 |
|
rozumiem, że czekasz, aż będzie za późno?
|
|
 |
|
- nie mogę tak dłużej! - wykrzyczałam w furii, wychodząc z Jego domu. kiedy przechodziłam próg poczułam dłonie, Jego dłonie, na swoich biodrach. wbrew wcześniejszym postanowieniom względem siebie, obróciłam się ku Niemu. ten na pozór największy twardziel - płakał. wylewał swoje nieskazitelne łzy przeze mnie. - nie potrafię pozwolić Ci odejść, nie potrafię, pomimo tego jak bardzo Cię, kurwa, nienawidzę... - szepnął patrząc w moje źrenice. pod wpływem chwili mocno się do Niego przytuliłam, szlochając Mu w ramię. - kochanie, jesteś najważniejsza. - powiedział mi do ucha, słabym głosem. utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak dobrze zrobiłam zostając.
|
|
 |
|
i napisał. zaczął pytać dlaczego się nie odzywam. ze łzami w oczach napisałam, iż niektóre osoby nie życzyły sobie Naszych rozmów. miałam zakończyć tą znajomość, jednak zburzył owe założenie. jednym 'nie przejmuj się' zapalił tą iskierkę nadziei. zrodził we mnie życie na nowo.
|
|
 |
|
mam rozumieć, że nie pozostało mi nic innego, niż usunięcie wspólnych zdjęć z dysku?
|
|
 |
|
teraz napawaj się tym jak z chwili na chwilę znikam coraz bardziej.
|
|
 |
|
tak, to ja postanowiłam odejść. tak, to ja zakończyłam ten związek. tak, to ja zrezygnowałam z miłości.
|
|
 |
|
miałeś być moim sensem. tym wczorajszym, dzisiejszym jak i jutrzejszym.
|
|
 |
|
był lekarstwem na wszelkie choroby. potrafił przywrócić mnie do życia, kiedy było już źle. totalnie źle.
|
|
 |
|
zastanawia mnie tylko dlaczego nie nazwali Cię Szczęście. tak idealnie do tego pasujesz.
|
|
 |
|
nie wymagaj, aby Nasze uczucie było od razu idealne, perfekcyjne. daj mu dojrzeć, uodpornij na wszelkie defekty jakich może doznać.
|
|
 |
|
usiadłam na szkolnych schodach i zabrałam się za otwieranie tymbarka. zaraz po tym znalazł się koło mnie, uprzednio informując o swoim przybyciu czułym rozczochraniem włosów. - jak poszła? - zapytał patrząc w moją stronę, co spostrzegłam kontem oka. - prosta była, nic nadzwyczajnego. - odparłam trochę zbyt szorstko. - kocie, co jest? - szepnął mi w ucho, obejmując jednocześnie jedną ręką w talii. wyjęłam z kieszeni kapsel od napoju, i podałam Mu go. - znowu to samo... - wyjaśniłam znużona. obrócił kapsel w dłoni i przeczytał na głos. - 'ktoś Cię kocha'. dziubku, a nie pomyślałaś, że może to po prostu najistotniejsza prawda w obecnej chwili? - pocieszył mnie. oderwałam wzrok od podłogi i spojrzałam na Niego. - ja też kogoś kocham. - wyjaśniłam poważnym tonem. - a ja wiem kogo. - odpowiedział, po czym złączył swoje wargi z moimi.
|
|
 |
|
poczułam jakby w jednej chwili ktoś zabrał mi tlen, wyrwał serce i spuścił ze mnie życie.
|
|
|
|