 |
wszyscy mamy to samo, choć czego innego chcemy,
|
|
 |
zawsze masz wybór albo możesz wyjść od tyłu
|
|
 |
pamiętaj, by mieć sumienie czystsze od spodni
|
|
 |
mijamy się, oceniamy nawzajem, nikt nie jest ideałem i każdy odstaje
|
|
 |
to żałosne tak tęsknić wiedząc, że Ty wcale tego nie chcesz. upokarzające śnić o Tobie każdej kolejnej nocy i pragnąć tam zostać, w świecie, w którym nie liczy się nic prócz nas. to beznadziejnie naiwne liczyć, że bajkowa miłość gdzieś jeszcze istnieje.
|
|
 |
a na zimę zamiast szalikiem będę otulać się Twoim dotykiem.
|
|
 |
momentem zwrotnym jest ten w którym nie możesz się rozpłakać bo nie masz już czym. kiedy Twoje ciało nie potrafi zareagować na ten prymitywny ból wbijającego się noża w Twoje plecy przez sam los. mózg nie jest w stanie przetworzyć pytania dlaczego życie tak strasznie kopie Cię w Twoją godność, a Twoje ręce nauczyły się drżeć na tyle mocno, że trzymanie kubka z kawą sprawia Ci problem jak co najmniej u staruszka z pląsawicą.
|
|
 |
stoisz na tym pieprzonym balkonie o 4 nad ranem, znudzona kotłowaniem się w łóżku i niemocą spłodzoną przez niemożność zaśnięcia. w ustach papieros, poruszając tylko zębami kiepujesz za barierkę. dłonie, drżące, zmarznięte w kieszeniach Twojej bluzy. wszystko jest przerażająco szare, a cisza o tej porze porównywalna do tej w horrorze, kiedy morderca poluje na swoją ofiarę. stoisz, marzniesz i powstrzymujesz się od rutynowego płaczu mając świadomość, że zamiast łez z Twoich kanalików wydostałyby się, szklące sopelki zważając na temperaturę i stan emocjonalny Twojego serca, w którym musisz zamykać drzwi zważywszy na przeciąg i panującą w nim pustkę.
|
|
 |
uczucia tak niewinne, że czas iść na detoks
|
|
 |
i tak bardzo nienawidzę siebie za to, że nie potrafię usunąć tych pustych smsów od niego, w których kryło się tyle miłości i ciepła. tak bardzo mu wtedy zależało. przynajmniej na tym, żebym myślała, że mu zależy.
|
|
 |
nie chciałam, żeby widział jak płaczę. łzy zawsze były dla mnie oznaką bezsilności, a ja nie chciałam uchodzić za słabą. pragnęłam, aby ludzie postrzegali mnie jako skałę, która niezależnie od tego jak silny byłby sztorm zawsze pozostanie na swoim miejscu, nie łamiąc się ani nie krusząc.
|
|
 |
i nie pytaj mnie 'co tam?' bo nie jest okey od kiedy odszedłeś.
|
|
|
|