 |
wiesz czego się boję? boję się tego, że mogę go zranić. przecież jest dla mnie taki dobry. troszczy się o mnie, pyta o samopoczucie i przytula gdy jest naprawdę źle. pociesza, kiedy widzi na mojej twarzy smutek i robiąc głupie miny, dokucza mi, bym tylko się uśmiechnęła. wiesz. tak cholernie boję się zauroczyć, bo wiem, że przeszłość uderzy we mnie z ogromną siłą, a ja nie wytrzymam nacisku i odwrócę się do niego plecami. wybiorę osobę, która tak cholernie mnie rani, bo boję się, że raniąc jego, zranię siebie i wszystkich wokół. pieprzona miłość.
|
|
 |
wiem jak trudny jest dla ciebie, każdy krok w moim kierunku, kiedy ziemia kruszy się pod twoimi stopami. wiem jak trudno mnie złapać, gdy idziesz w moją stronę, a ja cofam się jak zodiakalny skorupiak i tak po prostu uciekam. wiesz, że tak cholernie ciężko jest mi się przełamać i rozpuścić lód, który okrywa moje serce. chciałabym to wszystko przewinąć, ale nie potrafię zbliżyć się do ciebie, choćby na kilka centymetrów. bardzo boję się porażki i rozczarowania, bo zbyt wiele razy zbierałam już serce z podłogi.
|
|
 |
nie będę uśmiechała się i śmiała bez powodu. nie będę plotkować z kumpelami o tych niby ciachach na mieście. nie będę wychodziła na piwo, bo kubek gorącej herbaty w zupełności wystarcza. nie będę stroiła się w sukienki, bo spodnie i koszulka są sto razy bardziej wygodne. nie będę udawała, że jestem szczęśliwa, bo tak nie jest i kretynki zgrywać nie będę, żeby innym było milej, gdy na mnie spojrzą.
|
|
 |
może łatwo jest usunąć wszystkie wspólne zdjęcia, słodkie sms'y i całe archiwum z gg. może łatwo jest omijać się spojrzeniami, byle tylko nie spojrzeć sobie w oczy. może łatwo udawać, że ma się wyjebane, niż podejść i powiedzieć jak jest naprawdę. może lepiej nie spotykać się na ulicy, by przypadkiem nie wydusić pustego, nic nie znaczącego 'cześć'. masz rację, dużo łatwiej jest wymazać to wszystko z głowy. ale jest też serce, które kocha, tęskni i potrzebuje. jego nie da się oszukać.
|
|
 |
czasami odzywała się we mnie dziewczyna z uczuciami. starałam się kochać z całych sił. miłość, była czymś co powodowało, że moje serce było pełne wewnętrznego ciepła. czasem raniło, bo miałam ochotę poprzestawiać opcje w moim mózgu. byłam wredna, pyskata i nie miła. do szczęścia potrzebny był mi wtedy dobry bit i gorąca czekolada. potrafiłam ranić, odsuwać się od przyjaciół i mieć wyjebane. nastawały dni, kiedy opcje same się zmieniały, a ja nie potrafiłam zrobić nic, by to przerwać. serce i rozum, tak - głupie połączenie.
|
|
 |
kiedyś, w przyszłości, gdy założę rodzinę, nie pozwolę, by moja córka przechodziła przez to co przechodzę ja. nigdy, przenigdy nie pozwolę na to, by cierpiała przez swojego ojca. nie pozwolę by płakała przez jakiegoś dupka, który postanowi zabawić się jej uczuciami. nigdy nie pozwolę, by na jej twarz wkradł się smutek. chciałabym zrobić wszystko, by miała wspaniałe dzieciństwo. by była szczęśliwa i cieszyła się z życia. chciałabym, żeby los nie zgotował jej tego, co zgotował mnie. tak bardzo nie chcę, żeby cierpiała.
|
|
 |
i chciałabym, żebyś o mnie pamiętał. żebyś o nas walczył, żebyś kochał i troszczył się o mnie. chciałabym, żebyś całował mnie w czoło na dobranoc. chciałabym, być dla ciebie ważna. chciałabym, żebyś mnie szanował, żebym czuła się potrzebna i kochana. chciałabym, żebyś zawsze znalazł dla mnie chwilę czasu i pomimo wszystko, był po mojej stronie. chciałabym, żebyś za mną tęsknił tuż po naszym rozstaniu. chciałabym, żebyś wyznawał mi miłość, pisał słodkie smsy na dobranoc i witał mnie rano, zwykłą gwiazdką przy dwukropku. chciałabym, żebyś potrafił mnie wysłuchać i wspierać w trudnych chwilach. chciałabym, żebyś wiarą i nadzieją wypełniał moje serce. chciałabym, żebyś zawsze, bez względu na wszystko był przy mnie i pomagał przeżyć, każdy ponury dzień. naprawdę. bardzo bym chciała.
