 |
tak łatwo zranić nas, jak uczucia zdradzić łatwo, miłość to światło, które pali albo bierze na dno, nie ma skali ponad to, nie mamy nic ponadto, uwierz, pozwól kochać mi i sama kochaj tak jak umiesz :(
|
|
 |
szukamy różnych dróg by nie wracać tu gdzie nie wraca nawet Bóg ... wracam
|
|
 |
dobrze porobiony znaczy lepiej czuję się
|
|
 |
we don't need to rush. if somethings bound to happen, it will happen. in the right time, with the right person and for the best reason.
|
|
 |
Telefon komórkowy znów zabrzmiał dla niej ulubioną melodyjką, oznaczającą przychodzący sms. Odblokowała i spojrzała na ekran. Jej mordka odzyskała dawny uśmiech, gdy patrzyła na imię, które wysłało jej wiadomość. Mimo, iż pytał się tylko, jak się jej spało, skakała z radości jak głupia. I nazwał ją słoneczkiem. Poczuła, że w żołądku coś jej się kołacze. / móóóój J.♥
|
|
 |
|
Oparciem być dla niej, umiesz?
|
|
 |
Myślę.. myślę, że kiedy to wszystko jest już skończone, to powraca tylko przez mgłę, rozumiesz. Jak kalejdoskop wspomnień. Powraca wszystko, za wyjątkiem jego samego. Myślę, że gdy pierwszy raz go ujrzałam, jakaś cząstka mnie wiedziała co może się wydarzyć. I naprawdę, nie chodzi tutaj o jego słowa, czy czyny. Chodzi o uczucie, które pojawiło się razem z nim. Szalonym wydaje się fakt, że nie mogę być pewna czy kiedykolwiek poczuję coś podobnego. I nie wiem, czy powinnam to poczuć. Wiedziałam, że jego świat poruszał się zbyt szybko i spalał wyjątkowo jasnym płomieniem, ale pomyślałam wtedy: "jak diabeł mógłby pchać mnie w ramiona kogoś, kto przypomina anioła gdy tylko się uśmiechnie?". Może to wiedział, kiedy mnie zobaczył. Zgaduję, że straciłam wszelką równowagę. I myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego, nie było utracenie jego. Tylko to, że zatraciłam siebie.
|
|
 |
spójrz mi w oczy, powiedz "co jest na zło lekiem?", a jeśli jestem złem, powiedz, chcesz mnie znać jeszcze?
|
|
 |
najważniejsze jest podejście, a dzisiaj mam złe
|
|
 |
stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz, lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś po drodze
|
|
 |
Teraz już nie łączy nas nawet adres zamieszkania. Więzy krwi, może, chyba, pięćdziesiąt procent moim genów jego pochodzenia. Zero rozmów, zainteresowania, a przy jakimkolwiek przypadkowym, wymuszonym kontakcie jedynie trochę krzyku, spin. Ojciec? No nie żartuj, że do tej rangi mam podnosić człowieka, który jedyne, co przyłożył do mojego wychowania, życia to trochę pieniędzy oraz przyrodzenie jednej nocy.
|
|
|
|