 |
|
Leżeli przykryci szeptem nocy. Jej oddech otulał jego usta, a drobne dłonie nieudolnie krążyły po jego ciele. Ich klatki piersiowe uderzały o siebie wraz z biciem serc. Czuła na policzkach łzy. Przejmująca cisza między nimi wybuchała, by później szepnąć, że to tylko ciche westchnienie chwili. Z pierwszym promieniem słońca poczuła wzbierający w niej chłód. Kolejny raz zostawił ją z cieniem jego ust na na jej wargach. Zdołała jedynie unieść powieki. Każda cząsteczka jej ciała krzyczała tęsknotą. Trudno jest wstać na pojedynek z porankiem, gdy wiesz, że będziesz walczyła sama.
|
|
 |
|
Impreza u kumpla. Dużo picia i więcej jedzenia. Głośna muzyka powodowała, że miała ochotę zakopać się we własnym łóżku i tak spać, nie zwracając na nic i na nikogo uwagi. Zebrała się w końcu i poszła do kuchni. Hałas przycichł, a ona nalała sobie czerwonego wina. Przymknęła oczy i upiła łyk, aż nagle jej policzek musnął czyjś oddech. Serce stanęło jej na kilka chwilę, żeby zacząć walić jak głupie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że był tak cholernie przystojny i że stali nos w nos. 'Nie mam się jak ruszyć.' Warknęła, udając obojętną. 'Przyznaj się, że Ci się to podoba.' Powiedział ochryple. Nienawidziła tej jego pewności siebie. Musnął wargami jej usta. 'To idiotyczne.' Mruknęła. 'Głupie.' Zgodził się. 'Chore.' Znów wydobyła z siebie jedno słowo. 'Wino..' Powiedział nagle. 'Tak, to wszystko przez nie.' Odpowiedziała mu, powoli tracąc wątek. 'Nie. Po prostu smakujesz, jak wino.' Szepnął i przygryzł jej wargę. Poczuła dreszcze. Wiedziała, że znów się zatraca.
|
|
 |
|
I nawet zdarty palec od gry, nie spowoduje, że przestanę grać.
|
|
 |
|
Nauczyłam się grać na gitarze, aby zapomnieć o problemach. Tyle, że ja teraz jak głupia właśnie o nich śpiewam w rytm przypadkowej muzyki.
|
|
 |
|
Świat jest mały, ostatecznie wszyscy kiedyś spotkamy się w łóżku.
|
|
 |
|
Jestem głupia, niepoprawna, szalona, zakręcona, mam fioła na Twoim punkcie.. jestem chora z miłości do Ciebie. Rozumiem, ale chociaż jedno spojrzenie, jeden miły gest, jeden uśmiech.. byłby lekarstwem na moją chorobę.
|
|
 |
|
Zapadła ciemna noc . Zamyślona , patrzyła w okno . Jej twarz rozjaśniał nieśmiały uśmiech . - Już wiem co zrobię - Wyszeptała niepewnie . Tego dnia była całkiem sama , jak w amoku poruszała się po pokoju , na jej twarzy wyraźnie rysowało się przerażenie . Otworzyła szafę i wyciągnęła swój ulubiony , kolorowy szalik który dostała od niego na walentynki . Jej drżące palce zawiązały supeł z ruchomą pętlą . Obojętnie rozejrzała się po domu . Łzy płynęły strumieniami , wspominała właśnie czas z nim spędzony . Trudno sobie wyobrazić co właśnie czuje , w końcu przestaje . Umiera w skutek uduszenia ..
|
|
 |
|
klnę , bo chcę . płaczę , bo nie wytrzymuję .
|
|
 |
|
Jesteś dla mnie jak narkotyk. Narkotyk, którego potrzebuję do życia, jak tlen. Bez Ciebie umrę.
|
|
 |
|
Im bardziej nam na czymś zależy tym większa szansa na to żeby wszystko się spierdoliło .
|
|
|
|