 |
może to nie było miłością, lecz złudzeniem,
dziś mogę żyć tylko pustym wspomnieniem.
|
|
 |
nagle czar prysnął, odebrałaś mi to wszystko,
życie stało się sączącą się trucizną.
|
|
 |
roztoczyć nad tobą niebo, byłaś gwiazdą,
świeciłaś jasno, podziwiało Cię całe miasto.
|
|
 |
głupi marzyciel, to wszystko było mitem,
przeklinam moment, gdy wszedłem na twoją orbitę.
|
|
 |
gdy gaża się wyraża w takich sumach, to zaraża jak dżuma,
niejeden już się odbił i niejedne od niej umarł.
|
|
 |
w tej niechcianej taksówce poczuj się jak w filmie,
w ruchomym kinie na kanapie tylnej.
|
|
 |
uciekam w moje świętości,
w objęcia tych, którzy akceptują moje słabości.
|
|
 |
błogostan Panie, pobłogosław chwile,
gdy każdy problem to błahostka.
|
|
 |
jedyne takie święte miejsce,
gdzie rozum przegrywa z duszą i sercem.
|
|
 |
mam przeczucie, muszę uciec w uczucie,
uciec światu w którym wszystko jest jasne.
|
|
 |
szukam znaku, który się okaże drogowskazem,
tym razem nie sięgam do książek, gazet.
|
|
 |
młody dostaje psychiczny wycisk od koleżków, którzy mają dzianych rodziców.
|
|
|
|