|
kiedy zawodzą wszyscy, kiedy nie ma po co wracać do domu, kiedy siedzi się pijąc herbatę, która smakuje pusto, mimo, że ma dwie łyżki cukru to rozumie się, że prócz siebie samego nie ma się nikogo i prócz własnej siły nie można liczyć na nijczyją. w takich chwilach przypomina się to, co najgorsze i serce łamie się raz jeszcze.
|
|
|
mam dość romansów, mam dość was po każdym jednym spotkaniu, mam dość waszych czułych słów i waszych romantycznych gestów, dość waszych przekonań i stereotypu, który wykreowałam. wam dość spotkań o 2 w nocy w samochodach, które tylko zmieniają się kolorami. mam dość udawania, że jest dobrze, bo nie jest. mam dość was i nie chcę was, bo pragnę od życia czegoś więcej. i tylko Ty możesz mi to dać.
|
|
|
jesteśmy mistrzami w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć.
|
|
|
przyszedł czas na zmiany. duże zmiany. dość ciągłych smutków i ciągłego narzekania. pora zmienić swoje życie. pora rozpocząć nowy etap. uśmiechać się do ludzi i radować. cieszyć się z sukcesów przyjaciół i wspierać ich najmocniej. zająć się swoimi pasjami. pora też uwierzyć w siebie choć trochę. tak! chcę zmienić swoje życie. i to na lepsze.
|
|
|
kochasz? to walcz o tę miłość, bo ktoś za ciebie to zrobi.
|
|
|
Miłość jest kotem. Przychodzi, kiedy ma na to ochotę. Nie pytając o zdanie siada na kolanach i ogrzewa cię samą swoją obecnością. Ma pazury, ale i tak wiesz, że fajnie jest mieć kota. /net
|
|
|
z nim wszystko jest inne. chleb pieczony w piekarniku z ketchupem smakuje jak ambrozja, a kolejne wagary w tym miesiącu nie są niczym złym. co dziesięć minut odpalamy kolejnego szluga i śmiejemy się z głupot. oglądamy filmy, a ja zasypiam na jego kolanach. przez sen czuję jak głaszcze moje włosy i wyobrażam sobie, że spogląda na mnie z uśmiechem na ustach. zdaję sobie sprawę, iż robię coś nienormalnego, ale dla tych chwil mogłabym oddać wszystko. jego spojrzenie, jego głos, jego dotyk, gdy niby przypadkowo muska moją dłoń motywuje mnie do dalszej walki. do wojny o jego serce.
|
|
|
byliśmy jednością. gdy ja zaczynałam zdanie, on potrafił je dokończyć. czytał w moich myślach. zawsze wiedział kiedy jestem smutna, w takich chwilach przytulał mnie z całej siły aż brakowało mi tchu. wytrzymywał mój obłęd. tolerował każdą wadę, kochał wszystkie zalety. był dla mnie największym wsparciem. zostawił swój cały dotychczasowy świat by nasz związek trwał. razem jaraliśmy szlugi. razem zataczaliśmy się, upojeni alkoholem i miłością. nagle pokochał mary, a ja poszłam w odstawkę. bujałam się z kąta w kąt. padałam przed nim na twarz. błagałam by wrócił. obiecywał zmianę, a ja wierzyłam mu bezgranicznie. ufałam mu po zdradzie, policzku i wyzwiskach. miałam nadzieję, która okazała się złudna. odszedł.
|
|
|
Boję się miłości. Jej blask jest ogromny, ale cień mnie przeraża. /jachcenajamaice
|
|
|
dzwonię do Ciebie już dwudziesty piąty raz. nie odbierasz. znowu czuję się wydymana przez życie. przecież obiecywałeś, że będzie inaczej. miałeś się zmienić. gdzie jesteś? co teraz robisz? pewnie jarasz blanty z chłopakami. wpatrujesz się w jeden punkt, śmiejąc się z ich głupoty i nawet nie interesuje Cię to, że się zamartwiam. odpalam papierosa i włączam muzykę. jestem w innym świecie. łzy mimowolnie kapią po moich policzkach i rozmazują misterny makijaż. tak bardzo potrzebuję Twojej obecności. już wariuję. eksploduję. negatywne emocje rozrywają mi duszę. wracaj.
|
|
|
pamiętaj, nigdy nie możesz poddawać się w połowie drogi. jeśli już zaczęłaś coś robić, skończ to. niezależnie z jakim skutkiem, czy efektem. podjęłaś się jakiegoś zadania to doprowadź je do końca. nie rezygnuj i nie mów, że nie warto. nie odpuszczaj, gdy wiesz, że możesz wygrać. nie wmawiaj sobie, że nie dasz rady. nabierz powietrza w płuca i brnij do przodu. stań oko w oko z własnymi słabościami. później uderz i tym samym rozpocznij walkę. a następnie ją wygraj, bo stać Cię na to.
|
|
|
bo najważniejsze, to mieć kogoś, do kogo uśmiechniesz się mimo bólu w oczach, mimo tego, że cierpisz. mieć kogoś, kto zapyta o powód twojego płaczu, a nie otrzymawszy odpowiedzi, nie odwróci się od ciebie, tylko będzie siedział i patrzył na ciebie, na twój tępy wzrok wbity w ścianę albo w podłogę.
|
|
|
|