|
|
 |
jest całkiem dobrze, wiesz? nawet się uśmiecham. słucham pozytywnej muzyki, a sprzątając, tańczę z odkurzaczem. pozabijałam motyle w brzuchu, a smutek, nie męczy mnie tak jak kiedyś. ogarniam matematykę i rozmawiam z ludźmi. zaczęłam normalnie jeść i ubierać się jak na dziewczynę przystało. jest dobrze. jest prawie tak, jak być powinno. jest cudownie, a wiesz dlaczego? bo nareszcie wyplątałam się z sideł miłości. w moim życiu nie ma nic, prócz szczęścia. w moim życiu nie ma i nie będzie dla ciebie miejsca. nie w tym życiu kochany.
|
|
 |
myślisz, że melanże załatwią wszystko? że jeden głupi numer z pustą laską przyprawi mnie o zazdrość? myślisz, że gdy najebany zadzwonisz i wyznasz mi miłość, to polecę i rzucę ci się na szyję? chuja wiesz. chujem jesteś i za chuja nigdy nie popełnię błędu, którego teraz tak cholernie żałuję. nigdy, rozumiesz? nigdy.
|
|
 |
nikt, nigdy nie rozumiał faktu, dlaczego tnę sobie ręce. nawet ja nie rozumiałam tego do końca. zawsze, gdy zadawał mi ból, ja doprawiałam go szramami, które widnieją do dzisiaj. one są identyczne jak te w środku, te w sercu. to było jak uzależnienie. kilka kresek żyletką, kilka kropli krwi, kilka blizn. to było przyzwyczajenie. napawałam się widokiem stróżek czerwonego płynu na mojej skórze. próbowałam przestać, ale to było silniejsze. to tak strasznie uzależniało. to było jak miłość do ciebie. przecież mówiliśmy 'na wieczność'. mimo faktu, że ciebie już dawno nie ma, ja nadal na tych samych bliznach tworzę nowe. moje ręce wyglądają okropnie, a ja nie potrafię pohamować dłoni, by nie tworzyła nowych blizn. tu nie chodzi o ból. bo teraz już nawet go nie czuć. tu chodzi o moją psychikę. tu chodzi o to, że sobie nie radzę, a najgorsze jest to, że jedyną osobą, która może mi pomóc, jest ta przez którą cierpię.
|
|
 |
na nowo zadawał blizny, które piekliły się w moim sercu. to było cholernie smutne. osoba, którą kochałeś, szanowałeś, byłeś jej wierny, tak po prostu, bez żadnych skrupułów, zmazuje uśmiech z twojej twarzy. to smutne, gdy nie masz dla kogo wstawać, a robiąc herbatę z przyzwyczajenia wyjmujesz drugi kubek. to cholernie boli, gdy wiesz, że najważniejsza osoba w twoim życiu, odchodzi i już nie wróci. tu nie chodzi o fakt, wycierania łez i bycia na wyłączność. tu chodzi o to, że wraz z jego odejściem umarła moja dusza, a wymuszony uśmiech jest tylko przykrywką, by pokazać, że jakoś sobie radzę. kurwa. kogo ja chcę oszukać, przecież nigdy nie będzie dobrze. nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo on nie wróci. nigdy.
|
|
 |
tak bardzo boję się, że go stracę. że powiem coś nie tak, że będę zbyt oschła lub nie miła. zależy mi na nim i jest dla mnie ważny. tak przywiązałam się do niego, ale cholernie boję się odrzucenia. boję się zakochać. boję się wyznawać szczerość naszych uczuć. nie jestem do końca pewna, czy on czuje to samo. zaangażowanie jest tutaj czymś niemożliwym, bo przecież czuję coś do drugiej osoby. nie chcę go skrzywdzić. nie chcę, żeby cierpiał, bo jest cholernie dobrym człowiekiem, a ja? ja nadal czuję coś do chłopaka, którego uczucie do mnie nie mieści się w łyżeczce do herbaty.
|
|
|
|