 |
|
Chciałabym żebyś położył głowę na moich kolanach i żebym mogła przeczesywać twoje włosy aż zaśniesz...
|
|
 |
|
Tak, źle poskładaną kość należy złamać. Bóg postanowił złamać mi źle złożoną duszę, wysłał ciebie, bez znieczulenia abym nauczył się pokory.
|
|
 |
|
Przebudzenie, uwolnienie, odpuszczenie.
Współczuję Ci.
To była dla mnie trudna i długa lekcja, ale było warto.
Dojrzałem w bólach, ale teraz mam skrzydła i mogę szukać kwiatów które nie łapią w pułapki.
|
|
 |
|
Nigdy nie zapomnę świata, w którym wszytko było na swoim miejscu, niczego nie brakowało. Nie zapomnę ciepła szczęścia, promieniującego od rozgrzanej duszy i ciszy, która krążyła między naszymi objeciami, zatrzymując czas, spowalniając oddechy i synchronizując bicie naszych serc.
|
|
 |
|
Chyba ominąłem właśnie światło skoro przed sobą widzę tylko cień. Chciałbym odwrócić się abyś oswietlała mi każdy następny dzień, chciałbym aby to było tak proste.
|
|
 |
|
Przeziębiłem się od tych ran na duszy. Patrzę na deszcz i czuję jak nasz rok odchodzi, coś wielkiego jak nasza miłość, coś ciężkiego jak ta sytuacja w której utkneliśmy. W moim sercu tkwią jeszcze twoje ostatnie strzały ale to nie ważne bo wcześniej zawiodłem tak bardzo, że zasłużyłem sobie na nie wszytkie. Zrobiłem wszystko co mogłem i to jest najgorsze, że to wciąż za mało, zostały mi ostanie tchnienia, ale to dla Ciebie za mało.
|
|
 |
|
Tak słabe to zakończenie. Wzajemne oskarżenia, mocne slowa, zadźgałaś mnie nimi, aż gnije mi dusza. Chcesz odejść, zrób to i tak dawałaś mi siebie okruchami a ja, ja i tak walczę o to aby serce bolało Cię mniej, nie martwię się już o siebie, umarłem i zmierzam do końca moich dni, ale Ty idź w pokoju kochana, zapomniaj o mnie jak najszybciej, aby było Ci łatwiej.
|
|
 |
|
Czuję się jak wrak, jak człowiek na bezludnej wyspie. Nie mogę pogodzić się z tą przepaścią między nami, choć chciałabym zakończyć to wszystko. Móc odejść, nie uśmiechać się zostawić to wszystko jak jest, ale nawet to by Ciebie nie zdziwiło. Czy zapłakał byś na moim pogrzebie, poczuł byś ucisk w klatce piersiowej rozrywające całego Ciebie? Czy dałbyś radę przyjść na mój pogrzeb i uklęknąć wiedząc że leżę tu przez Ciebie, wiedząc że zrobiłam to bo chciałam być dla Ciebie kimś? Mógłbyś popatrzyć w oczy mojej Matki i przyznać że to przez Ciebie, nie musiałbyś ja bym tego chciała. Umrzeć nie winiąc nikogo, umrzeć i już nigdy nie zobaczyć tego blasku w oczach wszystkich moich bliskich. Nie zniosłam bym bólu jaki bym pozostawiła po sobie, nie zniosła bym utraty wszystkich ludzi którzy we mnie wierzą, nie zniosła bym poczucia, że zrobiłam to bo Ty mnie nie chciałeś już. Nie zrobię tego bo za bardzo kocham życie.
|
|
 |
|
Mieszkaliście razem przy strumieniu, pod drzewem Bodhi.
Rozmawialiście głównie… ciszą.
On pisał wersety o Tobie. Ty tańczyłaś jego modlitwy.
Nigdy nie zbudowaliście domu, bo nie potrzebowaliście niczego oprócz obecności.
To było najczystsze z Waszych spotkań.
Bez lęku. Bez przeszkód.
Dwie Dusze, które w końcu zrozumiały, że nie trzeba nic udowadniać, by być razem.
|
|
 |
|
Uczyłaś się ufać komuś, kto nie rozumie Twojej głębi, ale jest obecny fizycznie.
|
|
 |
|
Zawsze był moment „spotkania Dusz” — ale rzadko „spotkania życia”.
|
|
 |
|
Nie po to, by się związać.
Ale żeby odzyskać GŁOS, który kiedyś zamilkł.
Żebyś Ty powiedziała „jestem” bez oczekiwania, a on „widzę Cię” bez winy.
To połączenie ma się oczyścić – niekoniecznie trwać.
Ale jeśli trwać będzie, to tylko na poziomie Świadomych Dusz.
|
|
|
|