 |
jestem głupia jeżeli wyobrażam sobie że to mnie będą uważać za biedną i skrzywdzoną przez los. wyżalałam się myśląc że ktoś zrozumie. może i rozumieli ale przecież sama sobie to zafundowałam."to dlaczego z nim nie zerwiesz?" to niby takie proste wyjście. ale ja nie umiem, cholera, nie umiem ranić tak jak niegdyś raniono mnie. nie potrafię z dnia na dzień zostawić kogoś, bo uświadomiłam sobie że nowa miłość nie jest lekiem na starą. bo jeżeli stara wciąż trwa, to ta nowa tak naprawdę nigdy nie zaistnieje. szkoda, że tak późno sobie to uświadomiłam. po zbyt wielu słowach i zbyt wielu obietnicach, które złożyłam nie koniecznie z powodu prawdziwych uczuć, bardziej z powodu "tak trzeba". nie mogłam patrzeć jak ktoś kto mógłby zrobić dla mnie wszystko odchodzi ze złamanym sercem. a teraz sama cierpię, bo wiem że potem będzie bolało jeszcze bardziej. nie tylko mnie. zranię bardziej niż gdybym zrobiła to na samym początku. kiedyś bawiono się mną. niby teraz robię to samo. ale boli nie mniej/N
|
|
 |
chciałabym obudzić się któregoś letniego dnia, wyspana, wstać i uśmiechać się do samej siebie. idealnie ułożyć niesforną grzywkę i wychodząc z domu nie poplątać słuchawek. uśmiechać się do ludzi i uciec przed letnim deszczem do najbliższego sklepu. potem wyjść i omijając kałuże by nie zamoczyć ulubionych trampek, czytać motywujący tekst spod kapsla. usiąść na parującym pod wpływem słońca krawężniku. czekać na niego i powitać słodkim pocałunkiem, następnym i następnym. a potem zdać sobie sprawę, że jestem cholernie szczęśliwa./nieswiadomosc
|
|
 |
- skoczysz do sklepu ? - zapytała mama wstawiając głowę do mojego pokoju.- po co? - mój głos był pełen znudzenia.- zawsze zapominam o proszku do pieczenia.. jak zrobię tort ? -dobra, idę.- powiedziałam i leniwie podniosłam się z łóżka. za oknem wiatr targał nagimi gałęziami drzew. przeczesałam palcami rozpuszczone włosy i przemyłam zaspaną twarz. ubrałam adidasy i wciągnęłam ulubioną bluzę. zakładając kaptur, wyszłam na nieprzyjemne powietrze. po pięciu minutach dotarłam do sklepu, żałując że nie wzięłam słuchawek. błądząc między półkami odnalazłam proszek i już miałam iść do kasy, gdy ujrzałam znajomą kurtkę. stał kilka kroków ode mnie, w dłoni trzymając piwo. więc jednak znów zaczął. znów się pogrążał. z bijącym sercem oparłam się o ścianę. chciałam podejść i zamienić z nim słowo, spytać, jak teraz żyje. po chwili wzięłam głęboki oddech i zbierając się w sobie, wyszłam zza rogu. już otwierałam usta, gdy spostrzegłam, że zniknął. znów zniknął, burząc równowagę mojego świata./N
|
|
 |
była trzecia w nocy, gdy nie mogąc zasnąć, ubrała się i wyszła z domu. nawet sen nie pozwalał jej teraz na oderwanie od codzienności. w każdym pojawiał się On. uśmiechnięty, patrzący na nią swoimi brązowymi oczami. zakochanymi oczami. śnił jej się taki, jakim nie chciała go zapamiętać. wolała w myślach przywoływać go jako drania, który ją zostawił. ale nie potrafiła. dusząc się z tęsknoty usiadła na ławce w parku, zaciągając się nocnym powietrzem. mimowolnie jej wzrok