|
gdyby to była miłość, drogi Panie, Pan by na to wszystko nie pozwolił. nie siedziałby teraz z papierosem w ustach, mieszając resztkę piwa w butelce, obojętnie kalkulując w głowie ilość łez wylanych przeze mnie. to nie mogła być miłość, drogi Panie. to niemiłość.
|
|
|
nie myślę już o nim ciągle. tylko rano gdy wstanę, później gdy jadę tramwajem, stoję w kolejce, czekam na autobus i wieczorem przed snem. nie myślę o nim ciągle.
|
|
|
pozostałeś cholernym marzeniem.
|
|
|
chciałabym z tobą porozmawiać o tym, czy przeszłość wpłynie na naszą przyszłość.
|
|
|
gówno obchodzi nas twój świat.
|
|
|
nie znam twojego pieprzonego imienia, co z tego, chodź się pieprzyć.
|
|
|
|
nagrodził mnie uśmiechem, od którego dziewczynom spadają majtki .
|
|
|
[2] znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko siebie. pogłaskał mnie po policzku. -nadal jesteś niezdarą, a tak właściwie nic się nie stało? -nie, zupełnie nic. zaczęliśmy rozmawiać. chemia między nami nadal nie wygasła mimo miesięcy spędzonych osobno. gdy pocałował mnie z nieukrywaną namiętnością, myślałam, że śnię. uwierzyłam w prawdziwość naszego uczucia. zaufałam miłości.
|
|
|
[1]usiadłam na murku i obserwowałam go, gdy inni nie patrzyli na mnie. był taki idealny. jego ciemne włosy były roztrzepane i z pewnością potrzebowały fryzjera. wygłupiał się z chłopakami, nie widziałam ich tak dawno, od rozstania ograniczyłam z nimi kontakty. był zupełnie taki jak wyobrażałam go sobie w snach. w końcu przyłapał mnie na tym, iż nie spuszczam z niego wzroku i posłał mi swój firmowy uśmiech, zauroczył mnie swoim blaskiem, prawie zemdlałam. zbliżała się noc. mieszkaliśmy blisko siebie. bałam się ciemności. musieliśmy wrócić razem do domu. próbowałam odwlec tą chwilę, poprosić kogoś innego by odprowadził mnie chociaż kawałek, ale chłopcy poprosili go by się mną zajął, a on przystał na to bez wahania. szliśmy milcząc. niebo było pełne gwiazd, podziwiałam jego piękno, gdy nagle potknęłam się, a on złapał mnie.
|
|
|
|