 |
nie mów o tym , co było kiedyś i jaka wtedy byłam . Bo nie wiesz jaka jestem teraz , a bardzo się zmieniłam
|
|
 |
Harry Potter miał łatwiej z Voldemortem niż ja z moją miłością do Ciebie!
|
|
 |
Ciężki charakter ? wiem , mam z natury , ale chcę wierzyć w słońce , nie chcę już wierzyć w chmury .
|
|
 |
-Gdybyś miała wybierać pomiedzy 'szcześciem' a 'miłością' Co byś wybrała. -szczęście. -Dlaczego? -Bo miłośc przeciez nie trwa wiecznie.
|
|
 |
Jeżeli Cię stracę - rzekła półgłosem - stracę wszystko.
|
|
 |
'kocham' to pojęcie wzdlędne... można kochać zachody słońca, jazdę konno, albo pączki...
|
|
 |
10 przykazań miłości .
Pierwsze- zawsze być lojalnym, by nie zdradzić innych słowem.
Drugie- prawda ona zawsze wyzwala. Prawda ratuje gdy wszystko inne nawala.
Trzecie- gorące uczucie jak lawa z wulkanu, niech płonie jak pochodnia by nie zniszczyć tego stanu.
Czwarte- wierność, bo tylko dwa to para,
Piąte - wsparcie, żeby związek to nie była kara
Szóste- szczerość, by kłamstwo się nie wkradło,.
Siódme- zrozumienie, bo ludzie są różni. Ważne znaleźć wspólne wśród wielu różnic.
Ósme- kompromis, trzeba go wypracować.
Dziewiąte- ciepło, każdy chce się ogrzać, nie da się ! kawałek siebie trzeba oddać.
Dziesiąte- powoli, nie trzeba się spieszyć. Będzie dobrze tylko trzeba w to uwierzyć.
|
|
 |
Jestem nikim , spoko . Lecz dla takich jak ty , to i tak za wysoko .
|
|
 |
Nigdy nie możesz popełnić tego samego błędu dwa razy, ponieważ za drugim razem to nie będzie błąd, a Twój wybór.
|
|
 |
Wciąż miewam motyle w brzuchu,gdy Jego usta zetkną się z moimi.Gdy Jego dłonie wędrują po moim ciele wewnątrz trzęsę się cała..Z zewnątrz promienieje z szerokim uśmiechem.. Mijają dni, tygodnie, miesiące, a moje ciało wciąż tak samo reaguje na Jego dotyk.. Z każdym dniem kocham Go na nowo. Z każdym dniem tęsknie coraz bardziej i nie wyobrażam sobie życia bez niego... Mrrrr Kochanie.. Wpadłam na dobre.. || pozorna
|
|
 |
Teraz boję się najbardziej. Czuję się, jakby jakaś niewidzialna ręka kolejno podstawiała mi drewniane klocki po których się wspinam. Jestem jak mała figurka podążająca po przewracającej się wieży od jednego złego ruchu. Boję się, że to, gdzie jestem teraz, cała ta konstrukcja nagle runie. Tu nie ma czego się złapać, uczepić, nic. Spadnę z tym wszystkim na samo dno, a potem wydostając się z kupki małych elementów, nawet nie ruszę naprzód. Stanę zagubiona, mając masę alternatyw na skręt w prawo czy lewo pod różnymi kątami, lecz nie będzie drogi, którą podążałam wcześniej - na cholerny szczyt.
|
|
 |
Mam wykładać kolejne dowody na to, że bez niego nie ma mojej normalności? Coś prócz tego, że prawie przez trzy lata skrupulatnie na moich wargach pojawiały się zapewnienia, że On to przeszłość, to już skończone i nigdy więcej, chociaż serce paplało mi od rzeczy zupełnie coś innego, doskonale wiedząc, iż ono weźmie w kwestii moich postanowień górę. Tu nie chodzi o to, że gdyby teraz go zabrakło, nie doszłabym do siebie. Wszystko byłoby we względnej normie: wciąż treningi, wciąż uśmiech, wciąż kroki naprzód. Sęk w tym, że nie ma normalności z poranionym sercem. Uwierają Cię jego opatrunki, budzi Cię po nocach jego jęk - przez te defekty zapominasz o oddychaniu.
|
|
|
|