 |
|
Piłam, bo chciałam utopić swoje smutki, ale teraz te cholerstwa nauczyły się pływać.
|
|
 |
|
2. A to coś innego niż współcierpienie, jak się je na ogół rozumie. Na samą taką, choćby wyobrażoną, możliwość czułem, że chce mi się znowu żyć. Mówi pan, że to niemożliwe. Możliwe, że niemożliwe. Tylko wobec tego co powinno być miarą miłości? Jeśli pod tym nic nie znaczącym słowem pan i ja to samo byśmy rozumieli? Według czego mielibyśmy ją odczuwać? Według pożądania ciała? Ciało ma swój kres i dużo, dużo wcześniej, nim śmierć przyjdzie."
|
|
 |
|
1. Musiałem ją nieraz prosić, żeby nie wstydziła się swojego ciała. Zawsze z lękiem spoglądała, czy na nią patrzę, kiedy się rozbierała. Zawsze było:
- Zgaś światło.
- Dlaczego?
- Zgaś, proszę cię.
- Ale dlaczego?
- Nie rozumiesz?
Nie rozumiałem. Nie podejrzewała zapewne, że gdy patrzyłem na nią, jak się rozbierała, czułem coś takiego, jakbym stawał się bogatszy o wszystkie jej obolałości, o jej cierpienia, o jej przemijanie. Też wiele przeżyłem, lecz nie było to dla mnie takie ważne, jak to, czym ona była naznaczona. Nie, nie o to chodzi, że współcierpiałem z nią. Czy zresztą miłość potrzebuje współcierpienia? Chodzi mi o to, że odczuwałem jej istnienie jako moje istnienie. Pyta pan, co to znaczy? To, że jakby pan całe brzemię czyjegoś istnienia pragnął wziąć na siebie. Jakby pan pragnął tego kogoś w ogóle zwolnić z konieczności istnienia. Jakby pan pragnął za tego kogoś także umrzeć, żeby on nie musiał doświadczać swojego umierania.
|
|
 |
|
Skoro Ciebie nie ma obok - nie ma łez, nie ma słów które bolą.
|
|
 |
|
I co? Wstyd, możesz mi w oczy patrzeć? Pierdole Twoje łzy, ale bez Ciebie nie zasnę. Nowej nie znajdę, inną Cię pokochałem.
|
|
 |
|
Chyba zdajesz sobie sprawę, że sama nic nie zdziałam?... Nie dam rady kochać za dwóch... Nie dam rady starać się za dwóch.. Nie dam rady czuć szczęścia za dwóch... Nie dam rady niczego robić sama bez Ciebie ku naszemu dobru... Albo będziesz się starał ze mną, albo dalej będziemy się mijać jak od ostatnich 9 lat... Raz ja będę pragnęła być razem, jak przestanie mi zależeć Ty zaczniesz... I tak doczekamy czasu, aż któreś z nas, zapewne ja, ułoży sobie życie i stanie na miłosnym kobiercu z kimś kogo nie będzie darzyło miłością, lecz będą inne fakty dla których ślub się będzie miał odbyć a może i odbędzie... Wtedy obydwoje zrozumiemy, że popełniliśmy wielki błąd, mijając się cały czas... Ale wtedy będzie już za późno... Wtedy już każde z nas będzie musiało żyć osobno... przecież zawsze Ci powtarzałam, że każdy ma gdzieś na świecie takiego swojego Chucka Bass'a i, że moim jesteś Ty... Ale nigdy nie chciałam, by nasze życie potoczyło się tak jak ich... Chciałam/chce szczęśliwego zakończenia.
|
|
 |
|
Nie możemy być razem, ale zawsze będę Cię kochać...
|
|
 |
|
W końcu się poddajesz. Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to co Cię otacza...
|
|
 |
|
Kto sieje żal, będzie zbierał gniew.
|
|
 |
|
Najgorzej być nikim dla kogoś, kto dla Ciebie jest wszystkim.
|
|
|
|