 |
Łatwo mówić jest - bądź kim chcesz, rób co chcesz -
to proste, owszem, wszyscy gadacie, wszyscy bardzo mądrze,
ale to nie takie proste wszystko jest, jak się wydaje,
nie jeden nie może ruszyć się w miejscu zostaje,
los szansę daje raz dotknąć gwiazd i przestaje,
popatrz w swoje oczy, a teraz tam,
w którą stronę kroczysz, idąc sam,
świat nie jest taki prosty, widzisz brat?
Jak łatwo Cię zaskoczyć, bo los jak talia kart.
Chciałbyś mieć fart, chciałbyś wygrywać tu na każdym kroku,
Chciałbyś robić swoje rapy i mieć święty spokój,
Chciałbyś nie mieć wrogów, mieć przyjaciół stu,
wrogów masz, bo masz charakter, przyjaciół masz może dwóch,
ale to plus w tych czasach nie patrz czy się opłaca,
staraj się być pomocnym, to zawsze wraca,
wierz mi na słowo, błagam, wierz mi na słowo,
przecież jesteś moją drugą połową!
|
|
 |
We dwójkę sam na sam, przed oczami twarz znajoma, brat.
Wiem, że ją znam, lecz nie potrafię rozpoznać,
gdy się przyglądam jest coraz bardziej obca.
Jednak wiem, że wiele razy była mi pomocna.
Do cna wypłukana z uczuć owca zagubiona,
dość ma już złości, ktoś przez nią kona.
Choć i dorośli, chodź a się przekonasz,
sam masz swój rozum, zrozum zabij potwora.
Ta postać chora, stoi przede mną wiecznie,
chociaż jej nie ma i tak przed nią nie ucieknę
i brodzę w tym piekle, w jej oczach to widzę,
namacalne zła odbicia, z którego dziś szydzę.
Opanuj strach, zamknij oczy, on nie wróci,
jeśli tylko na tym co w Twym sercu się skupisz.
|
|
 |
To zimne serce, zacierał ręce,chciał się odegrać, pomyślał nigdy więcej, nie,
nie dam robić się w chuj przez jakąś babę, wyjebała się na boku, chuj na to kładę.
Zrobi to samo, co ta, co o niej mowa,
zrobi dla siebie, dla siebie, nie na pokaz.
|
|
 |
Znowu budzisz się pusty, a na dodatek długi.
Miesiąc harówy, a w noc hajsy gubisz.
Można się wkurwić, cóż takie życie, posypane na blacie - wtedy było myśleć.
Melanż się toczy, którą już godzinę,
ciągle chce więcej, to mu daje siłę.
Ostatni banknot już kręci na zwije, gdy znów zapierdoli to czuje że żyje.
Wszystko nie ważne, w balecie jak w transie,
płynie poważnie, koniec wygląda strasznie.
Kończy się towar, kończą się przyjaźnie,
zostaje sam, sam prawie na dnie.
|
|
 |
2. Pamiętam chłopak zalatany, słuchał rapu
Maniura, szkoła, niedługo młody tatuś
Pamiętam dobrze kradł i miał szacunek
Od małolata stworzył sobie dobry wizerunek
Ludzie go znali z twardego charakteru
Krok po kroku krok i tak do celu
Dobrze się ubierał, kochał dziewczynę
Lada dzień miał ogłosić ojcu wesołą nowinę
Nasze drogi się rozeszły, każdy w swą stronę
Nie wiedzieliśmy co u nas, kontakty utracone
Poznałem żonę, co u niego nie wiedziałem
Póki od paru koleżków różnych rzeczy nie usłyszałem
Mówili miał syna szczęście był zdrowy
Gdzieś słyszałem, że nagle mu coś jebnęło do głowy
Że zwariował, że brud w żyłach, życiowy zgon
Sprzed lat dobry koleżka, lecz dziś to już nie on.
|
|
 |
1. Dziurawe buty, miał kurtkę za dużą
Podarte spodnie z ujebaną bluzą
Podchodził wolno i coś tam szeptał
Wyglądał dziwnie, nie tak jak go pamiętam
Miał dziwne rany, był jakiś wyjebany
Mogłem mówić coś do niego, on zahipnotyzowany
Nie odpowiadał a jak już to bez sensu
Najpierw pierdolił o ptakach, później o życiu bez seksu
Bez kompleksów, życie ludzi zmienia
Chłopak kiedyś był w porządku bez wątpienia
Teraz patrzę na niego i widzę dno
Coś go zmieniło, pytanie tylko co...
|
|
 |
Nie chciał od niej nic prócz pierdolonej prawdy, ona się zachowywała jakby to były żarty.
|
|
 |
Skłamałbym mówiąc, że nie czuję nic do kogoś, kto kiedyś był dla mnie wszystkim.
|
|
 |
Wszystko czego chciałem było Tobą.
|
|
 |
Sam już nie wiem jak to było, czemu ode mnie odeszła
Ciężko się pogodzić jak ktoś cię po prostu skreśla
Nie mam wcale za złe, teraz jak na to patrzę.
|
|
 |
Myśle o śmierci czasem zawsze jak szluga gasze
Dziś pale drugą paczke osuszam pierwszą flaszke
Doceniam życie ziom, Ty doceniaj życie własne
Nie wygramy z czasem mamy w jedną strone bilet.
|
|
 |
Nie raz wstydził się w szkole pokazać
każdy nowe ciuchy on dziurawe buty
powycierane dresy
i na bani wrzuty
stresy w klasie czuł się gorszy od reszty
mieli z niego śmiechy
szkolni koledzy jednak
nie mieli wiedzy tego co on przeżył i tego co przeżywa
tego, że nieustannie swą walkę rozgrywa
świństwa zamiast dzieciństwa jak to nazywasz
jebana patologia dziecko gorszego Boga.
|
|
|
|