 |
|
nie ma nic gorszego od zwyklego przyzwyczajenia. od zwykłego wyciągania z szafki dwóch kubków zamiast jednego i wybuchanie płaczem, na samo dno herbaty. nie ma nic bardziej toksycznego niż nadzieja, że coś trwa wiecznie. że uczucia nie przemijają, a ludzie nie odchodzą. widywanie kogoś jedynie po zamknięciu swoich oczu jest najgorszą, najbardziej prymitywną formą cierpienia. zapomnienie zapachu, dreszczy na plecach poprzedzonych dotykiem. z czasem spojrzenia, które kiedyś było wszystkim. a to wszystko odeszło, pozostawiając nas z pustymi rękami i sercem, jak okradziony ze swojego minimalnego dobytku, bezdomny. bez niczego.
|
|
 |
|
pierwszy krok jest równie trudny jak ostatni.
|
|
 |
|
Nie, nie pokłóciliśmy się, my się rozpadliśmy.
|
|
 |
|
Bądź moim problemem. Wcale nie będę przed Tobą uciekać ani próbować Cię rozwiązywać. Byłbyś najlepszym zakłopotaniem moich myśli.
|
|
 |
|
Chyba naprawdę trzeba o sobie zapomnieć, żeby móc siebie odzyskać.
|
|
 |
|
Podziwiam dziewczyny, po których nie widać, że cierpią./eeiiuzaleznaiasz
|
|
 |
|
Niektórych najlepiej poznaje się wtedy, gdy odchodzą.
|
|
 |
|
Mój kompleks? - On w sercu.
|
|
 |
|
Ja nie chcę Cię mieć tylko z egoistycznej potrzeby bycia kochaną, to ja chcę sprawiać żebyś czuł się kochany. Chcę Cię mieć żeby móc dawać Ci wszystko to co mam w sobie najlepsze, żeby być z Tobą zawsze kiedy będziesz mnie potrzebował, żeby Cię wspierać, pomagać Ci, robić dla Ciebie wszystko czego zechcesz, żeby być, być, być zawsze, przytulać, całować, rozmawiać, słuchać, milczeć, oglądać, wychodzić, żyć z Tobą traktując Cię jak część siebie, a nie jak moją własność.
|
|
 |
|
[2] - od kiedy związek, jak to ująłeś, ma iść na rękę? wkurwia Cię to wszystko, bo nie masz pojęcia, co u mnie. kiedy ostatni raz zapytałeś, jak leci? to banał, ale pomyśl. straciłam cholernie dobrego kumpla, bo nienawidził Ciebie, a ja zdecydowałam się z Tobą związać. rodzice już nie znoszą mojego widoku, ja w sumie też sama siebie nie znoszę. mam być zawsze w nastroju? chętna na wszystko, co zaobserwujesz w jakimś dennym filmiku, czy co sobie wymarzysz? - zaśmiał się kręcąc głową. - pierdolisz. Ona była chętna, także tu problemu nie ma. - rzucił szyderczo, wciąż się śmiejąc. - bawcie się dobrze. - wykrztusiłam ostatkami sił, zbierając się stamtąd. teatralnie zniszczył naszą pseudo miłość. teatralnie wrócił po niedługim czasie, a ja otwierając Mu w luźnych ciuchach, z włosami w nieładzie, znów się poddałam. żyłam wyłącznie dla Niego.
|
|
 |
|
[1] zniecierpliwiony złapał mnie za ramiona i posadził na ławce. - hamuj się. - warknęłam mierząc Go wściekle. żadne buzi na przeprosiny, żadnego dennego 'wrzuć na luz', czy chociażby ciągnięcia tego, całego absurdu i wciśnięcia mnie głębiej w zimne deski pode mną. usiadł obok, ot tak odpalił fajkę, zaciągnął się i oparł wygodnie. - pogadać musimy. o nas. - wydukał. w jednej chwili nie wiedziałam, co powiedzieć, jak spojrzeć na Niego. wstać, czy zostać. nawet uczucia pikały w sercu odwieszając awarię. - dużo się zmieniło w ostatnim czasie. i nie wiem, jak Ty, ale mi to wcale nie idzie na rękę. nasz związek. - wyjaśnił dogłębniej. odchrząknęłam, wreszcie zbierając się na spojrzenie ku Niemu.
|
|
 |
|
w spazmach płaczu, zdjąć z siebie uczucia, wcisnąć je do pralki, wyczyścić. zacząć na nowo, zapomnieć. a przy następnym przypadkowym spotkaniu, na nowo Cię pokochać.
|
|
|
|