pewnością, że już nic złego nie może się stać?
|
|
|
On? Po prostu uczynił mnie piękniejszą. I wiesz, że nie chodzi mi o wygląd (...) Polubiłam Jego obecność. Stał się częścią tego mojego chaosu w którym żyję.
|
|
|
Myślała zatem o nim, nie chcąc o nim myśleć. Im bardziej o nim myślała,
tym większą czuła wściekłość, a im większą czuła wściekłość, tym
bardziej o nim myślała doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogła
już tego znieść. Zatraciła poczucie rozsądku.
|
|
|
To straszne, ja kobieta, która miała być niezależna i bawić się facetami spotyka nagle kogoś , o kogo matrwi się bardziej niż o siebie, o kogo jest bardzo zazdrosna i sama nie wie kiedy nie może już bez niego żyć...
|
|
|
Tu chodzi tylko o to, że wtedy nie było wczoraj i jutro. Istniało tylko dziś. I to było piękne. / Kavu Zet.
|
|
|
Na razie jest dobrze, masz kilka lat i zdarte kolana, które wcale nie kojarzą się nikomu z niczym zboczonym. Wspinasz się na drzewo i to jest proste zdobywanie szczytu, a inne szczyty też wydają się proste do osiągnięcia. Nawet Mount Everest, który widziałeś w telewizji. Jest fajnie. Plecaki robią za bramki, a piłką może być nawet kamień. Życie jest piękne. Starzy robią grilla, piją piwo i śpiewają beznadziejne piosenki, ale nie jest źle, bo wujek pozwolił uszczknąć łyka złotego napoju. Śmiejesz się z niczego i wiesz, że to właśnie wolność. Przyjaźń i nienawiść wydają ci się sprawą życia i śmierci, nawet, jeśli codziennie zmienia się skład "twojej ekipy". Bijesz się i czujesz krew na wargach, ale nie lecisz z tym do mamusi, bo tylko tak można zmienić się w dorosłego. Ale jest fajnie, bo nikt nie kabluje i nie łamie zasad niepisanego kodeksu. Wolność smakuje jak guma Turbo, dziewczyny grają w gumę, a ty jeszcze nie wiesz, że za kilka lat guma będzie kojarzyć ci się z prezerwatywą./ K.Z.
|
|
|
Chcę stąd uciec, albo żyć właśnie tutaj. Być naraz w milionach miejsc, by móc to opisać. Dorosłość nakłada nam kolejne więzy na ręce i pozostaje nam coraz mniej czasu, czasu, by zrealizować samego siebie i coraz łatwiej przychodzi rezygnacja z tego. Poddajesz się i przestajesz walczyć, bunt pozostaje tylko gdzieś na opuszkach palców. Strzepujesz go lekko i żyjesz tak, by zwało się, że żyjesz. I jest całkiem w porządku, nie uciekasz już, tylko idziesz do pracy, której nawet nie lubisz i spędzasz tam większość życia, a w weekendy udajesz, że świetnie się bawisz, choć prowincjonalne dyskoteki z prawdziwą zabawą nie mają nic wspólnego. Pieprzysz jakąś pannę, albo - jeśli jesteś kobietą - idziesz do ołtarza z kolesiem, który powiedział ci parę miłych słów. Nie ma tu zbyt dużych perspektyw i wasze dzieci też będą marzyć, by uciec stąd, ale ostatecznie i tak wrócą, bo nie ma miejsca jak dom, a inne miejsca wcale nie przyniosły niczego więcej. / Kavu Zet.
|
|
|
Nikt nie patrzył na mnie, gdy po prochach chciałem umrzeć. Jak Robbie Williams klamką otworzyć własną trumnę.
— Cornolio
|
|
|
|