 |
czy miłość boli? jeżeli tak to jestem masochistką.
|
|
 |
Stała na ulicy sama rozczochrana z rozmazanym makijażem. Nikt nie zauważył że coś jest nie tak, że ta drobna istota potrzebowała pomocy .
|
|
 |
tu. tu i teraz, powinieneś być.
|
|
 |
najszybciej dowiesz się, że Ci na kimś zależy, gdy odstawisz na jakiś czas spotkania, rozmowy z tą właśnie osobą. jeśli zatęsknisz, zrozumiesz, że zależy Ci na tym drugim człowieku..
|
|
 |
lubiła Go. trochę bardziej niż wiosnę, dużo bardziej niż kawę, bardzo bardziej niż innych.
|
|
 |
Twoje serce powiedziało, że to je mam pokochać.
|
|
 |
Bo depresja jak tyfus niszczy społeczeństwo
I niektórzy poddają się tej dziwce zbyt często
|
|
 |
a czasami mam takie dni,że deszcz w moim wnętrzu pada. i zalewa mnie,powoduje większe nawałnice niż mózg by pojął. a przez kogo to? przez jednego człowieka o Twoim imieniu..
|
|
 |
przeźroczyste łzy anioła rozbite o asfalt duszy.
|
|
 |
usłyszałam dzwonek telefonu. 'halo' - odebrałam. 'za 10 minut pod szkołą, proszę' - usłyszałam i rozłączył się. przeczesałam włosy, wzięłam słuchawki, ubrałam się i wyszłam z domu. będąc już przy boisku zobaczyłam jak stoi tyłem. widać było, że jest zdenerwowany. 'jestem' - powiedziałam. 'no cześć' - nachylił się nade mną w celu pocałowania mnie, lecz instynktownie się odsunęłam. popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. 'co jest?' - spytał. 'nie mogę. przepraszam nie mogę. nie chcę psuć naszej przyjaźni głupią miłością, która kiedyś się skończy' - wypaliłam i spuściłam głowę w dół. 'popatrz na mnie' - poprosił, chwytając mnie za podbródek. do oczu napłynęły mi łzy. 'ja przepraszam, ale nie chcę Cię zranić' - wyszeptałam patrząc mu prosto w oczy. 'nie zranisz' - powiedział i się uśmiechnął. 'już zraniłam. przepraszam, ale nasza przyjaźń jest kurwa ważniejsza?' - zaczęłam płakać. 'nie płacz, poczekam' - wyszeptał, pocałował mnie w policzek i odszedł. [szyszuniaa]
|
|
 |
momentem zwrotnym jest ten w którym nie możesz się rozpłakać bo nie masz już czym. kiedy Twoje ciało nie potrafi zareagować na ten prymitywny ból wbijającego się noża w Twoje plecy przez sam los. mózg nie jest w stanie przetworzyć pytania dlaczego życie tak strasznie kopie Cię w Twoją godność, a Twoje ręce nauczyły się drżeć na tyle mocno, że trzymanie kubka z kawą sprawia Ci problem jak co najmniej u staruszka z pląsawicą.
|
|
 |
stoisz na tym pieprzonym balkonie o 4 nad ranem, znudzona kotłowaniem się w łóżku i niemocą spłodzoną przez niemożność zaśnięcia. w ustach papieros, poruszając tylko zębami kiepujesz za barierkę. dłonie, drżące, zmarznięte w kieszeniach Twojej bluzy. wszystko jest przerażająco szare, a cisza o tej porze porównywalna do tej w horrorze, kiedy morderca poluje na swoją ofiarę. stoisz, marzniesz i powstrzymujesz się od rutynowego płaczu mając świadomość, że zamiast łez z Twoich kanalików wydostałyby się, szklące sopelki zważając na temperaturę i stan emocjonalny Twojego serca, w którym musisz zamykać drzwi zważywszy na przeciąg i panującą w nim pustkę.
|
|
|
|