 |
|
to był mocny cios, prosto w samo serce.
|
|
 |
|
właśnie w tym momencie coś we mnie pękło, brak mi oddechu, nie widzę nic..
|
|
 |
|
zaraz świt wstanie by zabrać mi jedyny sens, gdy zbudzisz się, rozpłynę się we mgle
|
|
 |
|
kradnę z nieba najcieplejsze sny, nocą leżę tuż przy Tobie i tulę Twoją głowę lejąc łzy
|
|
 |
|
będą szeptać w ciepłe uszy senne kłamstwa dobrych słów
|
|
 |
|
i mam. wreszcie Ciebie mam.. trochę Ciebie na własność, bym gdy wrócę nie pragnął.. tak bardzo.
|
|
 |
|
chodź, znikniemy na chwile, to miasto przytłacza jak głaz. już kupiłem Ci bilet, zniewachaj się więc chociaż raz, patrz ta jesień jak miłość purpurą rozkrwawia nam wzrok, mam poezję i wino, będziemy się kochać co noc
|
|
 |
|
lecz odłóżmy w niepamięć, przewiny i żale i złość, niech nam będzie wspaniale, zabiorę Cię z sobą gdziebądź
|
|
 |
|
kiedyś nie dane nam będzie miła, patrzeć na siebie bez cienia zła, będziesz codziennie ostrożnie żyła, póki co całą słodycz gwiazd Tobie dam.
|
|
 |
|
wspaniali jak bogowie, zginiemy bezpowrotnie.
|
|
 |
|
pospadały wszystkie słońca, nasza chwila tak się kończy
|
|
 |
|
poza nami wielki czas, kilku zmarnowanych szans.
|
|
|
|