|
gdy patrzę teraz na Ciebie, walczę sama ze sobą, bo nie chcę wybuchnąć spazmatycznym płaczem na środku ruchliwego chodnika. zdając sobie sprawę z tego, że nie jestem zbyt idealna byśmy mogli być razem, odpalam szluga i modlę się o nagłą zmianę mojego wizerunku, by być najlepszą, byś chciał, żebym znowu była blisko Twojego serca.
|
|
|
masz piękne oczy, uwielbiam w nie patrzeć. i skórę gładszą niż jedwab. i głos, który potrafi sprawić, że zapominam o reszcie świata. i dotyk przyprawiający ciało o dreszcze. i usta słodsze niż moja ulubiona, orzechowa czekolada. i zapach przenikający w ubrania tak bardzo, że muszę myśleć o Tobie przez całą dobę. jesteś wszystkim czego pragnę, Skarbie.
|
|
|
między setkami twarzy wciąż szukałam jednej, tej którą znam doskonalej niż teksty Grubsona.
|
|
|
pierwszy raz od kilku miesięcy, ktoś patrzył na nią jak na kobietę, a nie na przedmiot. w dziwny sposób przenikał jej duszę. nauczył ją walczyć z nieśmiałością, strachem, wrażliwością. podarował jej odwagę, chęć do walki i błogi spokój ducha. nauczył ją żyć. przestała tylko oddychać, jeść i spać, zaczęła marzyć.
|
|
|
zakochana to ja byłam jak Cię zobaczyłam. teraz jestem już uzależniona. mogłabym porównać to do mojej miłości do fajek, ale gdzie tam. to co czuję do Ciebie jest silniejsze. teraz szaleję gdy jesteś w szkole, a kiedy się nie odzywasz nie mogę jeść ani spać. gdybyś poprosił mnie o jakąś rzecz, nawet najbardziej nierealną, taką gwiazdkę z nieba na przykład to następnego dnia znalazłbyś ją koło swojego łóżka. po prostu ja już bez Ciebie nie potrafię.
|
|
|
nieważne gdzie mieszkasz. nieważne jaką barwę ma Twoja skóra. nieważne czym jeździsz. nieważne czy nosisz rurki czy dresy. nieważne ile masz hajsu na koncie. ważne jest to czy szanujesz ludzi, czy potrafisz kogoś więcej niż siebie i czy nie ranisz ludzi świadomie.
|
|
|
[2] moja koleżanka czekała, znajomi od kosza również. w końcu przeszkodzili nam, ale droga powrotna minęła na rozmowie. niedługo później wszyscy się zmyli pozostawiając nas samych. ponownie udaliśmy się w te same miejsce. zamarzałam. przytulił mnie. opowiadałam mu o moich niepowodzeniach. -eeee, jak coś to płaczę - powiedziałam, wtulając się w niego jeszcze bardziej. stwierdziłam, iż muszę się przebrać. poszłam do babci. odprowadził mnie pod klatkę. wciągnęłam go do środka. zakręciło mi się w głowie. te oczy, ten uśmiech i idealne usta. nasze wargi połączyły się z nieukrywaną namiętnością. od tamtej pory, żadne z nas nie może odpuścić. pożądanie i bliskość dusz jest ważniejsza niż wszystko inne na świecie.
|
|
|
[1] doskonale pamiętam te majowe popołudnie. mimo końcówki tego cudownego, wiosennego miesiąca nie zawsze bywało ciepło. szczególnie zimne były wieczory, ale nie myślałam o tym. byłam umówiona ze znajomą, więc od razu po szkole szybko zgarnęłam skórzaną kurtkę i wybiegłam z domu. niestety ona nie była tak szybka, poprosiła więc bym poczekała na nią na ławeczkach w podstawówce. on był tam. idealny. usiadłam. chciało mi się palić, ale bliskie sąsiedztwo domu mojej babci zabraniało mi na to. podszedł do mnie. pikawa zaczęła szaleć. - cześć, masz fajkę? -aaaa no siemka, właściwie mam, chodźmy zapalić kawałek dalej, rozumiesz, babcia - wywróciłam oczami. -okey, tylko skończę partyjkę, sekunda. obserwowałam jak gra. chwilę później przestał. poszliśmy na schodki schowane, za zaroślami. odpaliłam miętowego szluga. spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. jawnie flirtowaliśmy, nie patrząc na zegarek.
|
|
|
|