 |
14:44. Ostatnie miesiące wyglądają jak ten moment, jak ta chwila. Jestem motylkiem. Jestem radosnym dzieckiem. Jestem uśmiechem. Jestem radością. Jestem tęczą i niebem. Bawię się życiem i to jest najpiękniejsze.
|
|
 |
Im mniej Cię znałam, tym wydawałeś się znajomy i bliski. Dzisiaj, jesteś obcym elementem mojego świata. Znam Cię bardzo dobrze.
|
|
 |
Najpiękniejsza jest świadomość ,że mam ludzi, którzy bez względu na wszystko, potrafią mnie uczynić najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Sama ich obecność, nie pozwala mi gniewać się czy być jakkolwiek obrażoną na świat i wywołuje najbardziej szczery uśmiech. W oczach. Na twarzy. W sercu. Dziękuję.
|
|
 |
Nie mam pojęcia, w którym kierunku iść. Dzisiaj stoję tutaj i czuję tylko wielką, olbrzymią radość, miłość, która wypełnia mnie po koniuszki palców i beztroską nadzieję. Uśmiecham się, podnoszę się, żyję, ale nie wiem, którą drogą mam iść. Czas ucieka przez palce, a przede mną tyle ścieżek. Chcę skorzystać z każdej opcji, ale jestem człowiekiem, tylko człowiekiem. I w tym sukcesie jest problem. Mały radosny problemik.
|
|
 |
Milcz. Słowa znaczą tak mało. Milcz.
|
|
 |
za dużo Ciebie, za mało wszystkich innych, żeby zapomnieć z prędkością światła.
|
|
 |
A teraz śpij spokojnie, ja czuwam przy Tobie,by było Ci lepiej, najlepiej, jak może.
|
|
 |
-kiedy Wy w końcu zaczniecie pracować!? -jak pani pójdzie na emeryturę.../Kondzio! :*
|
|
 |
Palisz. Nie jesteś milusi. Twoi przyjaciele są dziwni. Masz nieidealną cerę. Nie pachniesz ładnie. Nie dbasz o to jak wyglądasz. Nie wyglądasz zjawiskowo. Nie jesteś absolutnie piękny. Ale uwierz mi, uwierz mi, że nikt na świecie nie ma takich oczu jak Ty, nie ma takich rąk jak Ty.
|
|
 |
kimkolwiek się stanę, sentymenty trzymają za serce.
|
|
 |
Chociaż nie wiem, czy nie chrapiesz w nocy, czy opuszczasz klapę w toalecie, czy Twoje linie w którymś momencie łączą się z moimi na papilarnej autostradzie i czy kiedykolwiek pokażesz mi palcem wieżę Eiffla, to chcę Cię mieć, tak po prostu.
|
|
 |
Oni przychodzili i odchodzili. Zostawiali mnie samą po raz pięćdziesiąty, zapominali kluczy, chusteczek czegokolwiek, tak więc wracali po nie. Znów pachniało słońcem. Znów wydawało mi się ,że potrafię ich zatrzymać. Tak naprawdę potrafiłam sobie tylko wyobrazić ,że posiadam ich już na zawsze. Czarowali mnie jak sympatyczne wróżki. Tak cudownie się uśmiechali, przytulali, a gdy się odwróciłam uciekali chaotycznym krokiem. I znów pachniało słonymi łzami.
|
|
|
|