 |
|
„Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby:
Albo tak, jakby nic nie było cudem.
Albo tak, jakby cudem było wszystko… ”
|
|
 |
|
Byłbyś świetnym lekarzem, nikt by nie myślał przy tobie o bólu, tylko o twoich oczach. Byłbyś też świetnym nauczycielem, przedmiot przez ciebie wykładany wydawałby się niezwykle interesujący. Byłbyś cudownym hydraulikiem, pewnie specjalnie co 5 minut sama bym coś psuła i dzwoniła po ciebie, żebyś naprawił coś w umywalce a przy okazji moje serce.
|
|
 |
|
Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję.
— Barbara Rosiek
|
|
 |
|
- co oglądamy? - zagadnął wertując kinolive. spojrzałam Mu przez ramię po czym odnalazłam Jego dłoń i odciągnęłam na pewną odległość. - zobaczysz. - rzuciłam zaczepnie, wykonując kilka kolejnych kliknięć i przymykając laptopa. siadając przed Nim, mierząc Jego spojrzenie, uśmiech, szczęście wymalowane w każdym calu Jego twarzy, zaczęłam opowiadać. w rytm naszej piosenki, która wydobywała się z głośników, opisywałam scenerię naszego pierwszego pocałunku, jak i kilku kolejnych, wspólne spacery, najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam z Jego ust. On? momentalnie włączał 'odtwórz', gdy muzyka cichła, jakby zachęcając mnie do dalszej opowieści. - a teraz jesteś tu. wciąż. - szepnęłam na sam koniec, na co nachylił się ku mnie. początkowo muskając moje wargi, omiótł ciepłym oddechem całą twarz, a przy lewym uchu wyszeptał dwa słowa. - moja ulubiona. - po sekundzie, nieco ciszej dodał, jak kocha.
|
|
 |
|
pytał o moje marzenia, a ja nieśmiało podnosząc wzrok zagryzałam wargi z uśmiechem nie wiedząc, jak ująć w słowach wyznanie, że spełnił je wszystkie samym sobą.
|
|
 |
|
wszedł do mojego serca tamtego jesiennego wieczoru, ot tak, nie ściągając butów, nie dopalając papierosa. nabrudził, nabałaganił, wprowadził istny chaos - wtedy niepewna, naciągałam rękawy swetra na dłonie, teraz chciałabym tylko, żeby zrobił to ponownie.
|
|
 |
|
wybiegł za mną zostawiając głośną muzykę, panienki do zaliczenia, alkohol, znajomych. wyciągnął mi z ust papierosa, którego w pośpiechu odpaliłam. - po pierwsze, kurwa, jeszcze jedna fajka, to się zajebię ze świadomością, że jest moją winą. - chwycił mój nadgarstek patrząc z żalem, przełknął ślinę. - po drugie, do chuja, co to za taktyka? szukamy idealnego sposobu jak spierdolić wszystko, jak postąpić, żeby za kilka lat najmocniej żałować? niefajne, bosko nieciekawe. - wzięłam głęboki oddech, próbując się oddalić. - pogadamy na trzeźwo. - wydobyłam w końcu z siebie, na co pokręcił głową. - może pierdolę od rzeczy, zapewne nic mi się nie składa, no bywa. znasz mnie, żaden romantyk. kocham Cię. po jednym piwie, trzech, dziesięciu. na trzeźwo.
|
|
 |
|
Zabawne, że w jednej osobie może znajdować się wszystko to co daje Ci szczęście.
|
|
 |
|
program antywirusowy do serca, proszę.
|
|
 |
|
najbardziej boję się, że Cię spotkam.
miniemy się przy wejściu do pociągu.
zobaczę Cię w drodze do szkoły, idąc po zakupy,
tankując samochód na jednej z setek stacji benzynowych.
albo przepuszczę Cię na przejściu dla pieszych.
najbardziej boję się, że nie będę wiedziała co zrobić.
|
|
 |
|
między krzesłem a podłogą wszystko po staremu..
|
|
 |
|
zatracam się ,
gubię ,
niszczę
i wypuszczam z rąk szczęście.
nie ma mnie,
nie istnieje,
odeszłam z wczorajszym oddechem.
|
|
|
|