 |
miłość obudziła się ze snu zimowego, wszyscy zaczęli pieprzyć o motylkach w brzuchu, mętliku w głowie, przyspieszonych oddechach i biciach serca. słucham ich wszystkich uważnie, gratulując, życząc szczęścia, ciesząc się razem z nimi, co nie zmienia faktu, że rozpierdala mnie wtedy od środka, bo podczas kiedy wszyscy wokół są szczęśliwie zakochani, ja zdycham ze złamanym sercem.
|
|
 |
z miejsca przyrzekam, że jeśli jeszcze raz Twoja dłoń dotknie Jego osoby, ja, mimo cholernie obolałych na chwilę obecną mięśni - powyrywam Ci te łapki.
|
|
 |
podnoszę wzrok, usilnie starając się odnaleźć Jego. mierzę dokładnie to cudowne spojrzenie, które jeszcze kilka dni temu, tak natarczywie się we mnie wpatrywało. teraz błądzi, z jednej dziewczyny na drugą. omija mnie. tak perfidnie, podle, w najbardziej bolesny sposób.
|
|
 |
nie patrz. nie dotykaj. nie wypowiadaj zbędnych słów. nie pytaj się o nic. nie chcę banalnych - 'dlaczego?', 'czemu?', 'skąd ta nagła zmiana?'. zapomnij. w moim życiu nie ma miejsca dla Twojej osoby w takim stopniu, jakiego oczekujesz. przynajmniej nie chcę, by ono było.
|
|
 |
przyspieszona arytmia mojego serca idealnym podkładem do Jego barytonu.
|
|
 |
zabolało, kiedy nie napotkałam już Twojego nadgorliwego wręcz spojrzenia. kiedy uśmiech był tylko delikatnym przebłyskiem uniesionych kącików ust, w dodatku tak cholernie wymuszonym.
|
|
 |
ej, niunia, majtki w misie wychodzą Ci spod spódniczki.
|
|
 |
nie obchodzi mnie, że w simsach topisz ludzi w basenach, czy zamykasz między czterema ścianami - mną się nie będziesz bawić.
|
|
 |
sytuacja bez wyjścia. telefon do mamy, podanie podstawowych informacji, a pro po tego, że potrzebuję ciuchów na zmianę do szkoły. pięć minut później dostaję torbę z jakże cudowną zawartością: jeansy, bluza, skarpetki, stanik, majtki i jako jedyna zachowująca pozory normalności część, koszulka. z uśmiechem zakładam ją na siebie, mimowolnie uświadamiając sobie, że moja niezastąpiona rodzicielka przywiozła mi - XL taty. bajer.
|
|
 |
tak, cieszę się, że jest wiosna, ale jeśli mamy jeszcze raz wyjść na wychowaniu fizycznym na dwór i grać w nogę na przemokniętej glebie, porośniętej trawą - wymiękam. na prawdę po dzisiejszym dniu mam dość tego typu zajęć, tudzież kąpieli błotnych.
|
|
 |
od momentu, kiedy Go poznałam nie kieruję się rozumem, a sercem. patrzę jak inni oceniają Jego osobę powierzchownie, jak mówią o Jego arogancji, nieodpowiednim zachowaniu, rozpuszczają o Nim plotki. przysłuchuję się temu wszystkiemu ze stłumionym śmiechem. już nawet nie chodzi o to, że On ma na zdanie tych wszystkich osób totalnie wyjebane. śmieszny mnie jedynie fakt, że opowiadają to wszystko, jakby znali Go od podstaw, z każdą tajemnicą, a tak na prawdę nie mają zupełnie pojęcia kim jest. nazwisko to mikroskopijna część tożsamości. to w środku kryje się wszystko.
|
|
 |
z każdym kolejnym facetem było tak, jak z czytaniem ebook'a. oddawałam się wiernie tej czynności, wchłaniała mnie do cna, przeżywałam wszystko oczami bohaterów, jednak w dalszym ciągu czegoś mi brakowało. tego tomu w dłoni, kartek pachnących tym specyficznym zapachem świeżego papieru, tej okładki - miękkiej, lub twardej z wygrawerowanym tytułem. przekładając to na moje życie - On był moją książką, tą wydaną, posiadającą kilkaset stron, zadrukowanych idealną czcionką. każdy kolejny mężczyzna pojawiający się na mojej drodze posiadał tą samą treść, ale cholera, nie był tym samym.
|
|
|
|