 |
Wlazłam do szafy i .... Przekonałam się że Narnia nie istnieje ;-(
|
|
 |
[CZ.5] Gdy pojawiłam się w umówionym miejscu on już czekał spacerując nerwowo w te i spowrotem i rozglądał się na boki.Gdy mnie zobaczy podszedł powolnym krokiem wręczając mi długą,czerwoną różę,taką samą,która nadal wisi zasłuszona nad moim łóżkiem od prawie 2ch lat.Z Jego twarzy zniknęła ta cała bezczelność,cynizm i podłość.Znów był tym samym chłpakiem w którym się zakochałam.Nie wiem jak długo staliśmy tam wpatrując się w sobie oczy,ale nagla poczułam jak bierze w swą dłoń moją i prowadzi nas w pewne miejsce.Poczułam to co kiedyś :radość,dziką namiętnośc,motyle w brzuchu i zawroty głowy.Znów się uśmiechałam.Znów czułam się ważna,wyjątkowa.-Dziękuję,że dałaś mi szansę-rzekł kilka tygodni później,gdy siedzieliśmy objęci w Jego pokoju.Nagle zrobiło mi sie gorąco i wszystko wróciło:ból,bezradnosć i strach,że niedługo to się skończy-Nie wracajmy do tego-powiedziałam i delikatnie pocałowałam Go w usta.Uwierzyłam,bo kochałam i w końcu poczułam czym jest prawdziwa miłosć. KONIEC || pozorna
|
|
 |
płakałam tak głośno, że musiałam wkładać sobie rece do ust, żeby nie było słychać. praktycznie telepało mną. przepływało przeze mnie takie uczucie upokożenia, że aż trudno to sobie wyobraźić. czułam się jakby ktoś wyrwał mi dusze i wyprał ją w gównie. cały czas łkałam, ale teraz chcę o tym zapomnieć. nienawidze tych ludzi.
|
|
 |
zgubiłam sens . noo, spierdolił mi gdzieś .
|
|
 |
odłożyła na bok sentymenty, przestała płakać po nocach, zapomniała, kim dotąd była. odnalazła w sobie wolę, by odkrywać nowy świat. użalanie się nad sobą i brakiem kogoś bliskiego nie miało sensu. serce może zaczekać.
|
|
 |
i nagle rodzi się ta pieprzona potrzeba, żeby z kimś być, bo samemu nie daje się rady..
|
|
 |
wiesz, uwielbiam ludzi. mimo mojej aspołeczności, mimo tego, iż denerwują mnie i nudzą to ich uwielbiam. lubię rozmawiać, przyglądać się ruchom dłoni i ust. lubię słuchać szeptów i przekazywać moje potoki słowne. lubię żyć. mam ochotę na altruizm, na wiosenne uśmiechy, drganie serc. na patrzenie komuś w oczy godzinami.
|
|
 |
powinni mi przyznać medal, za popełnianie życiowych błędów w najbardziej prymitywny sposób, jaki jest tylko możliwy.
|
|
 |
usiądziemy na parapecie z paczką fajek i litrem absolwenta. opijemy to jakie jesteśmy nieszczęśliwe
|
|
 |
wiesz, czego nie znoszę? jednej rzeczy tylko. nadziei. zawsze, kiedy jestem pewna, że coś się skończyło, że nie ma sensu, że spalone i pozamiatane, uspokajam się i spokojnie brnę do przodu. wtedy ta kurwa przychodzi do mnie i z niewinnym uśmieszkiem mówi do mnie: "a może jednak...?" i rozpierdala mi wszystko na nowo.
|
|
 |
są to strome schody do nieba, wąskie i bez oparcia. możesz iść prosto w górę, nie oglądając się za siebie. kiedy utracisz równowagę, zranisz się boleśnie lecąc w dół. i zaczynasz wędrować od nowa, jeżeli masz jeszcze siły. nie możesz się zatrzymać - nie da się żyć ani ustać na żadnej krawędzi, trzeba kroczyć lub spadać. i tak do końca życia.
|
|
 |
wielbiam gdy na spontana dzwoni do mnie, mówiąc: ' za trzy godziny masz busa do mnie ', a ja olewam wszystko i jadę. przyjeżdzam, a On czeka na mnie na dworcu z bukietem róż, i rzuca mi się na szyję, mówiąc jak cholernie się stęsknił. następnie spędzamy razem dwa cudowne dni, w których słyszę najpiękniejsze słowa na świecie, z najcudowniejszych ust. i wiem, że mam cholerne szczęście - bo ledwie przyjechałam do domu, a On już dzwoni, mówiąc, że tak bardzo tęskni.
|
|
|
|