|
A te telefony? Wiesz, nie wiem kto dzwonił
Ale jeśli musza dzwonić niech usuną zastrzeżony
Słyszysz? Dzwoń skurwysynu! Dzwoń dzwoń na mój numer
Chcesz klnąc surwysynu ooo kto jest tchórzem?
Jestem prawdziwy, skurwysynu możesz mnie sprawdzić
Groź mi jeśli musisz ale nie dzwoń mi do matki
Będziesz martwy kiedy cię znajdę nie będę patrzył
Czy masz żółte papiery czy jesteś normalny
|
|
|
Chcę mieć zaufanie, bliscy musza mi wierzyć
Jeśli oni będą ufać mi, dam się powiesić za nich
|
|
|
Ojciec pije, wie ze spierdolił sobie życie
Jak mam nie być kurwa zimny skoro wciąż w tym żyje
Dłonie chłodzą mi twarz, służą za kompres
Ile miałeś takich chwil? Ja mam je ciągle
|
|
|
Boże daj mi siłę bym wierzył bo zwątpiłem
Prawda boli szczerze dziś już nie chciałbym jej odkryć
Ten pierdolony świat pełen zdrad wciąż mnie goni
|
|
|
Niektórzy mają to szczęście, ja chyba go nie mam
Wiesz kiedyś myślałem, że muszę to przeczekać
|
|
|
"Kiedy opada mgła, wiem, to ból też opadł
Zostaw strach i gniew, żal i rozpacz
Wszystko powoli dochodzi do mnie
Otrząsam się z goryczy najlepszych wspomnień
Ciężki charakter, wiem, mam z natury
Ale chcę wierzyć w słońce, nie chcę już wierzyć w chmury''
|
|
|
gdy przez gardło spłynął znowu kieliszek
chciałeś wykręcić jej numer i ją usłyszeć
ona też tak miała pewnie setki razy
bo przecież była od Ciebie uzależniona
i uwierz mi, że daleko jest azyl
ale nie możesz zadzwonić, bo wtedy dasz się pokonać
|
|
|
pieprzony chłód, musiał dotrzeć i do was
W jej oczach łzy, w twoich tylko bezsilność
bo nie umiesz płakać, nawet gdy jebie się wszystko
|
|
|
Nie rozmawiamy już ze sobą, a nasze życie miało być niebem.
|
|
|
Wiesz, nie traktuj mnie jak chleb powszedni,
Bo nawet on po kilku dniach robi się czerstwy.
|
|
|
Nie jestem życiowy, tak często wrogi
Przez to znajomi niegotowi do pomocy, po co mi oni?
W razie "W", mam złoty strzał w apteczce
To lepsze niż ten reakcji brak, pewnie, że lepsze
Nie chcę braw, więcej ciszy, w tej dziczy prawie sam
Daj mi znak, uciekniemy tam, nie znajdą nas
Wiem, że się boisz, ja też
Ucieczka zawsze boli, gotowy do drogi
|
|
|
|