|
|
Przyznaj. brakuje Ci go. Tak cholernie mocno boli serce pod jego nieobecność. wystarczy zapach jego perfum gdziekolwiek, a Twoje psychika siada. jesteś słaba. zbyt krucha, by zrozumieć, że to koniec. ale on już nie wróci. nie przytuli i nie powie, że zostanie na zawsze. nie spojrzy w oczy i na napełni ust miłością. nie dociera? zrozum, on już nie żyje. bynajmniej nie w twoim sercu
|
|
|
|
I możesz wmawiać sobie, że on już nic dla Ciebie nie znaczy, że bez niego jest Ci lepiej, że przecież w życiu jest tyle fajniejszych i lepszych niż on. A gdy tylko na wyświetlaczu telefonu pojawi się znany, lecz dawno usunięty numer serce zakuje jak nigdy dotąd. A wraz z wiadomością wrócą wspomnienia.
|
|
|
|
Pewnego dnia uczucia bawiły się w chowanego.Na początku ustaliły,że kryje miłość, więc zaczeła liczyć.Nadzieja schowała się w chmurach,piękno w tafli wody,strach w dziupli w drzewie,skromność pod kamieniem a szaleństwo w krzaku dzikiej róży.Miłość doliczyła do 100 i zaczeła szukać.Znalazłą nadzieję ,strach ,piękno, skromność...Ale gdy szukała szaleństwa jedna z gałązek dzikiej ózy uderzyła ją w twarz i wybiła jej oczy.Szaleństwo czuło się winne obiecało,że zawsze bendzie jej towarzyszyć.Od tej pory miłośc jest ślepa a prowadzi ją szaleństwo.
|
|
|
Nie lubię gdy mi się śni. Wydaje mi się wtedy, że tęsknię i może nawet z wzajemnością. Brednie./bekla
|
|
|
|
(1)Zima-Straszna,mrożna,nie lubiana.Wiosną jest zdecydowanie lepiej.Wszystko się budzi,zaczyna oddychać.Lato,gdy tak po siedemnastej wychodzi się z domu do ogrodu zerwać truskawki,fasolę,porzeczki,uradowac wodą wszystkie kwiaty.Zapach koperku gdy go dotkniesz ręką unosi się w powietrzu.Zabijasz komary które siadają Ci na szyi.Świerszcze powili zaczynają swój koncert a ja Cię oblewam wodą z węża ogrodowego,gdy czytasz ostatnią kartkę rozdziału ksiązki.Uciekasz przede mną krzycząc,że zwariowałem.Siedzimy już w kompletną noc na ganku pijemy wino i jemy kolację.Podchodzisz do mnie od tyłu i kładziesz swoją głowę na moim ramieniu,pytając czy chce herbaty z malinami.Duża lampa naftowa pali się na środku stołu.Siadasz obok mnie okrywając mnie kocem i opierasz swoja głowę na moim ramieniu.Odpływamy gdzieś w marzeniach,śmiejemy się,rozmyślamy.Lato zdecydowanie nie jest takie ponure i zimne. Jesień też jest piekna,tylko ta wczesna.Dywany z liści,mocniejsze powietrze.
