|
wierzyłam mu. wierzyłam w ciepło jego dłoni, w bicie jego serca. wierzyłam w jego słowa, kiedy zapewniał, jak bardzo kocha. wierzyłam, że jestem dla niego najważniejsza, że to jest teraz, będzie jutro, na zawsze. wierzyłam w każdą obietnicę. wymieszane oddechy i to jak ocierał się swoim nosem, o mój. wierzyłam miłości - ten jeden jedyny raz, wierzyłam, że istnieje.
|
|
|
nie mam w archiwum rozmów z nim, bo nigdy nie przypuszczałam, że nie pojawią się następne. potrafiłabym opisać nasz pierwszy pocałunek co do każdego zaciągnięcia powietrza w gwałtownym oddechu, lecz nigdy nie umiałabym unaocznić ostatniego, bo nie miał nim być. nie pamiętam, jak odchodził, nie wiem, kiedy zamknął za sobą drzwi, nie wiem co mówił. odgłos pękającego serca zagłuszył każde z jego słów.
|
|
|
potrafił mówić, że kocha. szeptał mi na ucho, jak ważna dla niego jestem. świadomie oznajmiał, że jest gotów poświęcić wszystko. był pewien tej miłości, stawiał na nią całe swoje dotychczasowe życie. obiecał, że pozostaniemy już zawsze razem. że pokonamy każdą przeciwność losu. oświadczał, że jestem tą jedyną i żadna inna nie jest w stanie mnie zastąpić. kochał, bo to najważniejsze. odszedł, bo to oczywiste.
|
|
|
nie twierdzę że mi go brakuje. po prostu najzwyczajniej w świecie chciałabym dowiedzieć się co u niego słychać, jak się trzyma i jak układa się jego nowy związek. zobaczyć jego uśmiechniętą twarz i ironiczne spojrzenie. posłuchać jego wspaniałych opowieści i śmiać z głupiego zachowania, którego powodem był alkohol. nie tęsknie, po prostu męczy mnie pytanie "co dzieje się z moim przyjacielem".
|
|
|
kolejny ranek, słońce wpada przed okno, rozświetlając pokój, a ja znowu budzę się z podkrążonymi oczami, zachrypniętym głosem, znowu witam tę pieprzoną rzeczywistość. przecież miało się wszystko zmienić, miało być dobrze, a jest tylko gorzej. nadzieja odeszła wraz z chowającym się księżycem i ostatnią kroplą krwi spadającą na podłogę, która po drodze złączyła się ze słoną kroplą łzy.
|
|
|
odczekać sześć godzin, albo kilka dni, parę miesięcy, rok. potem znów zaświeci słońce.
|
|
|
nie można zapomnieć tego co było. nie możesz wymazać z pamięci tych wyjątkowych chwil spędzonych razem, ściskając się za ręce i uśmiechając do siebie. nie da się ot tak żyć bez bolesnych wspomnień. ale po co chcesz zapominać? po to, by znów popełnić ten sam błąd drugi raz? pamięć to coś cennego, a wspomnienia, nawet te, które otwierają stare, ledwo posklejane rany na sercu, pozwalają iść inną drogą, poznawać nowe ścieżki, dzięki którym możemy być szczęśliwi. przeszłość jest kluczem do przyszłości, uczy nas, przypomina błędy i nie pozwala ich powtórzyć.
|
|
|
jest wolną kobietą. nie zamierza rozpaczać, dołować się i płakać. jest silna, ma przyjaciół, osoby które zawsze są z nią i nigdy nie zwątpią. a będzie jeszcze silniejsza i nie tak ślepa w sprawie uczuć, jak dotychczas.
|
|
|
zapomnę, tak jak prosiłeś. więcej nie odbierzesz telefonu ode mnie, ani nie przeczytasz wiadomości, nadanej z mojego numeru. ale proszę, nie rzucaj mi się na szyję, po tygodniu, jak to zwykle masz w zwyczaju. bo kolejnego "come back", nie będzie. właśnie wyrosłam ze zdewastowanych zabawek.
|
|
|
a teraz przyjdź do mnie. razem usiądziemy przy oknie i w blasku księżyca będziemy cerować nasze poszarpane serca.
|
|
|
czy można kochać wiedząc, że to drań? cieszyć się, gdy obiecuje, wiedząc, że to kłamstwo? patrzeć bez końca, nawet gdy jest z inną? zgadzać się na pocałunki, będąc jedną z wielu? mówić, że się o nim zapomniało, lecz gdy się pojawia zapomnieć co się mówiło? oddać wszystko co najcenniejsze, by usłyszeć, że kocha. a potem cierpieć, bo on i tak odejdzie? zatęskni, wróci... te same kłamstwa usłyszę. i znów kiedyś będzie przesyt mnie w nim. i znów będę zapominać. dlatego ważne jest, by pozwolić pewnym osobom odejść na zawsze.
|
|
|
Curtis ucieszył się jak dziecko na mój widok. zaczął mi życzyć, żebym chujem na żyletkę trafił, zesrał się drutem kolczastym, poronił jeża i inne miłe rzeczy.
|
|
|
|