|
[1]potrzebuję wiele czasu by dojrzeć do niektórych rzeczy, których obydwoje potrzebujemy. to wszystko co teraz czuję jest jak niespokojny ocean, a moje serce jak wiatr zapowiadający nocny sztorm, a Ty jak księżyć gdzieś nade mną. nie jest wszystko w porządku, ale obiecuję, że nie zostaniesz tej nocy sama. przy Tobie czuję jakbym poznawał świat od innej, lepszej strony, prz Tobie czuję coś nowego. więc zostań, proszę. nie spałem spokojnie odkąd ostatnim razem rozmawialiśmy, bo noce bez Ciebie nie są takie same, są bezsenne. ostatnio chciałaś być przy mnie, teraz nie mówisz nawet głupiego cześć. co to za dzień, noc, co to za życie skoro żyję w ten sposób. myślami unoszę się gdzieś nad chmurami, by zobaczyć co robisz, gdzieś daleko ode mnie, w zupełnie innym miejscu. przysięgnąłem, że Cię nie zawiodę.. ta miłość wciąż jest w nas, tylko nie umiemy jej dobrze wykorzystać, pora się nauczyć i zmienić ten męczący związek, w związek pełen porozumień, szczęścia i radości, czyż nie?
|
|
|
przyłóż dłoń do mojej klatki piersiowej i poczuj jak mocno bije mi serce, każde z jego uderzeń, jest przeznaczone tylko dla Ciebie. jeśli będziesz przy mnie nigdy nie umrze, zawsze będzie uderzało jak szalone. za Twą miłość zapłacę każdą cenę, nie jestem zaślepiony miłością, po prostu wiem czego naprawdę chcę. gdybym mógł oddał bym Ci moje serce na dłoni, żebyś je miała na wyłączność o każdej porze dnia i nocy i żeby biło Ci w rękach. gdy zamykam oczy, widzę nas dwoje w naszym ulubionym miejscu, a w oddali leci nasza piosenka.
|
|
|
teraz stoję na dachu kolejnego wieżowca.
i wiesz co? wszystko się wokół zmienia,
nie mam już ochoty nawet na zimnego browca
i patrzę ja wiruje ta nasza matka Ziemia.
dziś nawet moja żona staje mi się obca,
w tym świecie, w którym wartości tracą kontury.
dziś tylko podtrzymuje się na łokciach,
bezsilny jak doświadczalny królik,
patrzę na dół i ludzie rozpływają się
na ulicy jak na kartce atrament.
a teraz ja wypijam z termometru rtęć
i spadam na dół, jakbym padał na ścianę.
mój świat pękł, huk łamanych szczęk,
z nosa leci krew, wyblakłe tęczówki,
a ty zachowujesz się jak jakiś sęp,
bo nie jesteś już ani trochę ludzki.
|
|
|
I niech Twoje serce zawsze płonie. Musisz mieć cel, ambicje, musisz iść naprzód, zamiast się cofać. Żyj: płacz, śmiej się, upadaj, odradzaj na nowo - ale dąż. Dąż do czegoś wyższego. Nie urodziłeś się po to, by Twoje lata stały się bezsensowną wegetacją. Dasz radę, biliony trylionów i jeszcze więcej ludzi już dało. Jest KTOŚ kto Ci pomoże, kto był zawsze i zawsze będzie. Jestem przekonana, że wiesz o kim mówię. On wciąż Ciebie kocha, wciąż podaje rękę, wciąż czeka... / pstrokatawmilosci
|
|
|
Zakręt na prostej drodze.
|
|
|
Donikąd na sznurkach ze snów.
|
|
|
Chwila nieistnienia w gałęziach myśli.
|
|
|
Kolejny raz bezradnie w dłoniach kryje twarz
|
|
|
Mała dziewczynka pełna gigantycznych trosk.
|
|
|
Niespełnionym scenariuszem
jak deszczem obrywamy w twarz.
|
|
|
Nasze rozmowy są takie patetyczne i nad wyraz oficjalne... Recytujemy przed sobą wierszyki o tematyce miłosnej, w sposób tak nieudolny, jakbyśmy występowali na akademii, w której każdy, obligatoryjnie musi coś powiedzieć. Obieramy nieprecyzyjną mimikę, nasze usta wyginają się w przedziwny grymas na wzór uśmiechu. Działamy mechanicznie: mechaniczne słowa, gesty, mechaniczne trzymanie się za ręce. Jednakże niekiedy geniusz naszego mechanicznego świata zawodzi - następuje awaria i nie możemy udawać. Skazani na szczerość oraz bycie sobą, łagodzimy gniew i dezorientację krzykiem. Potem nasze życie znów ulega konwencjonalizacji, znanemu schematowi, którego przecież.... Którego przecież nienawidzimy. / pstrokatawmilosci
|
|
|
Nie chcę być twoim grzechem,
który wolisz z siebie zmyć.
|
|
|
|