|
|
|
|
(2)Nadal wieczory na ganku.Jak wracam od grabienia liści a Ty siedzisz w sypiali i wyjmujesz cieplejsze swetry które potem układasz w kostkę i wkładasz do wielkiej drewnianej komody.Siadamy przed telewizorem obok kominka w którym tak przyjemnie trzaska drewno,za oknem leje deszcz.Masz granatowe paznokcie,duży wełniany sweter,spisz na moich kolanach a ja kończe oglądac jakiś nudny film.Tylko ta zima jest taka straszna,mrozna,nie lubiana.Zimą w środku nocy nagle wpadała karetka na sygnale.Ja w samych gaciach stałem na boso przed domem by nie przejechała gdzieś dalej.To zimą nie pachnie powietrze,nie ma kwatów,liści,owoców i warzyw prosto z ogrodu.To w tym pieprzonym grudniu,wchodziłem do pustego kościoła wśrodku nocy i błagałem Boga o litość.Choroba to zdecydowanie coś co wbija w ziemie.Nie patrzy czy na to zasługujesz czy nie.I czy jest lato czy zima jest po prostu kurwą. Czasam w środku nocy zmieniałem pościel zalaną krwią,lub klękałem przed nią gdy siedziała na wannie i wymiotowała
|
|
|
|
(3)Głaskałem jej włosy,ale czy były słowa pocieszenia na tyle dobre by zabiły w niej strach i ból?wiem,że ich nie ma i jedyne co może w jakiś sposób pomóc to miłość.Jednak i ona nie pomogła.Osttanie dni jej życia były koszmarem którego ani ja ani rodzina nie zapomnimy już nigdy.Pewnej nocy,mroznej i nie lubianej obudziłem się nagle i zobaczyłem,że ona nie żyje.Mimo tego,że wiedziałem,że odeszła reanimowałem ją,krzyczałem,całowałem jej dłoń klękając przy jej stronie łózka.Była 4 rano,ja płakałem i po prostu na nia patrzyłem.Dopiero po 6 zadzwoniłem do rodziny,że stało się.Jak potwierdzil,że nie zyje mimo tego,że doskonale to wiedziałem,odepchnąłem lekarza i krzyczałem by nie żartowała i się obudziła,że mnie to nie bawi.Dopiero ojciec kazał dac mi coś bym się uspokoił.I wtedy cienka igła zanurzyła się w moim nadgarstku.Obudziłem się we własnym rodzinnym mieszkaniu w swoim pokoju.Nie zareagowałem na prośby rodziców bym został ,poszedłem do swojego domu.
|
|
|
|
(4)Doszedłem do łózka i rzucając się na nie zacząłem płakać.Pościel jeszcze nią pachniała.Cały czas było tak jakby zaraz miała wejść do domu.Mógłbym do końca życia mieć pobudki w środku nocy ale wiem,że Ty teraz czujesz ulgę.Ona jest lepsza niż ból i ja.Ciesze się,że jest lepiej.Lecz nie,nie ciesze się.Mam się cieszyć,że to wszystko było na nic?.Dopiero po pogrzebie gdy próbowałem dopprowadzić dom do ładu pod materacem znalazłem list. Uśmiechnąłem się bo pomyślałaś o mnie,wiedziałaś,że nie mogłaś mnie zostawić bez słowa.Otworzyłem kopertę ze swoim imieniem i przeczytałem '' To nie było na nic.Spełniłeś wszystkie moje marzenia.Kochałeś mnie gdy wyglądałam jak wrak nie jak kobieta która oblewałeś węzem ogrodowym latem.Dzięki Tobie nie czułam się ciężarem.Gdybym miała napisac co Ci zawdzięczam pewnie ten list by nie miał końca,chociaż wiem,że chciałbyś go czytać.I zrobiłbyś to teraz od razu,byś czytał nie ruszając się z miejca.
|
|
|
|
(5).Twoją miłośc widziałam w czynach nie w słowach i nie ma nic piękniejszego.Pamiętaj mnie z lata nie zimy.Dbaj o siebie,o ogród i wiedz,że zawsze będę w ogrodzie w którym pachnie koperkiem,truskawkami,kwiatami.Pamiętaj,że Cię Kocham,kochałam i będę kochac.Spotkamy się,wiesz?''
Wiem Kochanie.To już chyba dwusetne 'wiem'.Czytam ten list często.Teraz,gdy zabijam komary na szyi,zbieram kwiaty do naszego domu,gdy świerszcze zaczynają koncert,gdy koperek pachnie.Będe Cię pamiętac z lata,zimy,wiosny,jesieni&zawsze będziesz dla mnie piękna.Zawsze będzie tu Twój dom.Przyjdz dziś,przytul moje plecy i zapytaj czy chce herbaty z malinami.''Wiem Kochanie,wiem''
|
|
|
|
Chyba nie zaakceptuje żadnej innej kobiety u jego boku, tak samo jak nigdy ponownie nie zaakceptuje go przy swoim.|k.f.y
|
|
|
|
Dzis mija dokładnie 100 dni odkąd Cię nie ma. Złozyło się tak, że sa to moje urodziny, a ja dałam sobie chyba najlepszy prezent, jaki mogłam dać. Znów umiem oddychać bez Ciebie.|k.f.y
|
|
|
Idealizowanie ludzi. Największa tragedia ludzkości. A potem tylko płacz, bo ktoś nie spełnił oczekiwań.
|
|
|
|