| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | czy ten facet,ktorego mijam na ulicy, to nadal Ty? |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | jutro są moje urodziny. i pewnie jak głupia będę czekała do północy,żebyś to Ty złożył mi pierwszy życzenia. zrobiłeś to pierwszy na moje imieniny i na dzień kobiet. przyzwyczailam się. ale to czekanie będzie na darmo, wiem. ty nawet nie pamiętasz o mnie a co dopiero o moich urodzinach. wejdziesz na facebooka i wyświetli Ci się taka informacja. i zlozysz mi życzenia jak setki innych osób.. ale Ty nie jesteś jak wszyscy bo nadal coś do Ciebie czuje... mimo tego,że nasze drogi się rozeszły. mimo tego,że nawet że sobą nie rozmawiamy. pamiętaj,że gdy będę dmuchala świeczki na torcie moim życzeniem będziesz Ty... |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | spacerniak z ziomkami, dzień jak codzień. kilka piw w torebce, paczka szlugów, wszystko co kocham. i oni. moje przybrane rodzeństwo podnosiło mnie na duchu. dochodziliśmy do naszej miejscówy. od jakiegoś czasu tam nie przychodził. siostra, która szła z przodu wysłała mi esemesa - 'siedzi tam ze swoją dziunią.' zatrzymałam się, pierdoliłam tusz do rzęs. -jesteś silna? - zapytał mnie brat. -oczywiście, a przynajmniej się staram. -to chodź tam i pokaż mu, jaka śliczna i mądra z Ciebie laska, podejdź, przybij mu piątkę, a ją wyśmiej. poszłam tam, z papierosem w mordzie, a z bratem za rękę. uśmiech nie schodził mi z twarzy. i te jego zdziwienie. pewnie pomyślał, że jesteśmy razem. ale chuj mnie jego opinia. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | czekałam. czekałam trzysta sześdziesiąt cztery dni i nocy. marzyłam, tęskniłam. codziennie, spotykałam Cię w snach. wyobrażałam sobie, co będzie jak ją rzucisz. nie mogłeś przecież być z nami na raz. słuchałam piosenek, które wrzucałeś na youtube. jarałam się maksymalnie. ten głos, Twój głos kołysał mnie do snu i budził rano. niestety, nie mogłeś wydostać się z tego toksycznego związku. to ona - marihuana - zniszczyła nasze serca. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | mam powodzenie u facetów bez prostowania włosów, tony tapety, krótkich kiecek, sztucznego śmiechu i głosu z manierą. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | wiesz, chciałabym Ci podziękować. za każdy szept, za każdy uśmiech, za każdy pocałunek. a teraz uciekam. przepraszam. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie chodzi mi o te blizny na rękach. nie chodzi mi o te wylane łzy. nie chodzi mi o trzy pary szpilek, połamanych, uciekając, gdy widziałam was razem. nie chodzi mi o szkołę, którą zajebałam z rozpaczy. chodzi mi tylko o jedno, o spokój. dlaczego odzywasz się, gdy prawie się uwolniłam. dlaczego, teraz mnie gnębisz. nie mogłeś zrobić tego jakieś pół roku temu, gdy nie potrafiłam się podnieść z Twojego powodu. wytłumacz mi. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | pamiętasz, te cudowne dni, w których byliśmy tak bardzo szczęśliwi? nawet nie wiem kiedy oddalilismy się od Siebie...najpierw skończyło się codzienne,wieczorne pisanie. te nasze zaczepki stopniowo zmieniały się w nudne, rutynowe rozmowy. potem na ulicy zamiast normalnej rozmowy wkradło się zwykłe 'cześć'. na końcu przestaliśmy się do siebie uśmiechać. czy to nadal my? |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | zastanawiałam się jak to wszystko ogarniał. niekiedy dopadała mnie myśl, że może ktoś stwarza mapę do każdego człowieka i on zdobył taką do mnie. byłam pewna - przejrzał moje wnętrze. widział namiastkę dziecka, które wciąż wiele opiera na marzeniach i wyczuwał tą delikatnie zakopaną wrażliwość. uśmiechał się, gdy kładłam się spać w piżamie z kłapouchym, przed zaśnięciem wypijając kubek kakao. traktował mnie mimo tego poważnie, poruszając rozmowy na każdy temat, począwszy od banałów aż po moralność człowieka. nie doceniałam tego? doceniałam, zawsze. i to niszczyło. poczucie, że odwdzięczam mu się za to wszystko tylko w minimalnym stopniu. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | dziecinada z okazji pierwszego czerwca i wymienianie się kartami z wymawianym numerem co do danego pytania czy zdania. dwójka od Niego i dające cholernie do myślenia: "nie baw się uczuciami innych", bo przecież miał być odpornym, nie czuć. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | już nawet nie mam siły płakać, przecież wiem, że nie wrócisz. / notte. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | stwórz swoje szczęście, nie kopiuj mojego. / notte. |  |  |  |