 |
patrzę, jak je niesie, plecy zginają się coraz bardziej pod ciężarem, patrzę przez oczy zalane łzami. jak niesie cierpienie, które mu dałem, chociaż tak bardzo chciałem dać szczęście.
|
|
 |
chce choć na chwilę pozbyć się tego wielkiego niepokoju, który jest gorszy niż choroba, który jest chorobą. nic nie wiem - nawet, czemu mi źle. nawet czy będzie lepiej.
|
|
 |
czym mam ją kochać, jeśli sam sobie przestałem wierzyć i sam sobą pogardzam?
|
|
 |
nie chce cię stracić - mówię przez sen, jakbym miał jakąkolwiek władze nad tą gilotyną.
|
|
 |
chwilami zazdroszczę im takiego codziennego, nudnego szczęścia, tylko z tego powodu, że są razem i patrzą na rośliny. ja nigdy nikomu nie umiałem dać spokoju. sobie też.
|
|
 |
to twój wybór czy tragedia cię tu wzmocni czy zabije, a jak byłeś słaby kurwa i zabiłeś się, to dobrze:))
|
|
 |
zostawimy list po sobie, że przeżywaliśmy piekło, bliscy będą płakać za nami, niech, kurwa, cierpią, nam na szyi z pętlą i tak to zwisa, już wszystko jedno
|
|
 |
mam pewność siebie dalej, słabym chcę łamać kości. słyszysz ten huk? to spadło ich poczucie wartości
|
|
 |
elo kurwa, trochę mnie tu nie było. paru typów dalej szczeka, paru pysk stuliło
|
|
 |
jak życie boli cię, nawdupcaj tabletek się, czy ci to pomoże? nie - lepiej strzel sobie w łeb
|
|
 |
byłeś moim szczęściem i największym pechem
|
|
|
|