 |
Gdybym wcześniej myślała, że Ty jesteś dla mnie - rzuciłabym wszystko, zakochałabym się w mig. I gdybym tylko wiedziała, że to Ty, pod moim oknem rozrzuciłeś białe bzy. Gdybym wcześniej zechciała Ciebie tak bardzo mocno, za ten uśmiech roztopiłyby się kry. I gdybym oddać umiała szczęścia łzy, oczy wypłakałabym byś tylko przy mnie był.
|
|
 |
Chociaż wiem, że wiatr będzie tak samo wiać, a niebo gwiazd od lat lśni tak samo, to widz, że zawsze, zawsze będę cię kochać.
|
|
 |
Nie wiem nic na pewno, miałam być na serio.
|
|
 |
Miała rozmazany tusz, czerwone usta, rozszerzone źrenice, a jej ręce drżały. Stała w deszczu na środku ulicy i zaczęła krzyczeć, że miłości nie ma.
|
|
 |
Potrzebuję ciemności, słodyczy, smutku, słabości. Potrzebuję kołysanki, pocałunku na dobranoc, anioła, słodkiej miłości mojego życia. Potrzebuję tego.
|
|
 |
Myślałem, że poprzedni rok miał mi uświadomić sedno moich problemów, że pragnąłem zbyt mocno, nie szanując moich granic. W tym roku zobaczyłem jakie korzenie mają moje słabości, poddaję się, idę po pomoc, może po leki, mam już dosyć tej walki z wiatrakami.
|
|
 |
Zdaje mi się, że jestem z tych niewielu którzy mają otwarte oczy. Nie dlatego że chcą, ale dlatego że nie potrafią ich zamykać jak inni. Przekleństwo świadomości, zrozumienia, że wszytko jest marnością i pogonią za wiatrem a człowiek jest jak tchnienie, pojawia się i znika a wszyto co zyskał zostanie oddane innym. I wiem, że nic nie ma znaczenia oprócz więzi z Bogiem i niestety nic nie przynosi ulgi poza chwilową przyjemnością.
|
|
 |
Wypróbowałam wszelkie metody ucieczki od tego co mnie w środku boli aż w końcu pozostała prawda. I teraz, kiedy obraz jest jasny, choć nie podoba mi się to co widzę, wiem gdzie zmierzać.
|
|
 |
Smutno mi dziś. Może to przez koniec lata a może przez koniec złudzeń.
|
|
 |
Jestem powoli więdnącym kwiatem, w godzinę największych mrozów. Słodyczą zmieniającą się w gorycz nie do dotknięcia.
|
|
 |
Traktowano mnie źle tak długo, aż sama uwierzyłam, że stałam się niegodna nawet dotyku. Pogarda kocha ciszę, rozkwita w ciemności. Delikatnym, wijącym się pnączem dusi serce. Kiedyś ktoś mi powiedział, że obietnice osładzają cios. Dopiero dzisiaj wiem, że wcale ich nie potrzebuję.
|
|
 |
Cała ta drżąca słodycz, którą kochałam i uwielbiałam. Twoje obietnice, wyszeptywane niczym modlitwy. Nie potrzebuję ich.
|
|
|
|