 |
Dziurawe buty, miał kurtkę za dużą, podarte spodnie z ujebaną bluzą, podchodził wolno i coś tam szeptał, wyglądał dziwnie, nie tak jak go pamiętam
|
|
 |
chcę zasnąć i się nie obudzić, odciąć od życia by zacząć żyć, pierdolony paradoks, a jedyny sens? to kolejna kropla krwi spływająca wzłuż nadgarstka, to kolejna kreska na blacie. złudne szczęście, na moment ratuje martwe serce, żyjesz będąc martwym, to nie iluzja, a marna rzeczywistość, to realia niszczące codzienność, w której to co masz teraz, to co Twoje, nie ma już znaczenia. / endoftime.
|
|
 |
nie wiem nic, po za tym że mogę liczyć na ciebie za każdym razem, nie ważne czas jest i miejsce, czy w noc czy w dzień, ja wiem że tam jesteś i co by się nie działo, widzę wyciągniętą rękę :)
|
|
 |
pomimo wszystko, wciąż godzinami potrafię wpatrywać się w kolor Jego tęczówek, w Jego uśmiech i te dwa dołeczki w policzkach, które zawsze tak uwielbiałam. potrafię śmiać się ledwo łapiąc oddech i nie przestawać się uśmiechać, słodko marszczyć czoło fochając się, tylko po to by znów mnie przytulił. piszczeć na środku ulicy, albo w centrum handlowym, byle narobić Mu wstydu, a w MC'Donaldzie przy wszystkich walczyć o ostatnią frytkę, o ostatni łyk coca-coli. kiedy jest zajęty, co chwilę przeszkadzać i zaczepiać, ostatecznie na koniec lądować na łóżku, i być za karę przez Niego zgniatana. bezustannie zrzucać Go na podłogę, kopać, wyzywać i droczyć się o wszystko, jak małe dziecko, wciąż potrafię, wciąż będąc przy Nim. / endoftme.
|
|
 |
zero starań by zacząć wszystko na nowo, by odbudować to co zburzone. złączyć dwa końce nitki, choć tak nieidealnie, to połączyć je w całość, i znów starać się, o każde z uderzeń serca drugiej osoby, znów kochać. / endoftime.
|
|
 |
i właśnie takie sprawy, poruszające serce, przyprawiające o łzy w oczach i dreszcz całego ciała, uświadamiają Nam, że czasem pomimo wciąż zadawanych ciosów, tego ciągłego bólu, gdzieś pod klatką piersiową, nie można się poddać, nie można odpuścić sobie czegoś, w co włożyło się całe serce, czemu poświęciło się całego siebie, tak po prostu. / endoftime.
|
|
 |
wiem jak było i wiem jak jest teraz kiedyś m jak miłość dzisiaj m jak melanż
|
|
 |
i teraz mówiąc szczerze już nie wiem co to sen, szyby niebieskie, od monitora już bolą oczy, wracam pamięcią i sercem w te miejsca, czasy gdy patrzyłem wzrokiem idealisty,
hajs? szczęście dały te 2 złote na czipsy, wtedy były marzenia, a dziś są tylko plany i wciąż nie mamy czasu i wciąż ich nie spełniamy, tak niewiele wtedy było nam potrzeba do szczęścia a teraz zabłąkani gdy lat prawie dwadzieścia i nie chodzi ze chce więcej niż mógłbym mieć -to co zdobędziesz i tak zabierze kiedyś śmierć
|
|
 |
każdy jest dobry tylko coś czasem dobroć tłumi
|
|
 |
spotykam jakąś dobrą dupe, jest początek wiosny, jest tak kozacka, że wpierdalam się w wątek miłosny ;>
|
|
 |
olać wszystko, rozpocząć nową misję, chociaż nie powinienem olać teoretycznie
|
|
 |
kolejna setka niezauważalnie popełnionych błędów, kolejna rujnująca neutralny bieg teraźniejszości, kolejna by łzy zaczęły cisnąć do oczu, by serce no nowo dzieliło się na dwie, dość nierówne połowy, a sens z sekundy na sekundę znikał wraz z zachodem słońca, gdzieś na skraju horyzontu. / endoftime.
|
|
|
|