 |
|
szczyt inteligencji, kiedy wypełniasz ankietę i nie starcza Ci czasu na dokończenie jej, więc szybko bazgrolisz w odpowiedzi na ostatnie pytanie 'sorry, dzwonek zadzwonił. spieszę się. na razie'.
|
|
 |
|
któregoś dnia odejdę bez słowa. bez krzty wyjaśnień. bez zwyczajnego, prostego, a jak cholernie bolesnego 'żegnaj'.
|
|
 |
|
jeśli będę już doszczętnie zdesperowana wywołam sobie jedno z Twoich zdjęć, które następnie po odbiorze zegnę na milion sposobów byleby tylko zmieściło się do portfela. zamówię sobie kubek z podobizną Twojej osobą, i krótkim cholernie znaczącym podpisem 'kochanie moje'. założę osobną kategorię na gadu, w której umieszczę tylko Twój numer, co momentalnie umieści Cię na samej górze listy. będę lgnąć w geście skończonej bezradności do Ciebie na każdej przerwie. tylko, że jeszcze nie pora. na razie zachowuję resztki zrównoważenia psychicznego, mając w poważaniu fakt, że właściwie - chuja na mnie kładziesz.
|
|
 |
|
nie chcesz wiedzieć co Twój rzekomo wierny facet szepcze mi co weekend wprost do ucha. nie chcesz wiedzieć z jaką precyzją pozostawia ślady swoich dłoni na moim ciele. nie chcesz wiedzieć z jakim zapałem całuje moje usta. nie chcesz wiedzieć jak patrzy, pełen pożądania.
|
|
 |
|
zagrajmy w życie. kupmy miłość. wygrajmy szczęście.
|
|
 |
|
to niebiańskie uczucie, kiedy kładziesz się wieczorem do łóżka w pidżamce w miśki z książką od geografii w dłoni, a drgawki mimowolnie nie omiatają ciała. z uśmiechem, który w dalszym ciągu ściśle trzyma się warg, przymykasz powieki. w głowie pojawia się w jednej sekundzie miliard wspomnień, z minionego dnia. dotyk, które wywoływał gęsią skórkę na ciele. słowa zalewające cudowną falą podświadomość. spojrzenia przepełnione miłością do maksimum. po policzkach spływają szkarłatne łzy, i nawet nie próbujesz ich zetrzeć. to te upragnione krople szczęścia.
|
|
 |
|
wzrok utkwiony w moich oczach. cudowny łobuzerki uśmiech przeznaczony wyłącznie dla mnie. słowa, które trafiają do moich uszu, niczym najlepszy narkotyk. więcej nie chcę. i tak mam wiele.
|
|
 |
|
a pamiętasz jak wspólnie piekliśmy szarlotkę? ja cała upaprana od mąki, Ty cały od lepiącego karmelu. w powietrzu tańczył cynamon, niewinne osiadający na nasze powieki. pamiętasz, kiedy niecierpliwie siedzieliśmy przed piekarnikiem, czekając aż ciasto będzie gotowe? kiedy dostawaliśmy szału, nie mogąc znieść cudownego jabłkowego zapachu. wziąłeś mnie wtedy na ręce. zaniosłeś do sypialni, i kładąc na łóżko jak kilkuletnie dziecko powiedziałeś, że szarlotkę kochasz prawie równie mocno jak mnie. ja udając obruszona, czekałam na przeprosiny. właśnie wtedy zacząłeś całować mnie po karku, a moje nozdrza drażniły ziarenka cukru. doskonale pamiętam, kiedy ubierałam się i pędem biegłam do piekarnika, żeby udało się uratować nasze ciasto miłości o którym zapomnieliśmy. porównywałeś je do naszego związku. stwierdziłeś, ze w niego trzeba włożyć równie dużo miłości i obiecałeś, ze jego nigdy nie pożresz z taka premedytacja jak swojego kawałka.
|
|
 |
|
różnica jest taka, że kobietę którą kocha jesteś w stanie zniszczyć prymitywnym komentarzem na temat jej fryzury, a kobietę która jest kochana nawet kałasznikow nie będzie w stanie załatwić.
|
|
 |
|
nie ma nic gorszego od świadomości, że słuchasz kłamstw, a jednak w nie wierzysz. że pozwalasz się wykorzystywać, chociaż nie powinnaś. że zgadzasz się na rzeczy wbrew samej sobie, wbrew własnym zasadom. nie ma nic gorszego od podłej świadomości, że pozwalasz sobie na zdecydowanie więcej bo kochasz.
|
|
 |
|
bez kitu, jeśli pani od polskiego zapyta mnie czemu zrobiłam kleksa na pół zeszytu w pracy domowej, powiem, że pan kot za mocno rżnął panią kotkę, a że wydała z siebie śmiertelnie przeraźliwy odgłos - wystraszyłam się, czego efektem był jedynie rozlany atrament, nie zawał.
|
|
 |
|
śmiało mogę zaznaczyć Mu obecność podczas kolejnych dwunastu miesięcy, w moim sercu.
|
|
|
|