 |
[cz.2]jednak nadszedł dzień, kiedy zwyczajnie przesadził. zaczął się z nią szamotać. kiedy upadła na podłogę, zaczął zadawać jej kolejne ciosy. - proszę! błagam! - krzyczała z nadzieją, że ktoś ją usłyszy i przybędzie jej na pomoc. ale nie. leżała w kałuży krwi, a oprawca klęczał obok niej napawając się jej widokiem. nawet nie przyszło mi przez myśl, aby jej pomoc. zapalił papierosa i bezdusznie wyszedł, trzaskając drzwiami. bez sił podniosła się z podłogi. jej brzoskwiniowa bluzka była umazana krwią. z trudnością łapała oddech. wyszła z mieszkania. boso, szła przez ulicę, trzymając się za zakrwawioną klatkę piersiową.
|
|
 |
[cz.3] było ciemno. nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. doszła pieszo do szpitala. już przy samym wejściu, lekarz zauważając ją, podbiegł. - co Ci się stało?! - krzyknął zaniepokojony i zawołał pielęgniarkę. zemdlała. budząc się następnego dnia, leżała już w szpitalnym łóżku. niemo spojrzała na szpitalną salę. obok łóżka siedział on. - chciałaś mnie wsypać, nie wdzięczna suko? - wyszeptał, pochylając się na jej uchem tak, aby nikt nie słyszał. zamknęła oczy. - nie, ja ... - tak się cieszę, że nic Ci nie jest skarbie. - powiedział. otworzyła oczy. do sali weszła pielęgniarka. musiał przed nią zgrywać bohatera. - nic tylko pozazdrościć takiego troskliwego chłopaka - powiedziała pielęgniarka.
|
|
 |
[cz.4]miała ochotę krzyczeć. opowiedzieć wszystko. wylać cały ból jaki zadawał jej przez ten cały czas. ale nie potrafiła. z trudnością przełykała ślinę. właśnie, wtedy do sali weszła policja. - jest Pan aresztowany. - że co? to jakaś pomyłka. - jest Pan aresztowany za pobicie. za wielokrotne pobicia. Pańska sąsiadka, złożyła zeznania. 'a jednak moje krzyki się opłaciły' - pomyślała. kilka dni później wezwano ją na komendę. spytana o prawdziwość złożonych przez sąsiadkę zeznań, powiedziała że to tylko stos kłamstw. - kocham Go. - powiedziała. - ale co to ma tutaj do rzeczy? - pozwoliłabym mu zabić moje serce, jeżeli tylko by tego zechciał. - siebie też pozwoliłaby Pani zabić? nie odpowiedziała, spuszczając wzrok. wypuścili go. - kocham Cię. - powiedział podczas kolacji. - ja Ciebie tez. - wyszeptała. w nocy, z zimną krwią go udusiła. 'zabiłeś moje serce. ja zabiłam Twoje. przecież ich bicia były schynchronizowane. nie mogą bić osobno'.
|
|
 |
dla Ciebie mogłabym nawet poświęcić wszystkie pary moich butów. wyrzuciłabym je z szafy robiąc dla Ciebie miejsce, żebyś miał się gdzie schować w razie, gdyby moi rodzice mieli wcześniej wrócić i niechybnie nas nakryć.
|
|
 |
A nocą .. zabierał jej włosy,śpiące w mroku .. zanurzał się w niej,jak chrząszcz w płonącej nasturcji... zamykał ją w dłoniach ciasno i szczelnie . . .
|
|
 |
siedziała o pierwszej w nocy na balkonie, zimno przyjemnie łaskotało jej twarz. wokół fotelu, na którym siedziała, szeleściły porozrzucane papierki po cukierkach. to właśnie On nauczył ją jeść te słodkości. mówił, że są najlepsze, kiedy się za kimś mocno tęskni. w uszach miała słuchawki. płynęła z nich ulubiona piosenka dziewczyny, ta, która najbardziej przypominała Jego. spojrzała na tysiące gwiazd nad jej głową i uśmiechając się słodko uświadomiła sobie, że On - tak samo jak ona - patrzy teraz w gwiazdy i uśmiecha się tym swoim powalającym uśmiechem.
|
|
 |
tak wiele rzeczy powinnam Ci powiedzieć. wyliczyć, ile to razy o Tobie śniłam i ile razy nie mogłam przez Ciebie zasnąć. udowodnić Ci, że mam uśmiech przeznaczony tylko dla Ciebie.. i spojrzenie też takie mam...
|
|
 |
najbardziej w pamięci utkwił mi wieczór, gdy przygotowałam kolację i upiekłam Twój ulubiony sernik tylko po to, aby w całym mieszkaniu było czuć jego nieskazitelny zapach. wszedłeś i odsuwając mi krzesło jak wymarły już gatunek dżentelmenów, poprosiłeś żebym usiadła. po chwili namysłu stwierdziłeś, że nie jesteś głodny. że zadowolisz się mną. - jeżeli zabierzesz mnie do sypialni to obiecuję nie nakruszyć. - wyszeptałeś. doskonale wiedząc, że nawet umierająca z głodu nie będę w stanie Ci odmówić.
|
|
 |
a gdy wychodzi z mojego mieszkania od razu zbieram z podłogi moją sukienkę wraz z bielizną i zaczynam je prać, aż do upadłego by tylko zmyć z nich Twój zapach, których przesiąknęły poprzedniej nocy. biorę długą kąpiel, łudząc się, że pomoże mi to zmyć z siebie Twój dotyk. na zakończenie dnia idę na długi spacer i zaciągając się dopalającym już się papierosem robię sobie mini psychoterapię, perswadując sobie z podświadomości każde z Twoich słów. przecież nie mogę się przyzwyczaić. przecież nie mogę znowu się przywiązać, a później cierpieć jak mały szczeniak oddany do schroniska przez swojego właściciela.
|
|
 |
Znów miał na sobie tą szarą bluzę,którą tak uwielbiałam nosić w chłodniejsze dni.Znów tak samo siedział na schodach z fajką w ręce i gadał przez telefon.Te same gesty,te same słowa.Wiedziałam,że zaraz wstanie,depnie na peta i wyjdzie przed blok,pocierając z zimna ręce.Kiedy zrobił to wszystko,dokładnie jak czułam,przyszła do Niego,stanęła obok i objęła Go w pół.Tego to już nie przewidziałam,męczyła mnie jedynie myśl że uzależniłam się od faceta,którego znam na wylot,a On już nigdy nie będzie mój. |imagine.me.and.you|
|
|
 |
"Jednak mimo wszystko kocham Cię za przeszłość..." | Pezet. |
|
|
|
|