powędrował na drzewo rosnące obok, w którego korze wyryty był napis "J + K = ℒℴѵℯ". w ostatnie wakacje pierwszy raz powiedział, że ją kocha. właśnie wtedy, za pomocą scyzoryka upamiętnił ten dzień. litery oświetlone lekko blaskiem księżyca, nagle się rozmazały. zorientowała się, że płacze. zakryła oczy dłońmi i rozmazała słone łzy na policzkach. szloch delikatnie wstrząsał jej ramionami. nagle dostrzegła znajomy kształt. nim spostrzegła, pomógł jej wstać i mocno do siebie przytulił. - Przecież obiecałem, że na zawsze./N
|
|
 |
teraz w środku zimy, marzę o jak najszybszym nadejściu wiosny, tej prawdziwej. przecież to taka magiczna pora roku. wszystko odżywa. może odżyłoby i moje serce ? pewnie znów by zmiękło i zapragnęło kochać. ale to przecież byłaby ten idealny czas, wtedy wszystko wydaje się takie proste. świeciło by słońce, rozganiając chmury, ogrzałoby zmarznięte uczucia. ciepły wiatr przywiałby nowe nadzieje. mogłabym więcej. mogłabym pokochać na nowo. na nowo i mocniej. ciągle tą samą osobę./ nieswiadomosc
|
|
 |
Przy pierwszym kieliszku opowiem Ci jakie ma oczy. Po drugim, będę wtajemniczać Cię w jego niesamowite cechy. Po trzecim, będę przez łzy opowiadała Ci jak bardzo mnie ranił. Po czwartym będę skakała wykrzykując jego imię. Po piątym wejdę na dach i zacznę krzyczeć, że go kocham. Po szóstym zadzwonię i opowiem mu, jak bardzo boli jego nieobecność i jak bardzo żałuję, że nie ma go przy mnie i nie widzi,jak po wypiciu siódmego i ósmego kieliszka staję na krawędzi dachu idaję krok do przodu.
|
|
 |
Czekam na Ciebie . Jestem tu. Cała dla Ciebie. / ukradnijmnie
|
|
 |
Znowu tu byłeś. Znów. Niepewnym krokiem zblizyłeś sie do mnie i jednym ruchem przyciągnąłeś mnie do siebie. Patrzyłeś w moje oczy jak zahipnotyzowany, dopóki nie dotknąłeś językiem kącika mych ust. Twój dotyk onieśmielał mnie do tego stopnia, że nie zdołałam wypowiedzieć zadnego słowa. Chciałam tego, chciałam Cie. Bo widzisz cała w srodku płone z miłości do Ciebie. Szkoda, ze to tylko sen.. / ukradnijmnie
|
|
 |
pod kilkoma kocami i przy grzejniku, moim ciałem wstrząsały dreszcze. nie wiem co było ich przyczyną. może za duża ilość whisky, może gorączka a może zwyczajna tęsknota za Tobą. w dłoniach trzymałam kubek nienapoczętej herbaty, jednak połowa ubyła już z kubka z powodu drżenia rąk. kilka plam na dywanie powiększało się z każdą chwilą. zimno zżerało mnie od opuszek palców aż po czubki rzęs. nie oszczędziło serca, które łomotało jak szalone. coraz szybciej. nagle poczułam falę gorąca. i znowu to samo pytanie: to alkohol, skok temperatury, czy może gdzieś tam na drugim końcu miasta, pomyślałeś o mnie ? / nieswiadomosc
|
|
 |
tylko cisza mnie nie bolała. to z niej zbudowałam wokół siebie mur. to nią się broniłam i ona otulała mnie do snu. nigdy nie wytykała mi błędów. jednak kiedyś sama wszystko zniszczyłam, budząc się pewnego dnia z krzykiem. z jego imieniem na ustach. nawet cisza mnie zdradziła. nie zostało nic./N
|
|
 |
Kiedy znajdziemy sie na zakręcie.... Pojdziemy w tą samą stronę ? / ukradnijmnie
|
|
|
|