|
dla mnie joint, dla ciebie ładne ciuchy, ty ciągle kupujesz, a ja ciągle ściągam buchy.
|
|
|
możesz powiedzieć oni wciąż o tym samym, że jest źle, że jaranie, że psy to pedały, że ulica, że wiara, że rap to szczyt chamstwa, lecz nigdy nie zarzucisz mi że przewijałem kłamstwa.
|
|
|
i choćby miało przez to nie być jutra , nie oddam cię nikomu .
|
|
|
26 grudnia , był 2000 rok . i dlatego nienawidzę , drugiego dnia świąt. [*] . MAGIK.
|
|
|
i być szczerym wobec siebie , to przede wszystkim .
|
|
|
semper fidelis wydziarane na mym ciele .
|
|
|
miażdżysz mi system , uśmiechem .
|
|
|
skurwysynu , hałas to mój atrybut.
|
|
|
robię rap kiedy mogę , odpalam jointa i w drogę.
|
|
|
jestem oazą spokoju. pierdolonym kurwa zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu na zajebiście spokojnej kurwa tafli jebanego jeziora. jestem wręcz jak jebany wagon pełen pierdolonych medytujących tybetańskich kurwa mnichów.
|
|
|
jesteś produktem ubocznym świata , w którym żyjesz .
|
|
|
|