 |
|
1. Na pewno znasz takie noce, ten destrukcyjny moment
W którym każda myśl waży grubo ponad tonę
I czy tego chcesz czy nie jesteśmy tacy sami ziomek
Nasze serca pompują krew, a łzy są słone
Wiem, że czasem sam tonę w morzu złych myśli
I jedyne co z tego mam to psychiczne blizny
Wokół nas wyścig szczurów, rajd za bejmem
I niektórzy go skończą jak Carradine z Cobain'em
Zwykły szary dzień ludzie kolorują wódką
Grosze, brutto, rzeczywistość mamy smutną
Rób to co robisz brat, świat jest dziki
Nie pozwól, żeby ktokolwiek mówił, że jesteś nikim
Licz tylko na siebie, jeśli umiesz liczyć .
|
|
 |
|
1. Obudzisz się w środku nocy by poprawić poduszkę
Zobaczysz zamaskowaną postać stojącą nad twym łóżkiem
I już wiesz, że koniec nie będzie dla ciebie miły
A wszystkie najgorsze sny dzisiejszej nocy się spełniły
Z całej siły
na twej szyi zaciskam obiema dłońmi
O wszystkim zapomnij, wprowadzę cię w stan agonii
|
|
 |
|
2 . Jak już będziesz nieprzytomny twój świat w mroku się schowa
Ja cię ocucę żeby powtórzyć wszystko od nowa
Zobacz, to co ja widzę, piękno które tworzę
To jest jak galeria z eksponatami martwych stworzeń
Wyryję nożem odwrócony krzyż na twoim pysku
By zbić policyjne ślady w stronę sekty satanistów
W niedużym ognisku płonie stos wyschniętych żerdzi
A ja obserwuję jak się bezwładnie w powietrzu wiercisz
Jestem handlarzem śmierci możesz mówić mi królu
Ja pomogę ci przekroczyć znaną granicę bólu
Kilometry sznuru są moimi farbami i płótnem
Jestem artystą śmierć to dla mnie piękno absolutne
Wejdź na łódkę, a ja jak Charon wezmę cię ze sobą
Dzień twoich urodzin będzie obchodzony żałobą / Słoń .
|
|
 |
|
Zawiodłeś me zaufanie raz , już mnie więcej nie oszukasz.
Moich ran nie leczy czas, takim jak ty nie ma miejsca tutaj.
Tylko prawda liczy się w tej grze, tylko prawda choć czasem boli.
Czas Vendetty zbliża się, dzisiaj ufam tylko swoim.
|
|
 |
|
Zapomniałeś że szacunek i lojalność to po pierwsze.
Pytasz mnie gdzie teraz jestem,
Tu, gdzie byłem wcześniej.
Kolega do kolegi jak kolega nie biznesmen / Lukasyno
|
|
 |
|
Jeśli chcesz mieć coś czego nie ma nikt ziom.
To bądź sobą, to bądź sobą .
|
|
 |
|
Się porobiło już nie dzielimy razem ławki
choć kiedyś byliśmy jak szlugi z jednej paczki.
|
|
 |
|
Ja wiem że kiedyś nasza skończy się droga,
i wiem że zamilknie mój wokal.
Zostawić coś po sobie nie tylko na blokach,
i żyć w zgodzie sobą nigdy na pokaz / Paluch .
|
|
 |
|
Staram się o Nim nie myśleć i nie ważne , że mi to nie wychodzi. Staram się i mam nadzieję , że kiedyś zapomnę.
|
|
 |
|
Z moich fundamentów wiary pozostała garść trocin
Tu ludzie piją więcej niż są w stanie wypocić
Życie pędzi jak pocisk, nie jesteśmy już młodzi
Już dawno ludzka głupota przestała wzbudzać mój podziw
Bez bliskich i rodzin wszyscy bylibyśmy nikim
Wóda, narkotyki, przemoc, agresja i krzyki
Mam też, swoje strzygi, ciągle stawiam im opór
Jak mój człowiek, Szelma Shellerini, wydycham niepokój
Jeśli chodzi o wrogów, to jest jeden największy
Czort, z którym nie pomoże wygrać siła mięśni
Nie pomogą pięści, ból wykrzywia usta
Codziennie mu patrze w pysk, w odbiciu lustra
Samotność i pustka, rzeczywistość szara
Zdeptane sumienie, mara, paranoja, marazm
Wielu woli się zalać, bo świat jest zbyt straszny
W poszukiwaniu szczęścia wyruszają na dno flaszki / Słoń
|
|
 |
|
Była zamknięta w sobie, myślała, że nic jej w życiu dobrego nie spotka, uważała się za brzydką, bo nie miała idealnej figury, szkoda, że zapominała o swoich nieziemsko pięknych oczach i uśmiechu. Pojawił się on. Totalny wariat. Lubił imprezy, dziewczyny i alkohol. Z tłumu wybrał ją. Poznali się. Coś zaiskrzyło. Mówił jej że jest śliczna, że chce dobrze. Potrafili stać w tłumie ludzi i patrzeć sobie w oczy przez pół godziny, bez słowa, bez żadnego ruchu. A jednak coś nie wyszło. Czar znikł, pojawiły się łzy. Z jakiego powodu? Proste, on chciał tylko jednego. Po wódce był pewien, że ją kocha, ale na trzeźwo nie był pewnie czy ona naprawdę istnieje./stop_the_clocks
|
|
|
|