 |
życie coraz częściej okrutne staje się. nie możesz tego zrozumieć, dlaczego tak to jest
|
|
 |
przy barze cieć, kawa i śledź, chyba teraz już nie wstanę. walę się znów twarzą na bruk, zawsze adres jest nieznany
|
|
 |
bezsenna noc, przeklęty ciąg, coraz bardziej topi zdradę. boję się, że zobaczę znów puste łóżko tuż nad ranem
|
|
 |
ciągle śpiewam i gram, i chyba tak musi być. od kiedy zostałem sam ze smutku chce mi się wyć. mam żółte rowery dwa, do przodu ciągle w nich gnam
|
|
 |
żadne słońce jak deszcz, zamykam w domu się. czy to możliwe, że ja nie mogę nikogo mieć? przyjaciel odszedł listów, zostałem sam jak pies
|
|
 |
oo, na niebie, oo dla Ciebie, oo na ziemie. spalony cały świat, zamknięty ludzki czas. już nie pomoże nic, czy warto było żyć
|
|
 |
milczący mur, cztery ściany, okropny ból, tak z dnia na dzień
|
|
 |
wszyscy się śmieją z tego, że ja nie mogę bez niej żyć i myślę o niej, przez cały czas
|
|
 |
wszyscy się śmieją z tego, że ja nie mogę jeść, nie mogę spać i myślę o niej, przez cały czas
|
|
 |
tej nocy nie chcę być sam, czy chcesz bym zwariować miał, czy szanse możesz mi dać? czy zostać, czy odejść mam?
|
|
 |
daj mi znak, daj mi znak, daj mi swój znak, czy zostać z Tobą mam. ciągle czekam, tak długo czekam
|
|
|
|