 |
nie zaciągnę się papierosem gdy będę na skraju histerii i nie dmuchnę ci dymem prosto w twarz. nawet przez takiego dupka jak ty, nie będę się niszczyć. / n
|
|
 |
aby zdobyć klucz do mojego serca, nie musiał zabijać smoka, nie musiał wykonywać żadnych zadań i spełniać żadnych warunków. niczego. nawet nie prosił. po prostu podszedł wolnym krokiem i go sobie wziął. jakby nigdy nic, bez pytania, całkiem bezkarnie. wziął i do teraz łobuzersko się uśmiecha gdy żądam zwrotu. / nieswiadomosc
|
|
 |
boleśnie zaciskał palce na moim nadgarstku. - puść mnie. - wycedziłam przez zęby. - nawet o tym nie myśl, przyszedłem po to, co mi się należy. - powiedział uśmiechając się, a w jego policzkach ukazały się małe dołeczki. to tym właśnie uśmiechem zdobył moje serce, teraz jednak gdy patrzyłam w jego oczy nie widziałam już chłopaka, w którym się zakochałam. stał przede mną jedynie fałszywy dupek, którego szczerze nienawidziłam. - puszczaj, do cholery ! - syknęłam nieco głośniej, zwracając uwagę kilku przechodnich. nie posłuchał, wręcz przeciwnie, mocniej zacisnął palce. - zawsze byłaś dziwką. nie wiem jak mogłem w ogóle z tobą być. - prychnął. mimo nienawiści jaką do niego czułam, te słowa zabolały. jeszcze bardziej zdeterminowana, postanowiłam, że teraz albo nigdy. wyrwałam dłoń z jego uścisku, a następnie z całej siły uderzyłam go w twarz. nie spodziewał się tego. - wiesz ? wolę być nazywana dziwką, niż twoją dziewczyną. - powiedziałam i nie odwracając się, odeszłam. / n
|
|
 |
gdy siądziesz na podłodze, opierając plecy o łóżko, a w dłoni będziesz trzymać nie pierwszy tego dnia kieliszek - wspomnij, że kiedyś potrafiłaś. wróć myślami do czasu kiedy byłaś silna i niezależna. nie bałaś się niczego, od nikogo nie byłaś uzależniona. uświadom sobie, że taki czas naprawdę istniał. jeżeli podniosłaś się raz, podniesiesz się i drugi, musisz tylko chcieć. żaden pieprzony dupek cię nie zniszczy. / nieswiadomosc
|
|
 |
tak seksownie kłamiesz, kochanie. / nieswiadomosc
|
|
 |
musisz udawać. uśmiechać się jakby twoje serce nie było rozdarte. otwierać oczy na świat, choć on wcale nie jest taki, jakim chciałabyś żeby był. ubierać sukienki i szpilki, choć najchętniej pokazałabyś się w rozciągniętym swetrze. pomalować paznokcie, ukrywając to, ze obgryzłaś je z nerwów. nie płakać. nie płakać, jakby nie bolał jego widok. całą sobą pokazać mu, że spłynęło to po tobie jak woda po kaczce. uśmiechnąć się tajemniczo i dmuchnąć mu papierosowym dymem prosto w twarz. nie możesz odpuścić, gra już się rozpoczęła. / nieswiadomosc
|
|
 |
- ależ to właśnie jest jego sprawa ! to on był przy mnie kiedy chciałam umrzeć, przynosił mi herbatę kiedy trzęsłam się z tęsknoty za tobą ! to w jego ramionach zasypiałam, kiedy opadałam z sił po godzinach płaczu ! cały czas mnie wspierał, uświadamiając mi jakim sukinsynem jesteś ! nienawidzę cię ! - krzyczała mu prosto w twarz. gdyby nie towarzystwo, które było po jej stronie, pewnie uderzył by ją teraz i kazał się przeprosić. nie zrobił tego, bał się. podszedł bliżej, prawie złączając ich usta. poczuła łzy w oczach, serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. - pożałujesz tego - wyszeptał prosto w jej rozchylone wargi, po czym odwrócił się i odszedł. dając upust łzom, wtuliła się w bluzę przyjaciela, resztę ogniska udając, że nic się nie stało. coś wewnątrz jej umysłu, pękło, kalecząc wszystko włącznie z sercem. wiedziała, że nic już nie będzie takie jak dawniej. cz 3. / nieswiadomosc
|
|
 |
nie wiedział, jak bardzo się przecenia. podszedł bliżej a ona nadal trwała w niezmienionej pozycji, zamglonymi oczami patrząc w ogień. - to przeze mnie taka jesteś ? - zapytał cicho, a ona lekko zdziwiona spojrzała na niego. - co ? jaka ? - taka smutna, oni się bawią a ty patrzysz w ognisko, jakbyś duchem była gdzie indziej. - bo byłam, wiesz ? ale nie przy tobie. - powiedziała, po czym wstała i sięgnęła po torbę. właśnie miała zamiar odejść, kiedy mocno chwycił ją za łokieć. - puść mnie, już wystarczająco sobie nagrabiłeś. - syknęła, ale on wcale nie rozluźnił uścisku. - porozmawiajmy, ok ? - nie mamy o czym, żegnam. - nie uciekniesz tak łatwo, chcę porozmawiać. - puszczaj ! - krzyknęła, zwracając na nich uwagę przyjaciół. jeden z nich podszedł. - jakiś problem ? - nie twoja sprawa. - odpowiedział mu. cz 2.
|
|
 |
drewno paliło się głośno, ulegając tańczącym płomykom. iskry strzelały w niebo, rozświetlając polanę, na której siedzieli. - coś taka ponura ? - zapytał przyjaciel, a do pytania dołączyła się reszta znajomych.- kto ? ja ? - wyrwała się z letargu. - nie, ta obok. - zaśmiali się. - no co wy, wydaje wam się. - powiedziała i posłała wszystkim udawany uśmiech. za moment już o niej zapomnieli. piwo lało się litrami, a ogień płonął wciąż wyżej. sięgnęła po patyk, którym zaraz zaczęła grzebać w ognisku. zamyślona nie słyszała śpiewających do dźwięków gitary przyjaciół. wpatrywała się w ogień. tylko ona i płomienie, sam na sam. próbowała rozgryźć to, co chciał on jej opowiedzieć baletem gorących języków. nie usłyszała, kiedy przyszedł. przyjaciele witali go z niepewnymi minami, co chwile spoglądając na nią. nic sobie z tego nie robiła. nie drgnęła nawet gdy stanął obok i przeszywał ją spojrzeniem."przeze mnie jest smutna" - pomyślał. cz 1.
|
|
 |
- gdzie byłeś ? dzwonek już był !
- sama pani mówiła, że dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla ucznia.
|
|
|
|