 |
|
dlaczego zawsze mnie zawodzisz?
|
|
 |
|
"Ty dales mi ten bol serca,teraz wszystkie moje mosty płoną.
dlaczego nie potrafisz widziec tego wszystkiego,potrzebuje isc,wiec uczyn mnie wolna."
|
|
 |
|
wewnatrz mnie siedza glebokie rany,wiec prosze zauwaz je i doprowadz do porzadku.
|
|
 |
|
trzymając mnie za rękę zrozumiałeś,że to nie to,czego chcesz. puszczając mnie odeszłeś w inną stronę,zostawiając mnie gdzieś w oddali nie interesując się,jak wiele łez spłynie z moich oczu na widok,jak się oddalasz nawet nie pozostawiając ani grama mozliwosci na usmiech.
|
|
 |
|
nikt już nie wyleczy mego serca.
|
|
 |
|
"jeśli przyznam się,że cholernie tęsknie za Tobą,zmieni to coś?"
|
|
 |
|
są takie rzeczy,które nigdy nie powinny mieć miejsca!
|
|
 |
|
kochać,by zyć. nie kochać,by umrzeć?
|
|
 |
|
nie chciałam znać prawdy,broniłam się przed nią,lecz ona zawsze wyjdzie na jaw cokolwiek,by się stało.serce pęka,łzy lecą po policzkach,dłonie drzą. nie potrafię wstać i biec dalej. to wszystko mnie przerosło-poddaje się upadając na ziemie. chwytam w dłon zyletkę i robie jeden ruch,ktory pozwoli mi stad odejsc,by nie czuc bolu,lez na policzkach,ktore nigdy nie wysychaja.to koniec zycia-to koniec mnie. zegnaj.
|
|
 |
|
Łza pozostawia kolejne mokre ślady na Twoich policzkach. Nawet nie starasz się już otrzeć tego bólu, lekko drżysz na ciele i w duszy. Siedzisz,próbując zrozumieć co się właśnie stało, bo dalekie jest to od książkowych opisów złamanego serca. Nadal oddychasz, żadna krwista maź z Ciebie nie wypływa, świat się nie zatrzymał, a jedynie stanął za szklaną ścianą. Nie przychodzi fala złości, nie przychodzi nic i to jest najgorsze. Takie otępienie życia gdy oglądasz wszystko z perspektywy upadłego człowieka nie mającego siły na radość, na smutek też już w sumie nie. /esperer
|
|
 |
|
wszystko co było między nami za daleko zaszło. nie powinniśmy nigdy się spotkać. żadne z nas nie powinno mówić, że czuje coś więcej niż tylko przyjaźń. znów się zagubiliśmy, a teraz? rozstaliśmy... nie mamy już w sobie żadnego wsparcia. nie jesteśmy przyjaciółmi, lecz największymi wrogami. oboje karmimy siebie kłamstwami, uciekamy od szczerych rozmów, ale co to daje? przecież i tak dobrze wiemy, że kiedyś nadejdzie chwila, gdy będziemy musieli sobie wszystko wyjaśnić. lecz co wtedy zostanie między nami? kolejna pustka, chwila obojętności, czy długotrwały stan, w którym każde z nas będzie miało wyjebane na drugą osobę? nie oszukujmy się. oboje jesteśmy zagubieni w tym świecie. oboje skomplikowaliśmy sobie życie, które nas łączyło... a teraz nie potrafimy zrezygnować z najprostszych rzeczy. nie potrafimy od siebie odejść, a jednak... potrafimy tylko milczeć do siebie. i co z tego mamy? więcej bólu, kolejne upokorzenia? po cholerę nam to? nie lepiej od razu się rozstać i rzucić to?
|
|
|
|